To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Po Karpatach odpoczynek

Wyprawa w karpaty

Damian Drobyk, podróżnik z Jeleniej Góry już po wyprawie w Karpaty. Od kilku dni jest w domu i przygotowuje się do najbliższego wyjazdu do Indii oraz zawodów rowerowych.
Oto jego relacja z podróży:

Podsumowanie wyprawy.
Podczas piętnastodniowego wyjazdu pokonałem 2210.20km, najwyższa prędkość to 60.2km/h, najdłuższy dzienny dystans to 183km a najwyższe dzienne przewyższenie to 2955m w górę. Najwyższa wysokość na jaką wjechałem to dokładnie 2145m.npm, było to na przełęczy Pasul Urdele, na słynnej drodze Króla czyli rumuńskiej Transalpinie. Urdele to najwyższa drogowa przełęcz Rumunii. Odjechałem dookoła cały główny grzbiet Gór Fagaraskich. Udało mi się również wjechać do schroniska Piatra Arsa na wysokość 1950m.npm oraz na kilka przełęczy powyżej 1000m.npm.
Są to: Pasul Arieseni 1050m, Pasul Giurala 1290m, Pasul Predeal 1032m, Pasul Tartarau 1665m. Na Transalpinie zjechałem w bok aby wdrapać się na szczyt Cerbul o wysokości 1586m.

Dzień 11. 29.05.2012 Królewski etap :)
183.01km, 17.5śr, 58.2max, 2955m w górę, 10:24:01
Poranek chłodny bo tylko 6st.C ale na niebie błękitne niebo. Wyruszam przed 7:00, pod podjazd na przełęcz mam jeszcze spory kawałek. Podjazd na sławną Transalpinę rozpocząłem od miasteczka Novaci z około 500m.npm. Od razu za miasteczkiem kilka sztywnych odcinków po 10-12%, wyżej również nie łatwiej. 12 nawet do 15%. Tablica informuje, że za miasteczkiem Ranca zakaz jazdy. Od samego dołu nowa nawierzchnia, jeszcze nie wykończone pobocza itd. Po drodze dwa źródełka i dwa miejsca do schronienia przed deszczem. Z parkingu na wysokości około 1560m wjechałem jeszcze na szczyt z "rakietami" które widać od dołu. Ze szczytu dobrze widać całą okolicę. Również serpentyny i mój dzisiejszy cel czyli Pasul Urdele - najwyższą przełęcz drogową Rumunii. Do miasteczka Ranca z górki. Miasteczko wygląda jak by dopiero powstawało, wszędzie hotele i pensjonaty w budowie. Za Ranca kilka serpentyn i kolejny znak informujący o zamkniętej drodze. Do przełęczy mam już tylko 300m w pionie. Już nic mnie nie powstrzyma! Chociaż jeden cel wyprawy muszę zdobyć. Na górze strasznie wieje i jest zimno, około 5st.C wg mojego licznika. Na drodze pełno kamieni i resztki śniegu. Nareszcie mogę poczuć ten górski klimat. Tego mi brakowało na poprzedniej wyprawie i teraz. Mogę nacieszyć oczy i z pełną satysfakcją powiedzieć - Transalpina i jej Urdele zdobyte! :) Na przełęczy robię małą sesję zdjęciową i uciekam w dół. Jest mi coraz zimniej a na zjeździe pewnie jeszcze zmarznę. Widoki wspaniałe, chociaż teraz mogę się nacieszyć otaczającymi mnie ośnieżonymi szczytami. W dół nie szaleje, pełno kamieni a poza tym większa część drogi nadal jest w remoncie. Poniżej od skrzyżowania znów podjazd, całe szczęście że już ostatni. Krótki 7km odcinek na przełęcz na wysokość około 1700m. Potem już tylko w dół, aż do Sebes. Prawie 70km zjazdu. Zanudzić się można ;) Prawie 3h bez pedałowania. Kiedy już chciałem zatrzymać się gdzieś na nocleg to nie mogłem znaleźć żadnego miejsca. W wąskim kanionie nie było żadnego dogodnego miejsca do spania. Powyżej 1000m było kilka miejsc ale chciałem zjechać też jak najbliżej miasta Sebes. Zatrzymałem sie dopiero 12km od Sebes w dolinie, po 20:30 kiedy już zaczynało robić się ciemno. Przesadziłem dziś z kilometrami. Prawie cała Transalpina przejechana z jeden dzień.  Ponad 10 godzin na siodełku, dobra średnia jak na ponad 40km podjazdu gdzie chwilami kręciłem z prędkością 6-7km/h oraz rekordowe 3km w pionie w górę. Zajechałem się dziś. Idę spać. I jeszcze znów zaczyna padać...
... zapomniałem dodać, że na dzisiejszej trasie za pomocą smartfona HTC i aplikacji Orux stworzyłem 100km profil podjazdu i zjazdu. Wykres i wszystkie dane wyglądają bardzo ciekawie.



