To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Odzyskać rodzinę

Fot. GOK

Mirek postanowił, że tym razem mu się uda. Chce po prostu wyjść na ludzi, mieć swoją rodzinę i dach nad głową. Niby banał, ale jak się jest bezdomnym i po przejściach, to podobne marzenia wydają się takie odległe.

Od maja zeszłego roku 32-latek jest mieszkańcem jeleniogórskiego schroniska dla bezdomnych św. Brata Alberta. Kierownik placówki Andrzej Bednarski chwali chłopaka i mówi, że już po trzech dniach Mirek sam sobie znalazł pracę, a teraz opłaca swój pobyt w placówce.

 

Mirek ma krewnych w okolicy, ale raczej nie utrzymuje z nimi kontaktu. Mówi, że nie chce nikomu wpychać się w życie na siłę. Najbardziej pragnąłby znów mieć kontakty ze swoimi siostrzeńcami. Czternasto- i dziewięciolatek są jego chrześniakami.

 

- Po tym jak zmarła moja siostra, a ich matka, chłopcy trafili do adopcji. I ta nowa rodzina nie chce mi umożliwić z nimi kontaktu. A ja bardzo ich kocham, jesteśmy ze sobą związani. Gdy byli jeszcze w domu dziecka, to odwiedzałem ich, zabierałem na wycieczki. Chłopcy tęsknią za mną, a ja za nimi - opowiada Mirek. Rozbita rodzina Gdy Mirek miał 9 lat, zmarła mu matka. Ojciec jeszcze przed tym odszedł od rodziny. Chłopca i jego starszą o trzy lata siostrę wychowywała babcia.

 

- Poszedłem do zawodówki uczyć się na budowlańca. Ale szkoła mnie szybko znudziła i rzuciłem ją. Wolałem czas spędzać z kolegami, wypić piwko. Pojechałem na jakiś czas do ojca, ale długo z nim nie wytrzymałem, nie znaleźliśmy wspólnego języka. Wróciłem do domu. Rok później zmarła nam babcia. Wtedy już w nosie miałem wszystko. Zaczęły się młodzieżowe wybryki - opowiada Mirek.

Brakowało mu pieniędzy na papierosy czy piwo. Najłatwiej było coś ukraść, gdzieś się włamać, albo zwinąć torebkę staruszce „na wyrwę”.

Siostra Mirka urodziła dwoje dzieci, ale też poszła w tango. Lubiła wypić i wtedy, gdy chłopcy byli mali, i potem, gdy już podrośli.

 

- Złapali mnie w końcu. Pierwszy raz trafiłem do więzienia w 2007 roku. Byłem bojowo nastawiony, grypsowałem. Za kratami spędziłem jedenaście miesięcy. Wielu ludzi mówi tam sobie, zwłaszcza za pierwszym razem, że już nigdy tu nie wróci. Ja też miałem takie postanowienie - wspomina mężczyzna.

 

W czasie odsiadki Mirek stracił kontakt z siostrą. Słyszał, że rozpiła się strasznie, a mieszkanie zadłużyła. Dzieci jej zabrali do placówki opiekuńczej. - Szukałem jej, pytałem ludzi, gdzie się podziała. Któregoś razu przypadkiem zobaczyłem ją zza szyby autobusu w Szklarskiej Porębie. Okazało się, że jej dzieci umieszczono tam w domu dziecka. Siostra próbowała sobie ułożyć życie z jakimś facetem, walczyła o dzieci, ale nie przestała pić - opowiada Mirek.

 

Życie na nowo

Postanowił, że zmieni swoje życie. W Karpaczu znalazł pracę w pensjonacie, dostał tam też służbówkę. Pracował przez rok.

- Sąd pozwolił mi nawet na widzenie się z siostrzeńcami w domu dziecka. Czasem kupiłem im jakieś drobiazgi. Miałem nadzieję, że siostrze uda się jakoś wyjść z tego picia.

