To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Pacjenci na razie nie tracą

Pacjenci na razie nie tracą
- Do ostatnich godzin nie było wiadomo, jak realizować recepty po Nowym Roku – mówi Grzegorz Carowicz. Fot. ROB

Medialny szum wokół nowej listy leków refundowanych oraz sposobu wypisywania recept na razie nie dotknął pacjentów. W aptekach przed końcem roku nie było gigantycznych tłumów a większość przewlekle chorych nadal może wykupić leki ze zniżką.

Co prawda lekarze prowadzą tzw. protest pieczątkowy, ale nie odbija się on negatywnie na pacjentach. Lekarze zamiast sami oceniać poziom refundacji leków, wpisują na receptach pieczątkę „Refundacja do decyzji NFZ”. A to w praktyce oznacza, że pacjent nie ma pewności, za ile sprzedany mu zostanie lek. Farmaceuta teoretycznie może odmówić sprzedania go po cenie refundowanej i zażądać pełnej odpłatności.
- Sprzedajemy po cenie refundowanej - dowiedzieliśmy się w aptece Vita w Jeleniej Górze. - Prosimy jedynie o okazanie dowodu ubezpieczenia. Większość pacjentów to emeryci, mają przy sobie legitymacje, więc nie ma problemów.
Podobnie wypowiadano się w aptece w jeleniogórskim szpitalu: - Zrealizowałam już ze 20 recept z taką pieczątką, wszystkie po cenie refundowanej – powiedziała nam w poniedziałek aptekarka.
A jeśli ktoś nie będzie miał dowodu ubezpieczenia? - Poprosimy o napisanie oświadczenia o ubezpieczeniu – słyszymy w aptece Vita. - Chyba, że nie napisze, to wtedy nie ma zmiłuj.
Dla pacjentów cierpiących na przewlekłe choroby refundacja ma znaczenie fundamentalne. Przykładem choćby paseczki dla cukrzyków. Osoby chore na cukrzyce kupują je po cenie zniżkowej – 3,2 zł za opakowanie. Taką kwotę ustalił NFZ. W niektórych aptekach (głównie sieciowych) paski dotąd były sprzedawane po cenie promocyjnej – 1 grosz za opakowanie. Jeśli pacjent nie mógłby skorzystać ze zniżki czy też promocji, musiałby zapłacić 50-60 złotych.
- To byłby bardzo duży koszt dla pacjentów – ocenia Grzegorz Carowicz, kierownik apteki Arnika przy ul. Długiej w Jeleniej Górze.
Przyznaje, że w ostatnich dniach poprzedniego roku w jeleniogórskich aptekach panował wzmożony ruch, bo ludzie w obawie przed zmianami woleli wykupić swoje recepty. Nie było co prawda kolejek, przepychanek i nerwów, jak to w niektórych miastach, ale...
- Zrealizowaliśmy takich recept o ok. 30-40 procent więcej, niże zwykle – szacuje Grzegorz Carowicz.
Podobnie wypowiadała się Iwona Swajduk-Kubiak, magister farmacji z Apteki nad Bobrem. - Schodzi więcej leków, szczególnie paseczków – mówiła nam w piątek.
Zamieszanie z nową ustawą o lekach refundowanych na razie nie dotknęło pacjentów. Większość realizuje recepty normalnie, ale ryzyko wzięli na siebie farmaceuci. Poniekąd nie mają wyjścia, większość z nich nie podpisała jeszcze kontraktów z NFZ-em. Jeśli jednak inspektorzy NFZ-u przy rozliczeniu zakwestionują farmaceutom zrealizowane recepty, może się okazać, że nie będą już tak chętnie sprzedawali leków po cenie refundowanej.