To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Ruszył proces w sprawie mysłakowickiego Orła

Ruszył proces w sprawie mysłakowickiego Orła

Wczoraj rozpoczął się proces w sprawie zniszczenia zabytkowej przędzalni mysłakowickiego Orła. Sąd nie zgodził się na karę, którą zaproponował oskarżony.

Przypomnijmy, Robert K. który był właścicielem Orła, rozpoczął nielegalne wyburzanie zabytkowej przędzalni zakładu. Prace wstrzymał konserwator zabytków. Robert K. stanął przed sądem. Przyznał się do zniszczenia obiektu i dwukrotnie proponował dobrowolne poddanie się karze. Pierwsza zaproponowana przez niego była wyjątkowo niska. Ostatnio zaproponował 50 tysięcy złotych oraz dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Zarówno prokuratura, jak i konserwator zabytków, w czwarte mieli ustosunkować się do tej propozycji. Nie zgodzili się uznając, że kara wciąż jest za niska. Sąd także nie przyjął tej propozycji co oznacza, że w sprawie Orła odbędzie się normalny proces. Rozpoczął się wczoraj.
Na wczorajszej rozprawie była Barbara Nowak-Obelinda, Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków we Wrocławiu. Powiedziała, że zniszczenie przędzalni to ciężkie przestępstwo z wielką szkodą społeczną zarówno dla regionu, kraju ale i Europy. Był to obiekt wyjątkowo cenny, jedyny taki w Polsce.
Konserwator zabytków domaga się wobec Roberta K. kary roku więzienia bez zawieszenia, 40 tysięcy złotych kosztów a także naprawienia szkody. O to będzie znacznie trudniej, gdyż Robert K. sprzedał przędzalnię innej firmie. Co prawda nowy właściciel deklaruje chęć odbudowy obiektu, jednak nie będzie to już to samo.

Komentarze (5)

No to się dowiemy, co się w tym kraju opłaca - uczciwość, czy kombinatorstwo. Będzie oficjalna, państwowa wykładnia, w jaki sposób mają obywatele postępować.

Skoro gość sprzedał obiekt już po wyburzeniu, to - jeśli umowa kupna-sprzedaży jest prawomocna - tę umowe musial potwierdzić notariusz. Czy notariusz (=przedstawiciel państwa oraz całego bałaganu, przepraszam, systemu prawnego) może zgodnie z prawem potwierdzać decyzje dotyczące obiektu, co do którego toczy się postępowanie karne? Jesli TAK, to prawo jest do kitu i nie działa. Jesli NIE, to znaczy, że umowa kupna/sprzedaży jest bezprawna i notariusza traci uprawnienia i zwraca pieniądze (z procentami) panu Robertowi K., który nadal jest właścicielem obiektu, więc musi odbudować przędzalnię. CNU :-)

Firma z Wrocławia i konserwator zabytków z Wrocławia. Daję głowę, że już się dogadali. Mogę się założyć, że jak sprawa ucichnie medialnie, skończy się jakąś umowną, minimalną karą. Wandal z Wrocławia powinien trafić co najmniej na 10 lat do więzienia, do tego CAŁKOWITA odbudowa zniszczonego zabytku (z wszystkimi detalami), ale w nowym stanie, a jak nie ma pieniędzy to konfiskata całego majątku + obciążenie rodziny realną wyceną tego obiektu. Może to by nauczyło pozostałych buraków i złodziei z Wrocławia szacunku dla historii i kultury Dolnego Śląska, której nie mają za grosz.

Wszystkie budynki powstałe przed 1945 rokiem są zabytkami. Nie wiem jaki walor przedstawia sobą zakład w Mysłakowicach. Sęk w tym że urzędnik podejmuje decyzje w sprawie nie swojego majątku i nie swoich pieniędzy. Więc, co mi tam...
Jeśli to był taki wielki zabytek to dlaczego ów urzędnik nic nie zrobił w celu jego restauracji i odnowy.

Bo urzędnik (Wojewódzki Konserwator Zabytków) jest z Wrocławia, a oni nie mają pojęcia o dziedzictwie kulturowym naszego regionu, a wręcz celowo okradają cały Dolny Śląsk. Etacik dzięki odpowiednio postawionemu tatusiowi - tak się załatwia stołki we Wrocku i efekt tego widzimy. Kupka gruzu i złomu jest więcej warta dla wrocławskich buraków niż zabytek rangi światowej.