Przejeżdżamy na drugą stronę rozpoczynającej się w tym miejscu obwodnicy (ale tylko w miejscu i w sposób dozwolony) i kierujemy się ulicą Łączną pod górę, mijając kompleks hurtowni. Po około 100 metrach już jesteśmy na skraju lasu, a przed nami około 2-kilometrowy odcinek leśnej, nietrudnej drogi. Nie wystraszmy się, ale lepiej zjedźmy na bok lub nawet przystańmy, gdy usłyszymy ryk motorów. Te leśne dukty upodobali też sobie crossowcy.
Po około 500 metrach, gdy pokonamy pierwsze wzniesienie na tej drodze, po prawej stronie roztoczy się przed nami wspaniały widok na Rudawy Janowickie i Komarno.
Leśną drogą dojedziemy do Dziwiszowa, a szutrowy odcinek łączy się z asfaltową ulicą przy mostku na Złotusze. Można za mostkiem odbić w lewo i podjechać kawałak, by zobaczyć dziwiszowski pałac. Od mostku jedziemy już cały czas prosto asfaltową ulicą, którą wytyczono oznakowaną na mapach żółtą trasę rowerową. To bardzo popularny odcinek i za każdym razem, gdy tędy jeżdżę, spotykam tu innych cyklistów (2).
Tą ulicą jedziemy przez około półtora kilometra przez wieś i tak, jak pokazuje oznakowanie, odbijamy w końcu w lewo, dojeżdżając do głównej szosy, wyjeżdżając na nią tuż za kościołem. Dalej jedziemy w prawo (3), by po około 300 metrach odbić na zakręcie w lewo na Płoszczynę.
Nie sposób przegapić tego miejsca - przed okazałym zrujnowanym budynkiem jest przystanek autobusowy a przy nim tablica z oznaczeniem tras rowerowych i mapką (4).
Przed nami okołoczterokilometrowy, ciekawy widokowo odcinek po niedawno wyremontowanej drodze, rozpoczynający się od trzystumetrowego, ale niezbyt trudnego podjazdu. O tej chwili wysiłku szybko zapomnimy, gdy na szczycie wzniesienia zatrzymamy się, by zobaczyć panoramę Karkonoszy, szczyty Rudaw Janowickich i południowo-wschodni stok Góry Szybowcowej.
Za około 200 metrów „zgubimy” żółty szlak rowerowy, który odbija polną drogą do góry u podnóża Skiby, prowadząc dalej na Łysą Górę (przy następnej wycieczce można wybrać opcję jazdy właśnie tą trasą). My jedziemy dalej asfaltową drogą (dalej zielone oznaczenie trasy), dostrzegając na asfalcie oznaczenia trasy sierpniowego maratonu MTB, by po kolejnych 300 metrach móc przestać pedałować, bo przed nami fajny zjazd aż do samej Płoszczyny.
Przejeżdżając przez Płoszczynę, nie warto się śpieszyć. To bardzo urokliwa wieś z zabytkowymi zabudowaniami. Naprawdę jest co oglądać. Dojeżdżamy do skrzyżowania z drogą odbijającą na Płoszczynkę. Tu kończy się zielony szlak rowerowy, a my kierujemy się na Czernicę.
Droga nie jest trudna, mało uczęszczana, a jeden niezbyt trudny podjazd nie powinien sprawić żadnych trudności. W Czernicy wyjeżdżamy naprzeciw kościelnej wieży, przy której znajduje się oznakowanie tras rowerowych i mapka okolicy.
Jedziemy w lewo przez całą wieś, mijając po drodze pałac. Spacerowy przejazd pozwoli nam na przyjrzenie się tej miejscowości. Po dojechaniu do skrzyżowania z drogą na Strzyżowiec odbijamy w lewo na Jelenią Górę (ale jeśli komuś mało, to może pojechać prosto do Strzyżowca i zakończyć eskapadę nad Jeziorem Pilchowickim).
Przed nami okołodwukilometrowa trasa do Płoszczynki, właściwie cały czas pod górę. To chyba najbardziej męczący odcinek całej wycieczki, ale czego się nie robi dla zdrowia...
W samej Płoszczynce na łuku drogi srasznie pofalowany asfalt. Przy podjeździe nie ma to tak dużego znaczenia, jak przy zjeździe, a nie raz mnie korciło, żeby w tym miejscu „się puścić”. To naprawde niebezpieczne miejsce.
Po kilkudziesięciu metrach zobaczymy po prawej stronie wjazd do lasu. Przy początku szutrowej drogi, którą dalej prowadzi zielony szlak rowerowy, stoi tablica informacyjna - pierwszy przystanek ekologicznej ścieżki spacerowej. Jeśli nie chce nam się jeszcze wracać do Jeleniej Góry i mamy siłę na dalsze pedałowanie, to warto skręcić w las i jechać potem dalej jego skrajem ponad kilometr, dojeżdżając do Siedlęcina (stamtąd, przez wieś, dojeżdżamy do mostu na Bobrze i kierujemy się dalej na Perłę Zachodu, a stamtąd już prosta droga do Jeleniej Góry).
Z Płoszczynki jedziemy dalej cały czas prosto dogą do Jeżowa Sudeckiego. W samym Jeżowie wybieramy: albo dalej przez tory ulicą Długą dojeżdżamy do Grunwaldzkiej i stamtąd do centrum miasta, albo skręcamy w drogę odbijającą w kierunku Zabobrza.
Komentarze (3)
Niezmiernie się cieszę, że pojawił się tutaj artykuł o Górach Kaczawskich (także inny, autorstwa red. Marka Lisa). Promuję Krainę Wygasłych Wulkanów na swoich stronach od wielu lat. Cieszę się, że nie tylko ja :) Tereny te warte są częstych odwiedzin turystów. Może wspólnymi siłami doprowadzimy do sytuacji, kiedy to włodarze Jeleniej Góry obrócą głowy na północ i pomyślą o dobrym produkcie turystycznym, jaki znajduje się w zasięgu ręki... W uzupełnieniu tekstu Pana Grzegorza Koczubaja (i Pana Marka Lisa) proponuję obejrzenie serii 9 filmów o Górach i Pogórzu Kaczawskim, jakie zrealizowałem w ciągu ostatnich lat. Oto link: http://www.fotografiax.hg.pl/trasy_16.html
Dziękujemy Panie Michale, obejrzymy. Tymczasem pozdrawiamy;