Do leżącego na przystanku przy ulicy Ogińskiego mężczyzny jako pierwszy dotarł tzw. patrol mieszany. Reanimację człowieka strażnik miejski prowadził aż do momentu przyjazdu karetki pogotowia, która zabrała mężczyznę do szpitala.
- Niestety nie udało się go uratować. Na środę została zaplanowana sekcja zwłok. Na ciele mężczyzny nie zauważono jednak niepokojących śladów, które świadczyłyby o udziale osób trzecich. Musimy jednak ustalić prawdziwą przyczynę śmierci – poinformował nadkom. Bogumił Kotowski, oficer prasowy KMP w Jeleniej Górze.
Funkcjonariusze zgodnie twierdzą, że od mężczyzny nie było czuć alkoholu. Zmarły miał około 60 lat, był schludnie ubrany. Niestety nie znaleziono przy nim ani telefonu, ani żadnych dokumentów. Trwa ustalanie jego tożsamości.
Komentarze (11)
Skoro to wydarzyło się obok szpitala ,to dlaczego strażnicy nie zanieśli tego mężczyzny do szpitala tylko czekali na przyjazd karetki ze szpitala oddalonego o ile? o kilkadziesiąt metrów? max sto.A karetka ile czasu jechała te kilkadziesiąt metrów? Pewnie z pół godziny...
Kolejny wszechwiedzący na forum. A gdzie takie informacje wyczytałeś ? Nikt przy zdrowych zmysłach, bez fachowej wiedzy nie rusza człowieka jak nie wie co mu jest. Woła się ratownictwo medyczne, lekarza.
Ludzie ale pierdoły wypisujecie w komentarzach, nie doczyta, nie zapyta, wie lepiej. Miarką mierzyłeś te metry ? Ze stoperem stałeś i czekałeś na ratowników ? Może w międzyczasie strażnik miał skoczyć dla Ciebie po piwko ?
Brawo Strażnicy, pełny profesjonalizm.
na jeleniapl jest cala historia w piatek opisana... Ci co nie wiedza jak bylo niech sie nie wypowiadaja
Tak mieli wziąść go do auta służbowego - wiesz jakie konsekwencje i tłumaczenia by mieli że im po drodze pacjent zmarł albo na drugi dzień w szpitalu? Prawo w Polsce jest najzwyczajniej g****e, tak jak bandyta ma większe prawa niż zatrzymujący go policjant, i jeśli bandyta wie co i jak mówić to może niejednego policjanta pozbawić pracy. Podobnie tutaj, chłopaki chcieli ratować człowieka, wzięli by go do auta i pędem do szpitala - jednak po drodze pacjent zmarł. Lub na drugi dzień. Rodzina pacjenta (abstramisiuę, tylko przykład) czuje koniunkturę, zakłada sprawę funkcjonariuszom że pobili i przez nich zmarł mężczyzna, bo go szarpali i bili pewnie całą drogę. To nic że na ciele nie ma śladów pewnie bili tam gdzie nie widać później śladów - to policja to wiedzą co i jak. I co ? Oby dwóch leci na zawieszenie ze służby a nie daj Bóg na sekcji komuś by wyszło że Pan zmarł od uderzenia (np o beton w wyniku upadku lub w wyniku urazu zadanego przez kogoś) i cała sprawa trwa kilkanaście miesięcy a Policjanci zawieszeni i w każdej chwili mogą być wydaleni ze służby. Sprawa w krótce się wyjaśni ale ?
To samo jeśli na ulicy znajdziecie poszkodowanego - dzwońcie po pogotowie, zabranie go na własną ręke do szpitala, jest najgorszym co można zrobić.
Przystanek Ogińskiego Karłowicza, to gdzie tu szpital.
Prawdziwy baran z ciebie człowieku niedowartościowany!!!!!!!!!!!!!!!!!
To byl przystanek k/"Jubilata"..to jak mieli chorego zaniesc..Troche pomysl,zanim cos chlapniesz.
dokładnie,widac tu kompletny brak znajomosci zasad udzielania pierwszej pomocy,co dla Polaków powinno obowiazkowe byc,nie mozna ruszac człowieka,bo nie wiesz jakie ma urazy,mozesz mu krzywde zrobic!jedyne co mozemy i to tez nie zawsze to pozycja boczna ustalona,niedopuszczenie do wyziebienia organizmu,czy przegrzania w zaleznosci od warunków i reanimacja jesli nie oddycha,nieprzytomny i czekamy na pogotowie,kłania sie lekcja PO w szkole sredniej,czasami warto nie przespac takich wiadomosci
powinno sie pokazywać twarze takich ludzi...oni mają rodziny!!!!!!!! a nie N/N!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!