Doniesienie do prokuratury w tej sprawie złożyła Najwyższa Izba Kontroli, która wiosną ubiegłego roku kontrolowała jeleniogórski magistrat.
Kontrolerzy przyjrzeli się zwłaszcza dwóm fakturom wystawionym przez firmy AlgoRes-Soft z Rzeszowa i Geopolis z Włocławka, opiewającym w sumie na 25.830 złotych. Przedmiotem zamówienia było dostarczenie dla magistratu specjalistycznego oprogramowania geodezyjnego. Pieniądze w budżecie na te zadania pochodziły z dotacji celowej wojewody dolnośląskiego.
Zlecenie wykonania wspomnianych prac urząd miasta wystawił firmom 6 i 13 grudnia 2012 roku i według zapewnień usługa miała być wykonana do końca roku.
Firmy jednak zlecenia nie zrealizowały, ale wystawiły faktury. Geodeta miejski, Andrzej Łękawa, posiadając stosowne upoważnienia prezydenta miasta, zaaprobował dokumenty do wypłaty i poprosił o parafę urzędniczkę w wydziale geodezji, która zajmowała się tymi sprawami. Płatności dla wykonawców zleceń zaakceptowała także zastępczyni prezydenta Mirosława Dzika. Z końcem roku magistrat przelał pieniądze na konta wspomnianych firm.
Tymczasem jedno ze zleceń zostało wykonane 6 stycznia, a drugie 6 lutego 2013 roku.
Urzędniczka, która jako pierwsza aprobowała faktury do zapłaty powiedziała w prokuraturze, że parafowała dokumenty, bo przyszedł z nimi do niej geodeta miejski i powiedział, że wszystko jest w porządku. Nie sprawdzała, czy zlecenie zostało wykonane zgodnie z zamówieniem.
„Ja nie mam zielonego pojęcia, na czym polega sprawdzenie wykonania prac. Dla mnie zapis wykonanie mapy numerycznej nic nie mówi. To trzeba mieć wykształcenie geodezyjne, żeby to sprawdzić” - mówiła urzędniczka.
O tym, że magistrat zapłaci „z góry” za usługę, która była w trakcie realizacji nie wiedziała zastępca prezydenta, Mirosława Dzika, której na co dzień wydział geodezji nie podlegał. Parafowała jednak faktury, bo prezydent i pierwszy jego zastępca byli wtedy na urlopie. O tej sytuacji nie wiedział także naczelnik wydziału geodezji Jacek Praszczyk, który powiedział, że A. Łękawa zapewniał go, iż do końca 2012 roku zlecenie będzie wykonane.
Gdy w marcu 2013 roku trwała kontrola NIK-u w urzędzie miasta, A. Łękawa powiadomił przełożonych o dokonanej operacji.
„Ja pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. Pan Łękawa powiedział, że nie chciał stracić dotacji i w obawie przed utratą finansowania zlecenia napisał, że zadanie zostało zrealizowane, mimo że było ono w toku. Ja tego nie komentowałam – przyjęłam do wiadomości” - zeznawała M. Dzika.
Zgodnie z przepisami dotacja celowa z budżetu państwa na zadania zlecone musi być wykorzystana na konkretne zadanie i być rozliczona do końca roku budżetowego. Jeśli zostałyby niewykorzystane jakieś pieniądze po zrealizowaniu zadania, to gmina musi je zwrócić. Podobnie w sytuacji, gdy dotacji samorząd nie zdąży wykorzystać.
A. Łękawa szczegółowo podał powody swojego zachowania. Opowiedział o wdrażanym w urzędzie nowym oprogramowaniu geodezyjnym, które niezbędne jest do usprawnienia działania całego systemu.
„Moją intencją było, aby wprowadzić układ 2000 nie powodując ponowienia całego postępowania. Jeszcze bardziej wydłużyłoby to proces wprowadzenia układu 2000, a i tak byliśmy opóźnieni. (…) To moje działanie było w interesie społecznym. Dotacja na 2013 rok na ten cel też byłaby przyznana, ale cały proces transformacji ewidencji odwlekłby się w czasie” - wyjaśniał geodeta miasta.
A. Łękawa pokrył z własnej kieszeni koszty odsetek od dotacji, którą wojewodzie zwróciło miasto.
Na 21 lutego sąd wyznaczył posiedzenie w sprawie urzędnika. Być może będzie chciał w jakiś sposób „wypremiować” zachowanie geodety, który cieszył się do tej pory dobrą opinią przełożonych i umorzy postępowanie ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu, na co wskazuje tryb rozpoznania sprawy.
