To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

W Bogatyni wybrano najlepszych łgarzy

W Bogatyni wybrano najlepszych łgarzy

W sobotę 18 kwietnia w Bogatyńskim Ośrodku Kultury po raz 32   blagierzy z całej Polski rywalizowali o tytuł Króla i Księcia Łgarzy w Turnieju Małych Form Satyrycznych. W kategorii głównej - satyryczną prezentacje sceniczną - ten tytuł przypadł Szymonowi Łątkowskiemu z Koszalina.

Tytuł Króla Łgarzy 2015, to także nagroda finansowa, w wysokości 7.000 zł, ufundowana przez burmistrza Bogatyni oraz statuetka Kozła autorstwa prof. Piotra Gawrona z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, ufundowana przez ministra kultury.

Publiczność, jako laureata swojej nagrodę w wysokości 1.500 zł. (fundator: Bogatyński Ośrodek Kultury) wybrała Damiana Kubika z Dąbrowy Górniczej.

Jury  (przewodniczącą tego grona była Maria Czubaszek) oceniło autorskie teksty satyryczne i uznało za najlepszy napisany przez „Macieja Gardziejewskiego z Warszawy „Poranek hipochondryka”. Kolejnymi nagrodami wyróżniono: Damiana Kubika (raz jeszcze), Mieszka Minkiewicza z Białegostoku  oraz zwycięzcę dwóch poprzednich edycji turnieju -  Kabaret INACZEJ z Białegostoku.

Wybrano też najlepszą pracę konkursu na rysunek satyryczny. Z 36 nadesłanych prac 15 autorów za najlepszy uznano, i uhonorowano nagrodą ministra kultury nagrodę w wysokości 1000 zł, rysunekMacieja Trzepałki z Zabrza pt. „Modlitwa wakacjusza”.

(zdjęcia i nagrodzony tekst ze strony organizatorów konkursu)

 

Maciej Gardziejewski

Poranek hipochondryka

Śni, że budzi się zdrowy jak ryba. Matko Boska! Otwiera oczy i czuje, jak kamień spada mu z serca i zalega (dzięki Bogu!) na wątrobie. To tylko sen. Bardzo depresyjny, ale – na szczęście – tylko sen. Co za ulga? Aż przez, niepokojąco długi, ułamek sekundy czuje się lepiej, to znaczy, gorzej. I tak się (znów) denerwuje, że aż czuje się jeszcze gorzej (to znaczy, lepiej).
Nagle, znikąd, pojawia się niezawodny ból głowy. Jak zawsze, pojawia się podstępnie, narasta, odbiera resztki nadziei (to znaczy, daje nadzieję) a bijące – mocno, jak Andrew Golota, się w myślach – serce i pot zraszający czoło, nie napawają optymizmem (to znaczy, napawają optymizmem).
Organy wewnętrzne demonstracyjnie milczą, przyczajone do bolesnego ataku; dałby (z rozkoszą) całą rękę, że to, czy i kiedy zaatakują, to tylko kwestia czasu. Niewiarygodnie sprawne kończyny są nawet gotowe podjąć podejrzanie usłużną współpracę, ale za to głęboko ukryte zwyrodnienia i stany zapalne, czekają by zaatakować w najmniej spodziewanym (to znaczy, w jak najbardziej spodziewanym) momencie.
Nagle (trzymając się kurczowo faktów, to nie tak nagle, a bardziej znienacka, a nawet, nie tak znienacka, co „można się było tego spodziewać”) czuje drętwienie środkowego palca prawej ręki. Trzy palce zgięte wpół (ze śmiechu? – taki żart na łożu śmierci) ciepłe, zbielałe, zakończone paznokciami, dociśnięte rumianym kciukiem do bezradnej dłoni. Drętwienie promieniuje do łokcia. A może to drętwienie łokcia promieniuje do środkowego palca? Może. Nie wykluczone, że to niezależne drętwienie łokcia od środkowego palca, i środkowego palca od łokcia promieniują do drętwiejącego środka całego przedramienia.
Potężne kichnięcie wyrywa go z głębokiego snu. Rany Boskie! Śniło mu się, że się obudził, bo śniło mu się, że się obudził zdrowy jak ryba? Chryste Panie! To był sen? Szkatułkowy, sen we śnie? Ma nadzieje to znaczy, (tym razem to nic nie znaczy) że tym razem obudził się rzeczywiście. Śnić, że… Nie, to jest jakieś chore.
Podejrzliwy, nieufny i czujny – wzdycha. I znów potężnie kicha. Chmura gazu z zakatarzonego kinola, opada mu na twarz. Coś (co?) wylatuje z nosa i toczy się po kołdrze. Matko przenajświętsza! Musi to znaleźć, może dadzą radę to przyszyć? Może to jakaś istotna część nosa i nie będzie czuł zapachów. A może to jakiś filtr i przeciwnie, będzie węszył na odległość kilometrów, jak pies. E, to nie byłoby takie głupie.
Twardy jak deska jasiek, wypełniony sierścią drobiu (obrzydliwość!) wpił mu się w tył głowy. Jak to się nazywa, to w środku? Wsypa? Wsypa. Chyba ma coś wspólnego z partyzantką, z konspiracją. Wsypa. Wszyscy wpadają: aresztowania, przesłuchania, rączki, rączki Kloss, Masakra!
Źle powleczony koc gryzie. Koc gryzie! Coś stęknęło w materacu (to, na pewno, nie jest sen?), jakby materac dźwigał go na grzbiecie, resztkami sił. Ten go dźwiga i stęka, ten go gryzie. Normalnie, wpadł w łapy jakichś oprawców. Boże, skróć me męki! Skróć memęki? To słuch czy psychika? Coś wyłączyło spację, jasny gwint! Memęki skróć me, Boże!
Poruszył nogą i strzeliło mu w kolanie. Wyskoczyło czy wskoczyło na swoje miejsce?
Czuje, że mógłby wstać (to znaczy, że nie może wstać) i to odbiera mu chęć do życia (to znaczy, chce mu się żyć). I wstaje.
 

Modlitwa wakcjusza.jpg

Komentarze (1)

Jednogłośnie wygrał Marcin Zawiła z Jeleniej Góry. Gratulujemy!