Na rynku jest już co prawda wydawnictwo do nauki języka, obejmuje 2150 słów, ale pochodzi z lat 70-tych. - Ta książka jest przestarzała, są tam takie słowa jak milicja, sputnik, adapter, a brakuje takich codziennych, jak bankomat, bilard – mówi Kosiba. - Dzisiaj idziemy do baru i pijemy drinki, tam nie ma hasła bar, drink.
Nad leksykonem pracuje cała grupa tłumaczy. Propozycja ukaże się do końca tego roku bądź na początku przyszłego roku. - Przygotowaliśmy już pierwszy podręcznik do nauki języka migowego, wg naszego autorskiego programu. Jesteśmy w trakcie opracowania książki dla dzieci niesłyszących. Będą mogły się uczyć zarówno tekstu, zobaczyć ilustrację oraz znak migowy. To w oparciu o metodę Domana. To rzecz, której w Polsce nie ma – mówi Kosiba.
Stowarzyszenie GEST działa od kilku lat, zrzesza wykładowców z naszego regionu, od Jeleniej Góry po Bogatynię. Prowadzi systematyczne szkolenia z zakresu języka migowego. Jak mówi O. Kosiba, chętnych nie brakuje.
- Wkrótce język migowy ma stać się językiem urzędowym w Polsce – uzasadnia. - Jest już projekt założeń do stosownej ustawy. On stwarza ludziom niesłyszącym szansę na komunikację z codziennym życiu.
Ustawa przewiduje głównie szkolenie w sektorach samorządowych, dla pracowników urzędów miast, starostw, jednostek podległych. Po to, by mogli porozumiewać się z niesłyszącymi klientami tych urzędów.
Jak mówi tłumaczka GEST-u Eliza Cygan, język nie jest trudny i można się go szybko nauczyć. - Bardzo dużo jest znaków skojarzeniowych - przyznaje. - Są dwa tory języka migowego: system i język naturalny. My na kursach uczymy się systemu z elementami języka naturalnego. Ten naturalny wynika ze specyfiki środowiska, nie ma go w książkach. Jeśli ktoś by chciał go się nauczyć, to musiałby zatkać sobie uszy i wkroczyć w świat głuchych.
Eliza prowadzi zajęcia na dwóch kursach, m.in. w Jeleniej Górze. Skąd zainteresowanie miganiem? - To zaczęło się od czasów studiów, tam mieliśmy język migowy jako przedmiot obowiązkowy – mówi. - Poszłam tą drogą, szukałam kogoś, żeby nauczyć się więcej. Znalazłam w internecie kontakt do Olgierda Kosiby.
Dlaczego ludzie przychodzą na kurs? - Albo w pracy mieli kłopoty komunikacyjne z niesłyszącymi, albo wiążą z tym swoją przyszłość, chcą pomóc tym osobom – mówi Eliza Cygan. - Albo też i z czystej chęci zysku. Ustawa, która wejdzie, da wykwalifikowanym pracownikom dodatek do wynagrodzenia.
- Problem komunikacji z niesłyszącymi jest olbrzymi. Ostatnio zapytałem koleżankę z Kowar, jak wygląda jej wizyta u fryzjera. Powiedziała, że raz była sama i wyszła z płaczem, odtąd zawsze chodzi z tłumaczem. My, słyszący, nie przywiązujemy do tego w ogóle wagi. Używamy różnych określeń, które są dla nas naturalne jak np. balejaż, a dla niesłyszących to droga przez mękę. To tylko przykład z fryzjera, ale życie nie składa się tylko z układania włosów – zakończył prezes towarzystwa GEST.
Komentarze (1)
:woohoo: ... ale to musi być fajne tak gadać rękami :woohoo: