To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Start „Pestki” z Peszkiem

Start „Pestki” z Peszkiem

Fantastycznie przyjęty przez widzów spektakl „Jan Peszek. Podwójne solo” zainaugurował w środowy wieczór kolejną edycję Festiwalu Teatrów Awangardowych „Pestka” w Jeleniogórskim Centrum Kultury. Po takim starcie widzowie mają prawo oczekiwać kolejnych, pełnych wrażeń festiwalowych dni.


Być może na widowni byli i tacy odbiorcy, którzy widzieli już Jana Peszka w schaefferowskim, kultowym „Scenariuszu dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego”, bo znakomity aktor  w ciągu 38 lat zjeździł z nim już pół świata. Ale jeśli nawet pozycja jest znana, to tym bardziej warto było się wybrać, by zobaczyć, jak ewoluuje. Spektakl dwa lata temu został rozszerzony o nowe solo Dośpiewanie. Druga część to teatralne, autobiograficzne résumé dojrzałego artysty. Całość powstała z okazji 70. urodzin artysty, 50-lecia pracy artystycznej, 30-lecia pracy pedagogicznej, 45-lecia małżeństwa oraz rocznic grania sztuk Bogusława Schaeffera: 40-lecia "Kwartetu", 38-lecia "Scenariusza dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego" i 27-lecia "Scenariusza dla trzech aktorów". - Razem jakieś 300 lat – podsumował J. Peszek.

Po spektaklu J. Peszek spotkał się z publicznością i opowiadał o kulisach współpracy z B. Schaefferem. Kultowy „Scenariusz” został napisany już w 1963 roku.

- Już wtedy Schaeffer widział chyba we mnie potencjał, ale byłem jeszcze studentem, więc jako aktor nie istniałem. Stąd w tytule „możliwy aktor instrumentalny”. I dopiero w 1976 roku uznałem, że jestem w stanie to zagrać, bo na początku wydawało mi się, że jest to tekst na wykład – wspominał J. Peszek.

Artysta opowiadał też o swoich związkach z Japonią i fenomenie tamtejszego teatru. Przyznał, że z ochotą odpowiada na ciekawe propozycje zawodowe (w najnowszej sztuce gra dziecko), choć raz coś go podkusiło i zagrał w sztuce miernej, ale zrobił to z premedytacją.

J. Peszek zdradził także widzom, że technologicznie nie jest zaawansowanym odbiorcą, ale z wyboru nie używa komputera, nie posługuje się pocztą elektroniczną, w oglądaniu telewizji jest oszczędny, a dzieci śmieją się z jego archaicznego telefonu komórkowego.

- Dzięki kontaktom z młodymi ludźmi - moimi studentami oraz z moimi dziećmi wiem, co się dzieje w świecie. Obserwuję ich, widzę, jak funkcjonują, obserwuję te relacje. Kiedyś na wydział aktorski, na dwadzieścia parę miejsc było około 150 – 200 chętnych. Dziś jest ze trzy tysiące, z czego zostanie przyjętych te dwadzieścia parę osób, z których po ukończeniu studiów żadna nie dostanie etatu w teatrze. To zjawisko pokazuje pewnego rodzaju zagubienie młodych ludzi. Wydaje im się, że dzięki studiom aktorskim szybko osiągną sukces, popularność, brawa i kwiaty. Ci, którzy wytrzymają dłużej będą wydeptywać korytarze w poczekalniach na castingach. Takie są realia – dodał wybitny aktor.

IMG_3160.JPG
IMG_3168.JPG
IMG_3172.JPG
IMG_3182.JPG
IMG_3190.JPG
IMG_3194.JPG
IMG_3198.JPG
IMG_3199.JPG
IMG_3200.JPG
IMG_3201.JPG
IMG_3204.JPG
IMG_3207.JPG
IMG_3208.JPG
IMG_3209.JPG
IMG_3211.JPG
IMG_3216.JPG
IMG_3222.JPG
IMG_3227.JPG
IMG_3232.JPG
IMG_3235.JPG
IMG_3244.JPG
IMG_3251.JPG
IMG_3255.JPG
IMG_3266.JPG
IMG_3274.JPG