Wszystko się działo na jednej z lubańskich stacji paliw. Pozostawiona na dachu wozu saszetka z dokumentami, kartami kredytowymi i kwotą ponad 3 tys. zł zsuneła się tuż po ruszeniu auta. Po chwili nadjechał kierowca z Jeleniej Góry. Podniósł saszetkę, wrzucił do auta i po zatankowaniu odjechał. Właściciel dość szybko zorientował się, że nie ma dokumentów i pieniędzy. Wrócił, pytał, szukał, a w końcu zgłosił na policję kradzież. Tymczasem znalazca, pochłonięty swoimi sprawami, znaleziskiem zajął się dopiero wieczorem. Podjechał na policję w Jeleniej Górze i zgłosił, że posiada czyjąś zgubę. Wiadomość szybko dotarła do właściciela. Cieszył się tyleż z odzyskanych pieniędzy, co z dokumentów, których odtworzenie wymagaloby wielu zabiegów, czasu i środków. Policjanci, doceniając postawę znalazcy, radzą, aby w podobnych wypadkach dawać znać tuż po znalezieniu cudzej własności. Uniknie sie wówczas rozpoczęcia procedur no i oszczędzi się nerwy roztargnionego właściciela.
Komentarze (4)
Gościu cały dzień się zastanawiał co zrobić, oddać, czy nie? Dobrze, że sumienie nie dało mu spokoju i uczciwie oddał zgubę. Pamiętajcie, że każdy dobry uczynek wraca do nas podwójnie.
przecież bez trudu by go namierzyli po nr-ach rej. na stacjach jest monitoring, myślał, myślał i...
"Tymczasem znalazca, pochłonięty swoimi sprawami, znaleziskiem zajął się dopiero wieczorem. "
Uczciwy znalazca przemyślał sprawę i oddał saszetkę.
I słusznie postąpił, uczciwy znalazca to ładnie brzmi.