To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Ale książka! – "Zapora"

Ale książka! – "Zapora"

Tłem dla dobrej powieści kryminalnej nie musi być Glasgow, Wrocław, Bangkok czy miasto w ogóle. W oczekiwaniu na kolejną książkę Huberta Hendera przypominamy jego debiut literacki, którego akcja toczy się tuż obok, w miejscach znanych każdemu z nas.

Zapora w Pilchowicach - druga, co do wysokości i czasu powstania, tego typu budowla w Polsce. Ulubione miejsce dla wakacyjnych zdjęć. Jezioro Pilchowickie latem… z malowniczo położoną stacyjką (jej urokowi nie oparł się reżyser Jerzy Passendorfer, w którego filmie „Skąpani w ogniu” tu właśnie spotykają się główni bohaterowie grani przez Beatę Tyszkiewicz i Stanisława Mikulskiego), z tajemniczym (znów jednym z najwyższych w Polsce) mostem kolejowym. A czy wyobrażacie sobie te same miejsca w listopadzie, gdy spowija je (wcale nieromantyczna) unosząca się znad jeziora mgła, gdy nieustannie pada zimny deszcz, wieje przenikliwy wiatr, a z pobliskich lasów dochodzą przerażające odgłosy cierpienia? W takiej scenerii odgrywa się akcja powieściowego debiutu Huberta Hendera. Serię wstrząsających wydarzeń, makabrycznych zbrodni próbują rozwikłać policjanci z Jeleniej Góry. Muszą zmierzyć się z psychopatyczną osobowością mordercy, a także z sekretami, których rozwiązanie skrywają być może tajemne zakamarki archiwum miejskiego.

(KH)

Zapraszamy do lektury: H. Hender „Zapora”, wyd. Oficynka, 2013. Książka jest dostępna w Wypożyczalni Głównej, Filii nr 3 Książnicy Karkonoskiej.

Gorąco polecamy

 

Komentarze (5)

To książka dla osób o bardzo mocnych nerwach, mocno ocieka krwią.

Nędza... Naprawdę próbowałem przeczytać, ale książka w większości składa się ze zdań, które pijany student polonistyki próbuje wypowiedzieć przed wejściem do domu w celu przekonania wszystkich o swojej trzeźwości... "Nagle stanął w miejscu. Wstrzymał na moment oddech. Znów ten przerażający pisk. Wyraźniejszy niż poprzednim razem. Ale wciąż dochodził z tego samego miejsca.", "Podszedł do roweru i zaczął się zastanawiać, co ma robić dalej. Myśli kłębiły mu się w głowie. Żadna z nich go nie uspakajała. Nie chciał jechać w tej ciemności, ale jednocześnie musiał się stąd wydostać" - styl podobny do pewnej "redaktorki" z konkurencyjnego portalu... Panie Hubercie, poczytaj Pan Wrońskiego, Bondę, Krajewskiego, Miłoszewskiego czy choćby Grzegorzewską a dopiero potem pisz Pan...

Super książka na długi wieczór, trzyma w napięciu, a o to chodzi w kryminałach, no i świetnie wykorzystany koloryt lokalny, a do smakowania zdań to lepiej mieć przy łóżku choćby Lalkę. Nie wymagajmy od lektury rozrywkowej zbyt wiele. Miłoszewski jest bezkonkurencyjny, ale z Krajewskim to przesada. Te powydziwiane zbrodnie to raczej temat dla psychiatry i patologa. Ja się i tak cieszę, że ktoś jeszcze czyta polskie kryminały i do tego dzieją się one na moich ukochanych terenach.
Pozdrowienia dla czytającego bractwa.

Widzę, że kolega z 09:52 zamilkł a szkoda - masz kolego całkowitą rację! Widzę, że twórczość polskich autorów kryminalnych jest koledze znana i szacun w związku z tym! A argumenty kolegi Pilchowiczanina? No cóż... Książka "trzyma w napięciu"? Faktycznie, napięcie rośnie, jak czytamy zdania brzmiące jak szczekanie Niemca. Sklecenie zdania złożonego przerasta autora? Koloryt lokalny? Owszem, jest, i jest to chyba jedyny plus tego "kryminału". Niestety ten plus nie jest w stanie przysłonić minusów. Pisze kolega, że do smakowania zdań to lepiej mieć przy łóżku lalkę. Nie bardzo wiem, czy chodzi o "Lalkę" Prusa aka Głowackiego czy o Lalkę (od wielkiej litery, bo może spersonalizowana) dmuchaną ze sklepu dla dorosłych? "Nie wymagajmy od lektury rozrywkowej zbyt wiele" - jasne, czytajmy wypociny na poziomie gimnazjalisty (ale z kolorytem...), potem skupmy się tylko na historyjkach obrazkowych a potem wskoczmy na drzewa... A Krajewski? Może udziwnione zbrodnie, może patologia (od tego jest patolog, tak?), ale czyta się go (przepraszam, Go) jednym tchem. W przeciwieństwie do Hendera. Pozdrawiam również, ucałowania dla małżonki...

Więcej życzliwości - młody jest, debiutant. Poczekajmy na następną książkę. Może jeszcze będziemy dumni, że to nasz krajan? A co do naszych asów kryminalnych, to ostatnio czytałem Grzegorzewską. Kobieta w słowach nie przebiera, ale poza tym mocna rzecz. A w kategorii "koloryt lokalny" to jeszcze jest Chmielarz, wprawdzie tylko jedna książka - "Farma lalek" (może te lalki miał na myśli Pilchowiczanin), ale zawsze coś. Również pozdrowienia dla miłośników kryminału i ich małżonek (one chyba wolały jednak porucznika Borewicza).