Jolanta Krysowata poświęciła temu tematowi kilka lat pracy, a jej efektem był dokument radiowy „Osieroceni”, za który dostała nagrodę Prix Europa, reportaż „Portret w czerwieni” oraz film dokumentalny zrealizowany z Patrickiem Yoką „Kim Ki Dok”.
Autorka „Skrzydła anioła” opowiadała czytelnikom o tym, jak trafiła na ślad pobytu koreańskich dzieci w Polsce. Ponad tysiąc dwieście ofiar wojny koreańskiej przyjechało do Płakowic w ramach bratniej pomocy walczącej Korei.
- Ale w odróżnieniu od pierwszego pobytu grupy małych Koreańczyków w roku 1951 w ośrodku w Świdrze, który to był nagłośniony przez peerelowską propagandę, pobyt dzieci w Płakowicach był tajną akcją specjalną. Przyjechało to 1270 dzieci, czyli tyle ile w sumie było za pierwszym razem we wszystkich krajach socjalistycznych kilka lat wcześniej. Moje przypuszczenie jest takie, że dzieci te, schorowane i niedożywione nie przyjechały do Polski bezpośrednio z Korei, lecz ze Związku Radzieckiego. Wielki Brat nie mógł przecież, ze względów politycznych, oddać dzieci w takim stanie, więc polski rząd dostał zadanie wykurowania ich. A gdzie schować ponad 1200 żółtych dzieci lepiej, niż na Ziemiach Odzyskanych, w tajnym ośrodku, gdzie wszyscy opiekunowie i pracownicy obsługi placówki zostali zobowiązani pod ogromnymi sankcjami do milczenia i zachowania tajemnicy – opowiadała J. Krysowata.
Jedna z uczestniczek spotkania powiedziała, że urodziła się w Szklarskiej Porębie i mieszkała w domu naprzeciw sanatorium, gdzie mali Koreańczycy z Płakowic przyjeżdżali na turnusy.
- Miałam wtedy trzy latka, więc nie pamiętam bezpośrednio tych wydarzeń, ale gdy tak pani teraz opowiada o tym, to pewne obrazy mi się przypominają. W każdym razie jeszcze długo potem na to sanatorium mówiło się „koreański dom” - przyznała czytelniczka.
Niezwykle ciekawe były przedstawione przez autorkę „Skrzydła anioła” kulisy jej dziennikarskiej pracy przy badaniu tej historii. Poszukiwania ludzi – byłych nauczycieli i opiekunów dzieci z Płakowic, kwerendy w archiwach państwowych i szpitalnych, docieranie do świadków.
Przypadek sprawił, że J. Krysowata zajęła się „Koreą”. Jej przyjaciel - reżyser Patrick Yoka w dniu pogrzebu swojej babci na cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu w 2001 roku natknął się na znajdujący się nieopodal grób, a właściwie kopczyk z palikiem i tabliczką z azjatyckim napisem: „Kim Ki-Dok, przeżyła lat 13”.
- Skąd grób Azjatki we Wrocłwiu? Czy to przypadek, że Patrick też wychował się w Lwówku i stamtąd pochodziła jego babcia? A sam grobek, gdy się do niej dowiedziałam, miał być niebawem zlikwidowany. Wiedziałam, że muszę się coś dowiedzieć, bo nie dałoby mi to spokoju – dodała J. Krysowata. -
I opowiadała o duchach koreańskiej historii, które towarzyszą jej aż do dziś.
- Ostatnio późnym wieczorem skontaktował się ze mną pewien dziennikarzy, który pisał o książce. Gdy poczytał o czym jest „Skrzydło anioła” skojarzył, że pracowała tam jego mama, choć nigdy o tym wiele nie opowiadała. Znalazłam mu kontakt do jej koleżanki z tamtych lat.
J. Krysowata powiedziała też, że chciałaby doczekać chwili zjednoczenia się obu Korei. Ale zanim to nastąpi ma pomysł i prawie gotowy scenariusz na fabularny film o pobycie Koreańczyków w Polsce.
Ostatnio komentowane
allergy asthma relief asthma rates
stromectol for sale http...
allergies and kids options treatment center
albuterol inhaler without...
Może cymbale zaczniesz się czepiać tych na górze?Boisz się prymitywów z...
severe hair loss gi journal
ivermectin for humans http ivermectin...
journal of gastrointestinal endoscopy fish allergy symptoms
...