Mirek nie mówi, dlaczego wrócił na przestępczą drogę, ale znowu zaczął kraść. Został złapany i jako recydywista w 2009 roku trafił za kratki. Niedługo potem zmarła z przepicia jego siostra.

 

- Poprosiłem w więzieniu o przepustkę na pogrzeb. W duchu sobie powiedziałem, że nie wrócę do pudła. Nie, że w ogóle, tylko po tej przepustce. Kolegom z celi powiedziałem, że mogą sobie wziąć moje rzeczy, bo nie wracam. Ale gdy stałem na cmentarzu, uświadomiłem sobie, że to będzie głupie. Ile będę miał tej wolności - tydzień, dwa? Wróciłem i dosiedziałem do końca - wyznaje Mirek.

Uświadomił sobie, że jego siostrzeńcy nie mają już żadnej rodziny oprócz wujka, za którym tęsknili. Ostatni raz widział się z nimi na pogrzebie ich matki. Mirek postanowił, że to dla nich naprawdę życie rozpocznie na nowo. Wrócił z przepustki do więzienia i dosiedział do końca kary. Wyszedł na wolność w maju zeszłego roku.

 

Bez domu

Mirek nie miał już domu, do którego mógłby wrócić. Mieszkanie po babci zadłużyła siostra. Gdy zmarła, spółdzielnia odebrała lokal.

- Trafiłem do schroniska, nie miałem się gdzie podziać. Przynajmniej jest ciepło, choć mały pokój i pięciu chłopów na sobie, a do tego piętrowe łóżka przypominają warunki więzienne. Ale nie narzekam. Cieszę się, że mam pracę. Zarobię trochę grosza i złe myśli chociaż na trochę mnie opuszczają. Samotność dokucza najbardziej. Tęsknię za siostrzeńcami - kolejny raz powtarza Mirek.

Rzecznik jeleniogórskiego sądu, Andrzej Wieja, wyjaśnia, że mężczyzna ma prawo wystąpić do sądu z wnioskiem o ustalenie kontaktów z siostrzeńcami, bo to właściwie jedyna droga, żeby sprawę załatwić formalnie.

 

- Skoro nowa rodzina tych chłopców nie życzy sobie takich kontaktów, a rodzice zastępczy mają pełnię praw rodzicielskich nad małoletnimi, to nikt ich do tego nie może zmusić. Ale jeśli wujek chłopców, który zabiega o te kontakty wykaże, że jego postawa jest autentyczna, a nadto, że jego własna sytuacja życiowa się stabilizuje, to są duże szanse, że sąd przychyli się do jego prośby. Jeśli wniosek nie zostanie uwzględniony, przysługuje wnioskodawcy zażalenie. Ale nawet gdyby i za drugim razem decyzja sądu była odmowna, to można ją ponowić za kilka miesięcy. Z opisanej sytuacji tego mężczyzny wynika, że utrzymanie bliskich, rodzinnych kontaktów z siostrzeńcami jest dla niego silną motywacją zmiany dotychczasowego stylu życia, co z kolei jest bardzo dobrą przesłanką resocjalizacyjną - dodaje sędzia A. Wieja.

 

Mirek opowiedział mi, że ponad tydzień temu jego siostrzeńcy uciekli od swoich adopcyjnych rodziców. W końcu wrócili do domu, a Mirkowi udało się z nimi spotkać i chwilę porozmawiać.

- Chyba nie jest im tam dobrze, skoro uciekli. Gdybym mógł choć do nich dzwonić, to bym im wytłumaczył, że w domu dziecka nie jest lepiej, że kiedyś będziemy razem...

 

Imię bohatera zostało zmienione.

Komentarze (2)

Panie Mirku życzę wytrwałości,już dostał Pan od życia solidnego kopa.....jak widać po tym artykule niektórych to uczy.Powodzenia z całego serca życzę

Panie Mirku życzę wytrwałości,już dostał Pan od życia solidnego kopa.....jak widać po tym artykule niektórych to uczy.Powodzenia z całego serca życzę