- Zdążyłam chwycić tylko dokumenty i leki. Potem uciekłam - wspomina dramatyczne chwile Grażyna Purzyńska, której dziś nad ranem spalił się dom. Nikomu z domowników nic się nie stało. Budynek nie nadaje się póki co do zamieszkania.
- Zdążyłam chwycić tylko dokumenty i leki. Potem uciekłam - wspomina dramatyczne chwile Grażyna Purzyńska, której dziś nad ranem spalił się dom. Nikomu z domowników nic się nie stało. Budynek nie nadaje się póki co do zamieszkania.
- Nie wiem co będzie dalej – zastanawiała się rano Grażyna Purzyńska i nie śmiała prosić nikogo o pomoc. W wyniku pożaru, który rozpoczął się około godziny 5:40 kobieta straciła niemal dobytek swojego życia, ale dzięki synowi cała trójka ocalała.
- Obudził nas syn, który jako pierwszy usłyszał trzaski. Do tego było u niego bardzo gorąco, bo jego pokój znajduje się bezpośrednio przy kominie – relacjonowała pani Grażyna.
Strażacy przypuszczają, że pożar zaczął się od sadzy, która zalegała w kominie, choć poszkodowani twierdzą, że przewody kominowe czyścili jeszcze w ubiegłym tygodniu.
- Mąż samodzielnie dbał o te sprawy. Winna wszystkiemu jest gmina, z którą walczyłam 13 lat o drogę dojazdową do mojego domu. Jak widać bezskutecznie. Mówiłam im, że będzie musiało dojść do nieszczęścia zanim przywrócą mi dojazd i tak też się stało – żaliła się pani Grażyna.
- Gdyby żuk mógł podjechać od strony, gdzie stoi hydrant, wówczas nie byłoby aż takich zniszczeń – dodał Grzegorz Purzyński, który służył kiedy jako strażak OSP.
Innego zdania są strażacy, według których brak dojazdu nie był największym problemem.
- Rozwinięcie węża trwała zaledwie chwilę i nie wpłynęło to w żaden sposób na szybkość i sprawność całej akcji. O wiele bardziej niebezpieczna okazała się być konstrukcja budynku. Pomiędzy stropem, a dachem była bowiem luka, w której ogień miał najbardziej dogodne warunki do rozprzestrzenienia się – wyjaśnił asp. Sztab. Piotr Wincenty z PSP w Jeleniej Górze.
Na miejsce przyjechał pracownik Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego z Jeleniej Góry: - Zapewniam, że nie zostawimy rodziny bez pomocy. Jeszcze dzisiaj zorganizujemy dla nich zastępcze lokum – poinformował Marek Wasilewski.
Cała rodzina trafi najprawdopodobniej do bursy przy Łazienkowskiej w Sobieszowie, bo budynek stracił nie tylko dach, ale został również doszczętnie zalany. Na szczęście poszkodowana rodzina nie została sama. Jako pierwszy pomocną dłoń wyciągnął do nich sąsiad.
- Zaproponowałem im na dzisiaj obiad i miejsce, w którym mogą przetrzymać sobie te rzeczy, które jeszcze ocalały – zapewniał Piotr Machałek.
- Póki co niezbędne są drewniane łaty, do których będzie można przybić folie i masę gwoździ – zaapelował st. asp. Piotr Wincenty.
Żeby odbudować dom potrzeba znacznie więcej. Poszkodowani wiedzą już dziś, że sami nie dadzą rady.
- Najbardziej liczymy na materiały budowlane. Oboje z mężem jesteśmy rencistami. Ostatnio przeszliśmy kilka poważnych operacji. Sami nie jesteśmy sobie w stanie pomóc – mówiła zrozpaczona kobieta.
Akcja dogaszania i rozbiórki dachu trwała kilka godzin.
Każdego, kto mógłby zaoferować swoją pomoc prosimy o kontakt z pogorzelcami pod numerem telefonu: 511-546-041 lub 75/752-34-71.
Komentarze (13)
tak to jes kiedy systemy kominowe nie sa czyszczone przed okresem zimowym
Jak się nie jest kolegą pana radnego,to i drogę trudno załatwić :evil:
A swoją drogą, trzeba jak najszybciej pomóc zima tuż tuż .
diekuje wszystkim za ratowanie mienia mej kochanej rodziny,chociaz nie wiele pozostalo, i tobie sasiedzie i wszystkim serdecznym ludzia dziekuje w imieniu mojej rodziny.sorki za interpunkcje,ale emocje targaja...
wysmiewaczom latwo jest rozprawiac nad cudzym nieszczesciem.... nie zycze tego nikomu...
Kominy były czyszczone.Ci państwo bardzo dbali o te prawy. Rozmawiałam z panią Grażyną całkiem niedawno i m.in rozmowa zeszła na temat kominów. I pani Grażyna powiedział, że u nich w domu dopiero co było czyszczenie. A sprawa drogi...pani Grażyna była chyba już we wszystkich urzędach i instytucjach,chyba wszędzie....Drogę ZAMKNĘŁA SĄSIADKA i nawet karetka nie ma dojazdu.Wszystko wnoszą na placach. Tylko ta ścieżynka jest komunikacyjna.Schorowani ludzie, ale z wielkim sercem dla każdego. A teraz tak im się przytrafiło.
Przemek nie martw sie pomorzem ci odbudować dom najwarzniejsze ze nic ci sie nie stało
Wyczyść sobie mózg przed okresem zimowym albo zamontuj wentylator, bo Twój ptasi móżdżek nie nadąża z wymianą danych...
Czy ktoś wie jak Ci ludzie się czują, czy dostali pomoc? Gdyby ktoś dzwonił pod stacjonarny numer, to pani, do której się dodzwonimy ma chore struny głosowe i dlatego tak cichutko mówi. Dzwońcie i pomóżmy!!!!
Oczywiście pomóżmy rodzinie pani Grażyny.To naprawdę tragedia dla tych ludzi.
a ten cross to czasem bez papierow po lasch na nielegalu nie latal?M
A co to ma legal/ nielegal do pożaru? O tym jest artykuł, a nie o motoryzacji. Na zdjęciu "nie lata"..Niejednemu psu Burek...