Dzień 12. 30.05.2012
154.91km, 19.3śr, 51.5 max, 918m w górę, 8:00:20
Całą noc mocno padało, zmoczyło trochę namiot i śpiwór. Tyle dobrze, że nie zmarzłem bo noc i poranek dość ciepłe. Dziś rozważałem ponowne podjechanie pod Transfagaraske aby jutro wjechać na nią od północy ale skoro pogoda się nie poprawia wracam do PL. Zrobię jeszcze coś w Tatrach słowackich. Po wczorajszym rajdzie po Transalpinie dziś odczuwam skutki tej zabawy. Obudziłem się po siódmej, wstałem z kompletnym brakiem ochoty do jazdy a jak już usiadłem na rower to zmęczone nogi w ogóle nie chciały kręcić pedałami. Przydał by się dzień przerwy na regenerację. Szykował się ciężki dzień. Leniwie pokonywałem kolejne kilometry robiąc co chwilę postój. W mieście Deva zatrzymałem się na godzinę w Mcdonald na kawę i poszperanie po necie. Dopiero od 15:00 wróciły chęci i siły do jazdy. Przez kilka kilometrów goniła mnie deszczowa chmura ale zmoczyć tym razem się nie dałem. Chwila na przystanku gdzie przeczekałem opad i dalej w kierunku miasta Oradea. Nocleg na polance z widokiem na Bihor'a. Na kolację wszytko co miałem w sakwach i zimne piwo. Jutro już śpię na Węgrzech.

Dzień 13. 31.05.2012  51 lei i godzina gratis
172.21, 19.7śr, 48.0max, 936m w górę, 8:43:08, 30st.C
W nocy deszcz i burza, to już dla mnie normalne. Jak nie pada to dzień wyprawy się nie liczy. W dzień im bardziej na północ tym więcej słońca i coraz cieplej. Tak, jakby chmury z deszczem były przyklejone do Gór Fagaraskich. Pogoda oraz ukształtowanie terenu sprzyjały więc nic tylko jechać. Wiatr nie przeszkadzał, do miasta Oradea było w większości z górki a za już zupełnie płasko. Niecodzienna sytuacja spotkała mnie w miasteczku Beiuş. Zatrzymałem się na chwilę, podeszła do mnie kobieta i zaczęła mówić coś po rumuńsku. Ja po rumuńsku tylko dwa słowa więc poprosiłem o angielski. Nie znała ale trochę rozumiała. Znała niemiecki i francuski. Parę słów po niemiecku jeszcze pamiętam więc rozmowa z pomocą gestów nabierała rozmachu. Kobieta okazała sie nauczycielką geografii. Zainteresowało ją to skąd jestem, gdzie byłem i dokąd jadę. Kiedy już wszystko zostało wyjaśnione kobieta wyciągnęła z portfela 50 lei, wcisnęła mi w dłoń i odeszła. Hmm.. dziwne zwyczaje ale 50 lei jestem do przodu. Chwilę potem po zakupach pod sklepem znalazłem 1 lei. Niebywałe szczęście :) Powinienem dziś zagrać w totka... za ewentualną wygraną mógłbym zorganizować kilka niezłych wypraw rowerowych i kilka innych wspomóc. 13km za Oradea przekroczyłem granicę węgierską i dostałem kolejnego bonusa. Dodatkowa godzina za zmianę strefy czasowej. Jazdę wg normalnego czasu zakończyłem przed 19:00 na leśnej polanie. W ciągu dwóch godzin niedaleko mnie przebiegły dwa "szczekające" jelenie. Głośny i niezbyt przyjemny dźwięk. Jutro powinienem spać już na Słowacji, drogę już znam.

Dzień 14. 1.06.2012 Pogoda... zmienną jest.
174.56km, 18.1śr, 32.2max, 683m w górę, 9:35:34
Dzień jak dzień, nic nadzwyczajnego się nie działo. Całodzienna jazda na północ ku granicy ze Słowacją. Jechałem prawie tą samą trasą co w drugą stronę więc mogłem fajnie zaplanować sobie zakupy czy odpoczynki z ciekawych miejscach. Rano było nieprzyjemnie. Pochmurno i deszczowo. Zmoczyło mnie trochę. W południe się przejaśniło i wyszło słońce. Popołudniu zaczęło wiać. Przednio boczny silny wiatr strasznie utrudniał jazdę. Średnia prędkość spadła o 2km/h. W sumie nie mam o za bardzo o czym dziś pisać ;) Nocleg na polance przed wsią Aggtelek jeszcze na Węgrzech. Do Zakopanego 160km.

Dzień 15. 2.06.2012 Powrót do Polski
182.89km, 17.1śr, 60.2max, 2562m w górę, 10:28:12
Po wczorajszym płaskim etapie dziś czekały na mnie góry. Przejazd najpierw przez Niżne a potem Wysokie Tatry. To już nie są jakieś tam pagórki tylko wspinaczka na ponad 1000m wzniesienia które mogą porządnie zmęczyć. Znów też miałem dodatkowego przeciwnika ponieważ mocno wiało od przodu. Dobrze, że przynajmniej nie padało, do wieczora... :) W Popradzie zrobiłem sobie dłuższy postój z obiadem z widokiem na południową stronę Tatr. Za Popradem zmieniłem trochę kierunek jazdy na bardziej wschodni więc wiatr już tak nie dokuczał. Mimo zmęczenia na większości podjazdów udawało mi się utrzymywać prędkość w okolicach 10km/h. Do Zakopanego, już z górki, wjechałem po 20:00. Szybko udało mi się znaleźć nocleg w kwaterze. I tak kończy się moja kolejna podróż po Karpatach choć na pewno tu wrócę. Czeka przecież Omu, Moldoveanu, Bihor i inne ciekawe miejsca w które chcę jeszcze zobaczyć. Jutro 5:50 przejazd PKSem do domu z całym majdanem :)

IMG_1978.jpg
IMG_1992.jpg
IMG_2032.jpg
IMG_2074.jpg
IMG_2081.jpg
IMG_2088.jpg
IMG_2096.jpg
IMG_2098.jpg