Na drugi, aktorski film znakomitego twórcy rysunkowych filmów animowanych "Kafka", "Zbrodnia i Kara" czy "Łagodna" trzeba było czekać długo, ale jak twierdzi wielu, warto było. Tytułowe Ederly to miasto istniejące poza czasem, na granicy realnego świata i snu. Może się wydawać, że istnieje tylko po to, by mógł do niego trafić główny bohater - Słow. Miasto osacza bohatera, któremu zostają przypisane nowe tożsamości. Film można określić jako surrealistyczną komedię z elementami kryminału lub filozoficzny traktat o życiu. Nierealistyczną fabułę wspiera realistyczna warstwa wizualna, a czarno - białe zdjęcia nawiązują do stylistyki kina niemego. Niektórzy z krytyków uważają, że "Ederly" jest komedią, wzbogaconą elementami dramatu psychologicznego. Celna analiza współczesności, przeplatana jest tu inteligentnym, absurdalnym humorem. Podobni pierwsza wersja scenariusza po prostu twórcy przyśniła się wiele lat temu.
Opowieść Dumały, podobnie jak opowiadania zamieszczone niegdyś w tomie "Gra w żyletki", dzieje się właściwie wszędzie, czyli nigdzie. Nie zobaczymy na ekranie żadnych charakterystycznych miejsca. To uniwersalna historia, która może rozgrywać się wszędzie. Do tytułowego miasteczka pewnego wieczoru przybywa konserwator rzeźb, Słow (Mariusz Bonaszewski), który chce podjąć pracę u miejscowego księdza. Za namową jednego z mieszkańców najpierw, w poszukiwaniu noclegu, udaje się do domu rodziny Kitusów. Ekscentryczna familia jednak rozpoznaje w przybyszu zupełnie kogoś innego, a początkowo zszokowany mężczyzna postanawia przyjąć nową tożsamość, nie zdając sobie sprawy z możliwych konsekwencji.
Piotr Dumała w „Ederly” zadaje się pytać o to, kim jesteśmy. Czy na pewno jesteśmy tymi osobami, za które się uważamy? A może to, jak nas widzą inni, determinuje naszą tożsamość? Na te i inne pytania każdy z widzów będzie musiał sam sobie odpowiedzieć, gdyż autor nie zamierza podawać odpowiedzi na tacy. I bardzo dobrze, gdyż w ten sposób zostawia otwarte drzwi do wielu interpretacji swojego dzieła. Niektórzy być może znajdą w „Ederly” inspiracje Franzem Kafką czy nawet Witoldem Gombrowiczem, dla innych będzie on przede wszystkim komedią absurdu. Na ekranie dominuje specyficzne poczucie humoru, oparte na dialogach i sposobie ich artykułowania oraz żarty sytuacyjne. Nie jest to naturalnie film, który rozbawi każdego widza, ale widownia lubująca się w inteligentnej rozrywce, gdzie nie zawsze rozwiązania fabularne są wyłożone na stół, z pewnością nie tylko będzie głośno się śmiać, ale być może też zakocha się w filmie Piotra Dumały.
Film jest świetnie zagrany z doskonale obsadzonym w roli głównej Mariuszem Bonaszewskim i świetnie sfotografowany, co jest zasługa Adama Sikory. Jego zdjęcia nie tylko sprawiły, że film jest bardzo klimatyczny, ale oddały baśniowość opowiadanej historii, wydobywając z niej głębię i sprawiając, że widzowie znaleźli się w odrealnionej rzeczywistości, gdzie absolutnie wszystko może się zdarzyć. Poza tym to przepiękne obrazy, będące wizualną ucztą dla oka.
Drugim z prezentowanych wczoraj filmów był "Plac zabaw", obraz inspirowany prawdziwym zdarzeniem, którego scenariusz zrodził się z przerażenia i niezrozumienia, skąd bierze się zło , jak wyjaśniał po projekcji reżyser filmu Bartosz M. Kowalski. Film jest fabularnym debiutem pełnometrażowym Kowalskiego. Akcja obejmuje jedno przedpołudnie, rozgrywa się w bliżej nieokreślonym polskim miasteczku. Troje z pozoru niczym niewyróżniających się dwunastolatków przygotowuje się do uroczystości zakończenia roku szkolnego. Dla Gabrysi koniec szkoły to ostatnia szansa, by wyznać miłość koledze z klasy. Dziewczynka aranżuje spotkanie, które daje początek serii wydarzeń prowadzących do przerażającego finału. W rolach głównych oglądamy troje młodych debiutantów: Michalinę Świstuń, Nicolasa Przygodę i Przemka Balińskiego. Film jest przeznaczony wyłącznie dla widzów dorosłych.
- "Plac zabaw" w pewnym sensie jest horrorem, a raczej dramatem społecznym pomieszanym z horrorem. I to horrorem najbardziej przerażającym, jaki mógłbym sobie wyobrazić, bo inspirowanym prawdziwą historią - mówił reżyser. - Punktem wyjścia "Placu zabaw" była historia, która miała miejsce lata temu w Wielkiej Brytanii. Na tyle mną wstrząsnęła, że zacząłem dokumentować temat psychopatii dzieci i młodzieży. Choć w przypadku dzieci mówi się raczej o zaburzeniu zachowań, nie o psychopatii. Kiedy spotkaliśmy się z biegłymi sądowymi, okazało się, że takich spraw jest więcej i to, co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii, wcale nie jest jakimś pojedynczym, wyjątkowym przypadkiem. Biegła sądowa, która przeczytała scenariusz, nie była zaszokowana. Trzy dni wcześniej zajmowała się równie wstrząsającą sprawą - dodaje. Zdaniem twórcy "Placu zabaw" na co dzień żyjemy niejako w bańce bezpieczeństwa, rutynowych czynności i zachowań. Dzieciaki, które na pozór mają zwyczajne życie, mogą być skłonne do strasznego okrucieństwa. Scenariusz "Placu zabaw" zrodził się z przerażenia i niezrozumienia, skąd bierze się skrajny brak empatii, czy może po prostu zło.
Sprawujący opiekę artystyczną na debiutancka fabułą Kowalskiego Wojciech Smarzowski uważa, że to film przede wszystkim dla rodziców i że wszyscy rodzice powinni go zobaczyć.
Dzisiaj, czwartego dnia festiwalu ZOOM-ZBLIŻENIA czekają nas dwie kolejne polskie projekcje i dalszy ciąg projekcji konkursowych oraz warsztatów przeznaczonych dla młodych twórców kina. Najpierw najnowszy film Jana Jakuba Kolskiego "Las, 4 rano" z niewidzianym na ekranie od dekady Krzysztofem Majchrzakiem w roli mieszkającego w lesie mężczyzny a po nim ostatni film Andrzeja Wajdy "Powidoki". Obie projekcje odbędą się kinie Lot.
Ostatnio komentowane
allergy asthma relief asthma rates
stromectol for sale http...
allergies and kids options treatment center
albuterol inhaler without...
Może cymbale zaczniesz się czepiać tych na górze?Boisz się prymitywów z...
severe hair loss gi journal
ivermectin for humans http ivermectin...
journal of gastrointestinal endoscopy fish allergy symptoms
...