Polski film dokumentalny, funkcjonujący w Polsce głównie raz do roku na Krakowskim Festiwalu Filmowym, znany i nagradzany jest głównie na zagranicznych przeglądach i festiwalach. Tak dzieje się także w przypadku prezentowanych na ZOOMie Braci Wojciecha Staronia, jak również poruszającego obrazu Mów mi Marianna Karoliny Bielawskiej. Okazuje się jednak, że siła obrazu Bielawskiej sprawiła, że trafi on także do szerszej dystrybucji w krajowej sieci kin studyjnych.
Nad Braćmi – jednym z najlepszych polskich dokumentów ubiegłego roku, nagradzanych m.in. Na festiwalach w Locarno, Lipsku i Mińsku - praca trwała siedem lat. Swoich bohaterów Alfonsa i Mieczysława Kułakowskich, późniejszy reżyser i wybitny operator, poznał w roku 1994, podczas studenckiej podróży po Kazachstanie. Jako dzieci, trafili oni najpierw do sowieckiego łagru, później do Kazachstanu właśnie, skąd jako 70. latkowie wrócili do Polski. Dwóch braci, dwa światy. Jeden z nich jest artystą malarzem, marzycielem, drugi zaś to pragmatyczny naukowiec. Zdawałoby się, dwa trudne do pogodzenia ze sobą żywioły. Jednak przez całe swoje życie obaj skazani na siebie, tworzą swój świat, kochając się i nienawidząc na przemian.
Mówiąc o swojej pracy, twórca filmu Wojciech Staroń - mający na swoim koncie dziewięć autorskich filmów i zdjęcia do ponad 70.cui obrazów, w tym. m.in. Do Placu Zbawiciela, Papuszy, czy jednej z części Harry Pottera – podkreślał wielokrotnie, że najważniejsza jest dla niego rzeczywistość. Kontakt z innymi ludźmi przedkłada nad kreację, opowiadając obrazem i robiąc tylko to, w co naprawdę wierzy. Gdy to możliwe, kręci filmy na czarno-białej taśmie, bo właśnie wtedy świat nabiera surowości i można skupić na tym co naprawdę ważne. Wojciech Staroń, każdy realizowany przez siebie obraz, wyobraża sobie przede wszystkim, jako film, który sam chciałby obejrzeć. Bardzo ważne jest dla niego to, kto daną historie opowiada. Podąża z kamerą za swoim bohaterem, pokazując część rzeczywistości, jednocześnie mówiąc nam także o czymś innym, niż to co widzimy.
Karolina Bielawska, której poruszający obraz Mów mi Marianna rozpoczął triumfalny pochód przez filmowe festiwale w kraju i daleko poza granicami, spotkała się wczoraj z widzami, z których wielu nie próbowało nawet kryć silnych emocji i łez wzruszenia, wywołanych tym niespotykanym dziełem. Skomplikowaną historię kobiety uwięzionej w męskim ciele, która po 25 latach małżeństwa, zdecydowała się na zmianę płci w 47 roku życia, autorka pokazuję w sposób delikatny i przejmujący zarazem, ani razu nie ocierając się o fałsz. Autentyczność, empatia i emocjonalne zaangażowanie autorki filmu, udziela się również widzom. Wobec tych walorów nikt, kto był na wczorajszej projekcji, nie mógł pozostać obojętny. - Nie poprawiam, nie ulepszam, nie zmieniam rzeczywistości, bo zawsze się okazuje, że jest ona ciekawsza niż mogłam przypuszczać – mówiła wczoraj po projekcji w kinie LOT Karolina Bielawska. Pytana o to, jak doszło do powstanie jej najnowszego filmu, autorka podkreślała, że relacja z bohaterką była niezwykle silna, wykraczająca daleko poza ramy dokumentalnej obserwacji. Mówiła o uczestnictwie w walce Marianny o akceptację, miłość i godność. - Przeżyłyśmy to wszystko razem. Nie zostawiłam jej. I teraz, gdy po operacji zmiany płci bohaterka jej filmu, ciężko zachorowała i po stracie pracy, żyje sama z niewielkiej renty w kilkunastometrowym mieszkaniu, reżyserka organizuje dla niej pomoc w walce o godne życie.
Pytana o dalsze plany, wątpi czy jeszcze raz byłaby w stanie zaangażować się w podobne przedsięwzięcie. - Praca z życiem prywatnym za bardzo się u mnie przenikają. Teraz próbuję swych sił w pracy nad filmem fabularnym.
Niezwykłym przeżyciem okazała się także Noc Walpurgii Marcina Bortkiewicza z rewelacyjną w roli operowej divy Małgorzatą Zajączkowską, z którą mieliśmy okazje spotkać się wczoraj dwukrotnie. W BWA gdzie spotkanie z aktorką i Łukaszem Maciejewskim poprowadziła Beta Dżon i w kinie LOT po projekcji filmu. Okazją do pierwszego spotkania, była wydana właśnie przez ZNAK książka Aktorki, czyli zapis rozmów, jakie z kilkunastoma polskimi aktorkami, przeprowadził i spisał Łukasz Maciejewski. Aktorka podkreślała wyjątkowość jego pracy, mówiąc że nie były to zwykłe wywiady. - Z nim się po prostu gada przechodząc swobodnie z tematu na temat. Brak napięcia i poczucie bezpieczeństwa w czasie tych rozmów, uruchamiają w człowieku pokłady pamięci – mówiła Małgorzata Zajączkowska. Nawiązując do Nocy Walpurgii, którą miała okazję zobaczyć wczoraj festiwalowa publiczność, aktorka wspominała, że to właśnie autor Aktorek, przypomniał jej stary wywiad, w którym zwierzała się z marzenia o zagraniu operowej divy.
Właśnie taką divę oglądamy w kameralnym obrazie Marcina Bortkiewicza. Rzecz dziej się kwietniowej nocy 1969 r., w hotelowym pokoju w Szwajcarii. W relacji między gwiazdą i młodzieńcem ( Philippe Tłokiński, który wkrada się do jej pokoju pod pozorem przeprowadzenia wywiadu, poznajemy tragiczną przeszłość bohaterki dramatu. Uratowana z łódzkiego getta, Nora Sedler ujawnia swoją przeszłość, żydowskie losy i obozowe przeżycia z Oświęcimia. Ten niezwykle gęsty, czarno biały obraz, wprost wbija w fotel siłą kreacji Małgorzaty Zajączkowskiej, odsłaniającej przed nami tragiczny życiorys i wojenne traumy, z którymi kreowana przez nią postać, pozostanie na zawsze sama.
Dzisiejsze dzień to głównie projekcje konkursowe i dwie projekcje towarzyszące.
Obce niebo Dariusza Gajewskiego – po projekcji spotkanie z reżyserem oraz Nosferatu – Symfonia grozy z 1922, do którego na żywo zagra trio Piotra Domagały.
Komentarze (2)
nie z Oświęcimia tylsko z niemeickiego obozu zagłady Auschwitz
Noc Walpurgi pisze się przed jedno i