To się działo w sobotę koło południa. Wilczur był wycieńczony, gęsta sierść oblodzona. Stał na środku zaśnieżonego świata, nieruchomy, jakby pogodzony ze swoim losem. Pan Andrzej z żoną jechali akurat tą drogą. - Zobaczyliśmy wielką skorupę lodu, ledwo się ruszał. Podjechaliśmy otworzyłem tylną klapę auta, ale nie był w stanie wejść. Musiałem go przenieść. Obawiałem się tak bliskiego kontaktu z dużym nieznajomym psem, ale nie było wyjścia. Na szczęście pies okazał się przyjazny i ufny – opowiada mężczyzna. Pies w samochodzie zachowywał się bardzo spokojnie. Pan Andrzej zawrócił do Kopańca, żeby pomóc psu dojść do siebie – ogrzać go, nakarmić.
Gdy już sytuacja wydawała się opanowana, pan Andrzej postanowił poszukać dla psa pomocy. Sam nie mógł go zabrać na stałe, bo w jego domu królują koty – ma ich dziewięć, wszystkie przygarnięte. Pan Andrzej zadzwonił do najbliższego schroniska dla zwierząt w Jeleniej Górze. - Powiedzieli mi, że psa nie przyjmą, bo dzwonię z Kopańca, a nie z terenu Jeleniej Góry. Kiedy dopytywałem, jak mogę to jednak załatwić, usłyszałem, że zajmą się zwierzakiem, jeśli przedstawię jakiś wniosek, skierowanie z urzędu miasta. Była sobota... - opowiada pan Andrzej. Pracownik schroniska poradził przy tym na przyszłość, żeby w podobnych przypadkach nie zabierać psa, ale zadzwonić do nich i prosić o interwencję. Na to pan Andrzej skontaktował się z jeleniogórską strażą miejską. Znowu dowiedział się, że nie podejmują działań poza miastem. Ten kontakt okazał się mimo wszystko owocny, bo po konsultacji, ze względu na wyjątkową sytuację, ustalono, że pan Andrzej może przywieźć psa do schroniska. Na miejscu mężczyzna dowiedział się, iż z jego opisu wynika, że pies znaleziony został poza terenem Jeleniej Góry i kto inny powinien się nim zająć. Pana Andrzeja mocno zirytowały te administracyjne uwagi, ale ostatecznie docenił dobroduszność pracowników schroniska. Pies znalazł tu swoje tymczasowe miejsce. Te perypetie skończyły się bardzo szybko. Na stronie jeleniogórskiego schroniska umieszczono zdjęcie wilczura i już po trzech godzinach zgłosił się po pieska właściciel. - Jestem bardzo zadowolony z szczęśliwego końca. Uważam jednak, że w podobnych przypadkach należałoby odłożyć wszelkie biurokratyczne wymogi i po prostu pomóc zwierzakowi. Doceniam ludzi, którzy mimo wszystko pomogli w tej trudnej sytuacji – podsumowuje pan Andrzej.
Jak postępować w przypadku, kiedy trafimy na bezdomnego psa lub kota? - Jeśli to się dzieje na terenie Jeleniej Góry, to zawiadamiamy straż miejską, a ona dalej wie co ma robić. Jeśli do takiego przypadku dojdzie poza Jelenią Górą, należy zawiadomić gminę w której się to zdarzyło, np. kogoś od zarządzania kryzysowego. W tym przypadku pan który znalazł psa w Rybnicy powinien skontaktować się z gminą Stara Kamienica, z którą mamy podpisaną umowę. Gmina wystawia zlecenie, a nasze schronisko zajmuje się psem – wyjaśnia sposób postępowania w podobnych przypadkach Zbigniew Rzońca, rzecznik prasowy MPGK w Jeleniej Górze.
Na zdjęciu uratowany wilczur w domu pana Andrzeja.
Komentarze (10)
Wspaniali ludzie i jednocześnie podli ci właściciele czworonoga. Postawić tych ****ów w mróz i śnieg na drodze i niechby poczuli co to znaczy !!!
W artykule nie ma że zostawił go tam właściciel.Przecież po trzech godzinach go odebrał.Tytuł tylko przeczytałeś?
Nie ma rasy psa "wilczur" . Ten pies, to owczarek niemiecki.
Jak nie mamy nic mądrego do napisania damy coś o pieskach ha ha
Wspaniała straz miejska i pracownicy schroniska ze przyjęli psa po wielkiej awanturze pana andrzeja skontaktowanie sie z daną gminą po 15 graniczy z cudem schronisko jest od pomagania a nie robieniem problemow zwlaszcza ze jest zima
"W tym przypadku pan który znalazł psa w Rybnicy powinien skontaktować się z gminą Stara Kamienica, z którą mamy podpisaną umowę. Gmina wystawia zlecenie, a nasze schronisko zajmuje się psem – wyjaśnia sposób postępowania w podobnych przypadkach Zbigniew Rzońca, rzecznik prasowy MPGK w Jeleniej Górze."
Rżnońca g****ońca jak zwyklońca. Na ch..j kontaktować się z gminą jak i tak podpisana jest umowa - aha potrzebny jest papierek, którego nikt w sobotę i niedzielę nie wystawi. Ludzie ogarnijcie się przez takie formalizowanie życia życie tracą bezbronne i niewinne stworzenia o ludziach już nie wspomnę, bo przypadków śmierci przed fabrykami zdrowia było już mnóstwo.
Jaki Łużniak takie miasto. Papierki rzecznicy procedury koszty. I interes się kręci.
brawo dla pana Andrzeja! oby jak najwięcej takich wrażliwych ludzi! pozdrawiam!
Dziękuję Państwu...
Brawa dla Pana Andrzeja. Jedyne nieporozumienie dla mnie to zachowanie schroniska. Co to za różnica gdzie pies został znaleziony. Schronisko ma obowiązek udzielenia pomocy. Gdyby nie interwencja straży miejskiej(choc raz się na cos przydali)to co miał zrobić ten Pan wyrzucić pieska pod schroniskiem??