
Urodzinowe przyjęcie było niespodzianką.
-Jesteś Zosiu ze mną od samego początku – tłumaczył się Tomasz Lis, sprawca całego urodzinowego zamieszania. Były życzenia, podarki i ogromny urodzinowy tort. Zofia Kopczyńska nieustannie powtarzała: „nie zasługuję na to, tyle zamieszania z mojego powodu”.
-Nie rozmyślałam, ile zawdzięczam jodze, zorientowałam się dopiero, kiedy zobaczyłam moje niesprawne młodsze koleżanki – opowiadała siedząc boso na macie. Do przepisu na taką sprawność w jesieni życia dorzucić może... spanie na podłodze na macie i kocu.
Biedne wesołe dzieciństwo
-Babciu, opowiedz nam o swoim biednym wesołym dzieciństwie – proszą często wnuki. Zofia Barbara opowiada wtedy o śląskim podwórku, prostych zabawach, okupacji i ćwiartce chleba, który tuliła do sukienki jak skarb.
Urodziła się 4 grudnia, w „Barbórki”, w Rudzie Śląskiej. „Ale ślązaczką nie jestem” - dodaje szybko. Podczas okupacji mama wychowywała trójkę dzieci. Z dzieciństwa najlepiej pamięta noc, kiedy od północy do szóstej rano stała w kolejce po chleb. Raniutko pachnący bochen mama podzieliła równo na cztery części. „Tak jedzcie, żeby wystarczyło do końca dnia” - upomniała dzieci.
-Siedziałam przy piecu, chleb tak pachniał, zjadłam całą ćwiartkę od razu, a łzy mi ciekły jak grochy – od tamtej pory chleb jest dla niej świętością.
-Później, nawet kiedy w dorosłym życiu dobrze mi się powodziło, nie potrafiłam już żyć dostatnio – opowiada – Jem skromnie, kasze i twarożek z miodem wystarczają, może w skromnym jedzeniu tkwi tajemnica długowieczności – dzieli się swoim doświadczeniem pani Zosia. Gorąco poleca - nie tylko joginom – naturalne lekarstwo jakim jest... pokrzywa.
-Zbieram ją od marca do jesieni, dodaję do sałatek, a nawet zagryzam do chleba zamiast kiełbasy – uśmiecha się pani Zosia.
Pielęgniarka, nauczyciel, joginka
Przez 43 lata swojego zawodowego życia Zofia Barbara Kopczyńska pracowała jako pielęgniarka i nauczyciel zawodu w szkołach medycznych. W Jeleniej Górze mieszka od 1959 roku. W latach 80. przez trzy lata pracowała w Libii jako przełożona polskiej grupy medycznej pracującej na „sztucznej nerce”.
Swoją przygodę z jogą pani Zosia rozpoczęła w szkole jogi Tomasza Lisa w wieku... 62 lat.
-Jestem twarda z charakteru, taki pedagog ze mnie, kiedy powiedziałam, że będę chodzić na jogę, czynię tak do dziś.
Nie wie, co znaczą problemy z kregosłupem. Słabiej słyszy, ma problem z równowagą, ale wystarczy, że asany na jodze ćwiczy w pobliżu ściany – to pomaga. W wieku 80 lat prowadzi dom, uprawia ogród, daje korepetycje z języka niemieckiego, a w każdy piątek przyjmuje swoją rodzinę na domowym obiadku.
-Żyję skromnie, marzeń nie mam, bo w Australii syna i wnuka już odwiedziłam – zastanawia się nad priorytetami - W życiu najważniejsza jest miłość i wzajemne poszanowanie. Może spełniona do końca nie jestem, ale... nie żałuję niczego.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Komentarze (3)
Niesamowite. Nie zgadłbym ile ma lat.
gratulacje !!!! i 100 lat
Zosia to naprawde wspanialy czlowiek,ktory nigdy nie przechodzi obojetnie obok osoby potrzebujacej pomocy...Przy tym bardzo skromna, pracowita,oddana,cierpliwa,pogodna.....Z calego serca zycze Jej bardzo duzo zdrowia, i kolejnych jubileuszy