Komentarze (13)
Płacić za coś czego nie ma, dziwne. Ale jak nie swoimi pieniędzmi operuje to tak jest. Skoro kasa byłaby też w 2013 roku to po co kombinować? Co się odwlecze, to nie uciecze. Tylko niekiedy trzeba trochę mocniej popracować... Bez programu. Jeżeli potrafi udowodnić, że ułatwił program życie petentom/klientom, to ok, ale jeśli to było tylko i wyłącznie po to aby ułatwić sobie pracę, wtedy przykładnie ukarać aby innych nie ciągnęło do takich wałów.
Trudno wymagać o d szeregowego pracownika żeby wszystko wiedział, co jest w obowiązku geodety.
Przepisy w Polsce są trochę niezrozumiałe. Pod każdym dokumentem musi się podpisać kilka osób. Takie są przepisy. Prezes lub dyrektor musi się pod wszystkim podpisać, pomimo tego, ze dostaje do podpisu dokumenty z różnych dziecin.
A co mówią przepisy?
Parafowanie to poświadczenie dokumentu skróconą postacią podpisu (czyliparafką). Parafowanie stosuje się np. do kopii dokumentów, dokumentów roboczych, dokumentów o mniejszym znaczeniu, oraz dokumentów wymagających zatwierdzenia. Stąd w znaczeniu prawniczym parafowanie to takie podpisanie umowy, które nie niesie za sobą żadnych skutków prawnych, a jedynie oznacza zgodność i dobrą wolę stron przed podpisaniem dokumentu końcowego. Parafa nie jest pojęciem zdefiniowanym w polskim prawie[1] choć istnieje w orzecznictwie[2].
W procedurze zawierania umów międzynarodowych, oznacza podpisanie dokumentu dokonywane zazwyczaj przez urzędników niższej rangi - np. pełnomocników rządów. Oznacza ono, że treść umowy została ostatecznie uzgodniona, a sam dokument oczekuje na podpisanie przez wyższych urzędników. Parafowanie stosuje się najczęściej wtedy, gdy zamierza się nadać danej umowie międzynarodowej szczególną wagę i oprawę.
Dlaczego burmistrz Sokoliński milczy i nie chce się wypowiedzieć w sprawie zleceń Urzędu Miejskiego w Szklarskiej Porębie dla jego prywatnej księgarni?
Dlatego, że nie ma obowiązku odpowiadać na anonimowe bluzgi nawet jeśli specjaliście od sekt i byłemu posłowi UP ze Szklarskiej wydaje sie ze sa to powazne pytania.
Pracownica wydziału geodezji: "Ja nie mam zielonego pojęcia, na czym polega sprawdzenie wykonania prac. Dla mnie zapis wykonanie mapy numerycznej nic nie mówi. To trzeba mieć wykształcenie geodezyjne, żeby to sprawdzić"
Dobrze wiedzieć, że pracownicy wydziału geodezji nie mają zielonego pojęcia na jej temat, ani wykształcenia w tym kierunku. Jestem pewny, że w innych wydziałach jest tak samo, bo nie raz się już o tym przekonałem. Za to ludzie z odpowiednim wykształceniem chodzą bezrobotni i nie ma dla nich stołków w urzędzie.
no no to sie nazywa malwersacja i oszustwo i nie radze tego kryc , bo z tego wynika dla mnie jasno ze w urzedzie kazdy przedzie i kreci, a mentne tlumaczenia tego pana sa brane tylko dlatego pod uwage bo podpisala Dzika , tylko dlaczego on czekal az wszyscy wazni pojdą na urlop i dlaczego dopiero gdy NIK badal on on ytm powiedzial, zatrzepotaly mu sie majty ze strachu?
Ktoś kiedyś powiedział: "jeżeli w czasie kontroli w urzędzie nie stwierdzi się jakichkolwiek niezgodności z prawem, to ten urząd nie jest dla ludzi!" Prawo, zwłaszcza polskie prawo, jest pełne wzajemnych sprzeczności, niedopowiedzeń, a czasami wręcz zbyt dokładnych zapisów. Urzędnik jeżeli chciałby przestrzegać wszystkich zapisów takiego "prawa" w zdecydowanej większości spraw musiałby orzekać: "NIE!". Pan Andrzej Łękawa ma niewiele już dni do emerytury, bo inaczej jak znam życie byłby ortodoksyjny i załatwił "sprawę" zgodnie z literą tego prawa. A że potem zarzucano by mu, że niezgodnie "z duchem" to i tak nic by mu nie można było zrobić. Czytam czasami ataki na urzędnika że komuś "coś" nie przyznał bo miał np. mieszkanie o 20 - 30 cm2 większe niż jest zapisane w kimś tam akcie prawnym. Odsądza się go od czci i wiary, że bezduszny! Kiedy pokaże rozsądek i "duszę" to jak widać też źle!?!?
Jak by się nie obrócić to d...pa z tyłu! Bo nie ma ludzkiej możliwości aby wszystkie mogące się wydarzyć okoliczności ująć w formie aktów prawnych, więc...
Mam nadzieję, że pan Andrzej wyjdzie z tego czysty!
