– Kardiowertery defibrylatory wszczepiane są u chorych, u których doszło do istotnego uszkodzenia funkcji mięśnia lewej komory serca, u których istnieje ryzyko groźnych komorowych zaburzeń rytmu, często skurczu komorowego czy migotania komór – mówi doktor Bystryk. – Wszczepiamy te urządzenia, żeby tych chorych chronić przed nagłym zgonem.
Urządzenia te natychmiast wykrywają zaburzenia pracy serca, np. arytmii, i podają impuls, który ma przerwać te zaburzenia.
Kardiowertery defibrylatory są niedużej wielkości, są wszyte pod skórą, połączone elektrodami z jamami serca. – Nie stanowią żadnego obciążenia dla chorego, może on żyć i funkcjonować normalnie – mówi ordynator Bystryk.
Mogą być stosowane u chorych zakwalifikowanych do przeszczepu serca, ale często zakłada się je u pacjentów, u których nie ma dużego nasilenia niewydolności serca, żeby kwalifikować ich do przeszczepu. Mogą oni żyć z tymi urządzeniami przez wiele lat.
Dla pacjentów to duży komfort, gdyż do tej pory na taki zabieg kierowani byli do ośrodków we Wrocławiu. Pacjent z takim urządzeniem musi zgłaszać się też systematycznie do kontroli.
– Kontrole są prowadzone dwa razy do roku. Ocenia się funkcję tego urządzenia, pobiera dane, czy były rejestrowane epizody, ocenia się żywotność baterii – mówi Leszek Bystryk.
Wczoraj w Wojewódzkim Centrum Szpitalnym Kotliny Jeleniogórskiej przeprowadzono pierwsze dwa takie zabiegi. Prowadził je doktor Jacek Lach.
Ordynator Leszek Bystryk liczy, że w ciągu roku kardiowertery defibrylatory będą wszczepiane 20-30 pacjentom.
Komentarze (1)
dr Lach - świetny człowiek