To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Trener Sudetów nie potrafił odejść

Trener Sudetów nie potrafił odejść

Ireneusz Taraszkiewicz od lat związany jest z jeleniogórską koszykówką. Nadal chce prowadzić zespół koszykówki - Sudety, ponieważ ma sentyment zarówno do swojego powołania jak i miasta rodzinnego, a także stawia sobie kolejne, ambitne cele. Po raz kolejny chce awansować ze swoimi podopiecznymi na zaplecze koszykarskiej ekstraklasy. Czy mu się uda?


Rozmowa z Ireneuszem Taraszkiewiczem - trenerem Sudetów.

Mówił pan, że zostanie w klubie jeśli zostaną spełnione warunki czyli przede wszystkim wypłaty zaległych pensji. Czy warunki zostały spełnione i czy będzie pan trenował zespół w tym sezonie?

- Ja cały czas chciałem prowadzić ten zespół, wracając w 2004 roku miałem na uwadze i na ambicji, aby promować ten zespół. Na dzień dzisiejszy nie wszystkie warunki zostały spełnione, dalej czekam na podpisanie kontraktu, ale wtedy gdy będzie znany sponsor, bo nie chciałbym rozmów wirtualnych. Koszykówka zawsze była moim życiem. Ja mogłem odejść z Sudetów, ponieważ nie było pieniędzy, mogłem powiedzieć "do widzenia" tak jak powiedzieli to zawodowcy do, których mimo wszystko nie mam pretensji. Ja, jednak tak nie potrafiłem. Jestem takim patriotą i skoro przechodzimy dobre chwile to i te złe powinniśmy przechodzić razem.

Przygotowania pańskiego zespołu ruszyły bardzo późno, a to ze względu na późne rozmowy z zawodnikami i remont hali. Czy odbije się to na zespole, który ma walczyć o najwyższe cele i jak te przygotowania będą wyglądały?
- W tym roku przygotowania nastąpiły późno, zawsze było to na początku sierpnia i może to mieć wpływ tylko na początkową fazę sezonu. To ze względu, że do końca nie było wiadomo czy będziemy grać czy nie. Chodzi o to, aby przygotować się fizycznie i będziemy szli tą utartą drogą z poprzednich sezonów. Bardzo dużo ćwiczeń na siłowni, praca nad wytrzymałością poprzez godzinne biegi, a gdy skończy się remont to skupimy się przede wszystkim na tym, aby zgrać zespół i zagrać jak najlepiej na początku sezonu. Wtedy atmosfera w zespole będzie rosła, aby kibice, których z pewnością na początku będzie sporo nie zrazili się do nas.

Czy ten skład, który się krystalizuje wystarczy, aby awansować?

- Dwa lata temu starczyło, bo są niemal wszyscy chłopcy z tego zespołu, który awansował, więc czemu nie miałby teraz. Zawodnicy znają się, rozumieją ze sobą, a to jest ważne, aby stworzyć odpowiednią atmosferę. Mają różne doświadczenia i chcą wracać do nas. Widać, że w Jeleniej Górze jest dobry klimat do koszykówki.

Co trzeba zrobić, aby znów awansować?

- Musimy dobrze zacząć, podobnie jak to było w pierwszej lidze, co wiążę się z psychiką zawodników. Ważna będzie gra zespołowa koszykarzy, którzy mają doświadczenie pierwszoligowe. Jak będzie zespół to to się przełoży na wynik. Tu trzeba będzie grać o każdy punkt, jak już przegrać to najmniejsza ilością punktów, a jak wygrać to największą, bo wiemy wszyscy, że ma to znaczenie w ogólnym rozrachunku.

Kogo należy się obawiać w walce o awans?

- Ja myślę, że należy się obawiać każdego zespołu. Na pewno Pleszew, który się wzmacnia, Kłodzko nie będzie takie słabe, Wrocław szykuje ekipę z gwiazdą polskiej ekstraklasy – Adamem Wójcikiem, także nie będzie to taki spacerek. Wiele ekip będzie chciało pokonać spadkowicza z I ligi i szykuje się na pojedynki z nami. Będzie trzeba naprawdę sporo się namęczyć, żeby znaleźć się w tej pierwszej czwórce, a później walczyć w play-offach o awans.

Czy jest szansa, że będzie to już w tym roku?

- Chciałbym, żeby to się stało w tym sezonie i będziemy robić wszystko, żeby tak było.

Rozmawiał Mateusz Banaszak.