"..umorzy postępowanie ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu, na co wskazuje tryb rozpoznania sprawy...." to skandal, bowiem tak deprawujemy innych POTWIERDZENIE NIEPRAWDY TO OSZUSTWO! jakby na to nie spojrzeć, a już jeśli czyni to urzędnik państwowy to ELIMINUJE GO TO JAKO OSOBĘ WIARYGODNĄ REPREZENTUJĄCĄ PAŃSTWO- CZEŚĆ I KROPKA. NIE MOŻNA JEJ nigdy ZAUFAĆ W ŻADNYM WZGLĘDZIE PONADTO jest to SPIRALĄ DLA INNYCH, KTÓRZY POTRAKTUJĄ TO JAKO PRECEDENS! TO URZĘDNIKÓW popełniających takie czyny należny karać wyjątkowo surowo jako Stróży prawa i jego przedstawicieli - to oni winni świecić przykładem a nie przekrętami. „.Firmy jednak zlecenia nie zrealizowały, ale wystawiły faktury.” .SZKODLIWOŚCIĄ JEST JUŻ SAM FAKT POŚWIADCZENIA NIEPRAWDY - ZATEM WOLNA AMERYKANKA ? PRACA NIK ZNIWECZONA - ŚRODKI PIENIĘŻNE STANOWIĄCE WYNAGRODZENIE ZA wykonaną PRACĘ generowały zatem zbędne koszty - więc NIK do likwidacji najlepiej nieprawdaż?! ZNIKOMA DLA KOGO? BO DLA MNIE NIE!
I tak np. również DYREKTOR JEDNEJ Z JELENIOGÓRSKIEJ INSTYTUCJI OCHRONY ZDROWIA PUBLICZNEGO POŚWIADCZYŁ NIEPRAWDĘ W DOKUMENTACH pracowniczych O ODBYTYM SZKOLENIU Z zakresu BHP, KTÓRY BYŁ NA ZWOLNIENIU LEKARSKIM (A i ponadto PRACOWNIK MIAŁ OGRANICZONY DOSTĘP DO SWOICH AKT OSOBOWYCH więc późno się o tym dowiedział …(to już inny wątek - zgodny z rzeczywistością choć może dziwić) - UMORZONO POSTĘPOWANIE BO..., I co nie ma kary - to hulaj duszo… PO RAZ DRUGI ŁATWIEJ I poniekąd potencjalne przyzwolenie czy niedoskonałość prawa? i tu już nawet bez szacunku do wymiaru sprawiedliwości JAKIM JEST SĄD następne potwierdzenie nieprawdy jak z płatka i z jaką euforią po rozprawie obwieszczony wynik o wygranej w oparciu o poświadczenie nieprawdy w miejscu pracy… I TAK MOŻNA BEZ KOŃCA JAK RAZ SIĘ UDA….
A kosztów nie łaska policzyć!
ZA KURS BHP ZAPŁACONO firmie zewnętrznej – pracownik nie przeszkolony, nasuwa się też pytanie ilu pracowników potencjalnie nie było obecnych na szkoleniu i mogło mieć wpięte certyfikaty, że je odbyły. TAK NIGDY NIE ZMIENIMY KULTURY W DYSKURSIE ODPOWIEDZIALNOŚCI URZĘDNIKA i nie zminimalizujemy kosztów generowanych przez takie czyny. Kosztów pracy osób zagazowanych: w kontrolę np.NIK,PIP, ZUS wyjaśnianie: policja / prokuratura a wreszcie kosztów rozpraw sadowych!zwolnień z pracy świadków itp.Są to nasze społeczne koszty, których należy unikać poprzez egzekwowanie prawa również do urzędników! kosztów potencjalnych układów z firmami…….
Od czasów komuny niewiele się zmieniło, nadal istnieją "zaczarowane" terminy po przekroczeniu których pozostaje "czarna dziura". Za komuny terminy te wyznaczał koniec kwartału, roku czy pięciolatki. Obecnie koniec roku, skutkiem przekroczenia jest przepadek "niewykorzystanych" środków budżetowych. Najprościej byłoby, z końcem roku odesłać pieniadze wojewodzie i mieć wszystko z głowy. Jednak życie jest o wiele bogatsze niż przewidzieli to księgowi. Dobrze że są jeszcze urzędnicy, którzy podejmują ryzyko dla dobra społecznego czyli dla nas wszystkich.
to nie ryzyko - to poświadczenie nieprawdy = oszustwo Prawo = prawo la wszystkich.
Kto raz popełni czyn niecny bezkarnie powtórzy go niebawem i na pewno uwzględni własny interes.
Nie lubię polskiego prawa bo jest złe, ale go przestrzegam bo tylko tak można zmusić ludzi do jego zmiany.
To że ktoś nie przestrzega złego prawa i podkłada się by mogło ono dalej funkcjonować jest zatem błędem i nie powinno być karane.