Polski film grozy
- Macie państwo mieć prawo różne uczucia - przyznawał po projekcji „Wilkołaka” Łukasz Maciejewski, prowadząc spotkanie z Danutą Stenką, która grała w tym filmie.
Aktorka przyjechała do Jeleniej Góry specjalnie na Festiwal ZOOM-ZBLIŻENIA. W BWA promowała książkę „Flirtując z życiem”, w której opowiada Łukaszowi Maciejewskiemu między innymi o swoim dzieciństwie, drodze do aktorstwa, pojmowaniu świata oraz metodach pracy nad rolą. W „Wilkołaku” Danuta Stenka zagrała opiekunkę dzieci, które trafiły do sierocińca po wyzwoleniu przez Rosjan obozu w Gross - Rosen.
Film zaczyna się na moment przed końcem wojny. Hitlerowcy w pośpiechu zabijają ostatnich więźniów i ewakuują się. Chwilę po tym wkraczają czerwonoarmiści, oswobadzający tych, którym udało się ujść z życiem. Wśród garstki szczęśliwców znalazło się kilkoro dzieci. Znajdują schronienie w prowizorycznym sierocińcu, urządzonym w opustoszałym, wielkim pałacu. Gdy wydaje się, że najgorsze za nimi, okazuje się, że ponownie czeka je głód, pragnienie i strach. Tym razem nie przed esesmanami, a przed zdziczałymi wilczurami, które uciekły z obozu.
Dezorientację może budzić połączenie trudnej wojennej tematyki z horrorem. - Zapewniam, że ten film w was pozostanie – przekonywał widzów Maciejewski. I miał rację.
„Wilkołak” to kino grozy. Inteligentne i trzymające w napięciu. Emocje podkreśla doskonała muzyka. Ale jest to także kino psychologiczne, w którym padają pytania o ciemne strony ludzkiej duszy i do czego jesteśmy zdolni w skrajnych sytuacjach. Adrian Panek, który za ten film dostał nagrodę za reżyserię na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, buduje dramaturgię również poprzez włączenie motywu zazdrości między nastoletnimi bohaterami. Muszą oni zmierzyć się także z obozową traumą i dzieciństwem spędzonym za drutem kolczastym.
Znakomicie spisali się w „Wilkołaku” młodzi aktorzy, dźwigający tu trudne role. Szczególne wrażenie robią Sonia Mietielica i znany z „Placu zabaw” Nicolas Przygoda.
- Praca na planie z cywilami (aktorami niezawodowymi) jest trudna. Jeśli na dodatek są to dzieci, stopień trudności podwaja się - mówiła Danuta Stenka. A tu młodzi aktorzy zagrali wiarygodnie i naturalnie.
„Wilkołak” sprowokował widza do włączenia własnych emocji, od niepokoju, przez strach, aż po oddech ulgi, gdy pojawiły się napisy końcowe.
O chłopcu, który chciał być baletnicą
Jeśli widzowie sądzili, że na drugim filmie, nieco odetchną, to mylili się. „Girl” , drugi film wczorajszego wieczoru w reżyserii Lukasa Dhonta, także niósł mnóstwo emocji i angażował naszą uwagę do samego końca.
Obraz opowiada historię chłopca, który dostaje się do prestiżowej szkoły dla balerin. Przygotowuje się też do operacji zmiany płci. W filmie pokaz gry aktorskiej dał nastoletni Belg Victor Polster, który za tę rolę otrzymał nagrodę w Cannes.
Lara marzy o dwóch rzeczach: chce zostać baleriną i zakończyć kurację hormonalną. Chce mieć biust, jak inne dziewczęta. Nie może się doczekać usunięcia penisa. Przed zajęciami w szkole baletowej zakleja swoje narządy płciowe. Pełna jest frustracji i cierpi okropne katusze. Doskwiera jej zarówno ból fizyczny, jak i psychiczny.
Podziwiamy determinację Lary. Budująca jest również postawa jej ojca, który wspiera córkę w każdym momencie. Pokaz tolerancji dają jej niektóre koleżanki w szkole baletowej.
Film jest poruszający i wiarygodnie ilustruje kontrowersyjny temat. Spotykaliśmy się z podobnymi problemami, ale dotyczyły ludzi dorosłych. Tu mamy do czynienia z nastolatką, co budzi dodatkowe refleksje. „Girl” mógłby być doskonałym wyjściem do dyskusji w szkołach o seksualności nastolatek, osobach transseksualnych i ich problemach.
Więcej o festiwalu i szczegółowy program imprezy w publikacjach, do których odnośniki znajdują się poniżej.
Komentarze (4)
Lara, szanowni redaktorzy. Nie Laura!
Baleriny to solistki baletu!
Nie cwaniaczkuj. Taka sama sytuacja jak z wyrazem "zamek". Czaisz?
Z filmu "Girl" na pewno ucieszą się zwolennicy dewiacji.