Na trop osoby, która hurtowo zajmuje się pisaniem prezentacji maturalnych z języka polskiego, wpadła jeleniogórska nauczycielka. Podsłuchała rozmowę, w której jeden z uczniów opowiadał drugiemu, że prezentację maturalną można kupić „w takim biurze pisania podań”. Oniemiała.
Matury rozpoczną się w maju. Młodzież będzie zdawać je pisemnie i ustnie. W części ustnej z języka polskiego uczniowie ocenieni zostaną przez przedmiotowy zespół egzaminacyjny złożony z dwóch, a czasami trzech, nauczycieli. Sam egzamin składał się będzie z dwóch części: wypowiedzi zdającego na wybrany temat, a następnie rozmowy zdającego z egzaminatorem, dotyczącej prezentacji tematu i bibliografii. Egzamin potrwa około 25 minut, z których 15 minut zajmie sama prezentacja.
Młodzież tematy na prezentację otrzymała od swych nauczycieli już we wrześniu ubiegłego roku. Przez cały rok szkolny miała nad nimi pracować, tak by w maju popisać się swą wiedzą.
- Z założenia egzamin miał mieć charakter twórczy - mówi Paweł Domagała, dyrektor I LO w Jeleniej Górze. - Mam wrażenie, że jest niestety inaczej: stał się odtwórczy. Od kilku lat poloniści bardzo głośno o tym mówią. Zastanawiają się, czy w ogóle ma on w takiej formie jakiś sens.
Podobnie zapewne myśli niejeden maturzysta i nastawia się przede wszystkim na egzamin pisemny, część ustną uznając za o wiele łatwiejszą; lekceważąc ją. Być może tu właśnie tkwi źródło kupowania przez młodzież gotowych prezentacji.
- Uczniowie handlują między sobą pracami każdego roku - mówi Janina Jakubowska z Kuratorium Oświaty we Wrocławiu. - W czasie spotkań przypominamy polonistom i dyrektorom szkół, by uczulali młodzież na kwestie etyczne procederu. Kupiona prezentacja jest niesamodzielna, a to oznacza dyskwalifikację maturzysty.
Prezentacje kupić jest łatwo. Stron internetowych, na których proponuje się za kilkadziesiąt złotych „gotowce”, jest mnóstwo. Kupno pracy przez internet niesie jednak kilka zagrożeń: nie wiadomo, czy prezentacja jest dobrze napisana, czy nie jest na tyle „oklepana”, że egzaminatorzy ją znają, i czy sprzedający po prostu klienta nie oszuka. Większość uczniów decyduje się zatem na wydanie nieco większej sumy i kupienie pracy od kogoś na miejscu. Kogoś, kto trudni się tym niejako zawodowo. Właśnie taką osobę namierzyła jeleniogórska nauczycielka.
Cały artykuł w najnowszych „Nowinach Jeleniogórskich” nr 14/09
Najpierw zaliczka
Wierny zapis rozmowy telefonicznej, jaką przeprowadziła jedna z licealistek z kobietą piszącą maturzystom prezentacje maturalne z języka polskiego:
- Dzień dobry, chciałam zapytać, czy pisze pani prezentacje maturalne z polskiego?
- To zależy, na jaki temat.
- Mam temat :”Topos rycerza w literaturze”.
- Yhm, yhm… No, mogłabym się podjąć, a proszę mi powiedzieć, z jakiej ty szkoły jesteś? Generalnie ci powiem, że mam prawie setkę tematów zleconych już. Pewnie na 3 kwietnia potrzebujesz ramowy plan?
- Tak, tak.
- Potrzebujesz ramowy plan?
- Tak, mniej więcej tak.
- No, no, no.
- Chodzi mi o prezentację multimedialną.
- Prezentację multimedialną to sobie sama przygotowujesz. Ja tylko powiem, jakie materiały… dostarczę. Opracowanie w Power Poincie to już sama zrobisz.
- Ile pani bierze?
Więcej w „Nowinach Jeleniogórskich”.
Komentarze (30)
Prace to jedno, a korepetycje? To caly biznes, gdzie duża cześć nauczycieli ma druga pensje. Szkoła jest niewydolna i chora. W jej obecny kształt jest wpisany pokatny biznes nauczycieli. Czy nie jest tak, że płacimy podatki po to że by państwo zapewnialo edukacje kompletną? Żałosny ten system jest i tyle.
W NJ jest więcej i dokładniej. Sam czytałem. zVOrnik zadaj sobie trud,zewrzyj sie w sobie i przeczytaj. Pasja z jaką przeprowadziłes zVOrnik tę analize wskazuje na powiązania z konkurencja. Taka metoda - nie wpadli na temat, zerżneli a teraz próbuja pomniejszyć znazcenie. Prawdziwa klasa... :confused:
Ale się szybko zajęliście sprawą. A może warto napisać o pani od polskiego, która udziela korepetycji maturalnych a potem zasiada w komisji na maturze i te wystąpienia ocenia?
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie Panie Redaktorze.
zdaje się, że Pan Redaktor ma problem z rozróżnieniem pomówienia od pytania. Czyżby czapka na złodzieju ....?
Ciekawe, kogo masz na myśli he he:)
Przestańcie opluwac nauczycieli, nawet, jesli szukaja mozliwosci dodatkowego zarobku, to co z tego, za 1500 zł pensji naprawde trudno jest sie utrzymac
proszę o prywatnego maila na zbyszek@nowiny.jgora.pl
Zbigniew Rzońca
o pania z jakiej szkoly chodzi?
wzorowy masz racje to jest żalosny system w którym ludzie po studiach zarabiaają 1/8 płacy robotnika po zawodowce. Chore to i niesprawiedliwe. A swoją drogą to napiszcie o kogo chodzi jak już napisaliscie że z Żeroma
Nie napiszą, o kogo chodzi, bo pewnie nie mają żadnych dowodów.
taaaa i to jest wolność słowa po polsku i etyka dziennikarska...
o kogo chodzi? Rzucacie oskarżenia na szkołę bez pokrycia
Moja żona nigdy nie udzielała korepetycji. Nigdy nie piała też nikomu prac.
Zbigniew Rzońca
Proszę bezczelnie nie pomawiać. Tylko wyjątkowy tchórz oskarża, chowając się za anonimowym "były uczeń".
I co? Temacik nie chwycił? Jakie to przykre...
"kowal zawinił, a cygana wieszają"
Jeśli Żerom czuje się szkalowany, niech pozwie gazetę do sądu. Jeśli nauczyciele są tak pewni, że wszyscy z nich są czyści, niech powiedzą swojemu dyrektorowi, by podał gazetę do sądu. Właściwie to na co jeszcze czekają? ;-)
Dorabianie przez n-li w postaci korepetycji to jedno, a pisanie prezentacji dla uczniów to coś zupełnie innego. To zwykłe oszustwo i sprawa dla prokuratora!
Ten artykuł, a właściwie jego tytuł, nadaje się dla studentów dziennikarstwa jako klasyczny przykład perfidii prasowej, w tym wypadku internetowej, aż tak oczywistej, że żałosnej. Tytuł: Nauczycielka z Żeroma sprzedawała prezentacje. W środku: pierwsze akapity dotyczące tego, jak licealistki korzystają z usług kobiety, która sprzedaje prezentacje. W tekście wtrącone zdanie, że na trop kobiety wpadła owa nieszczęsna nauczycielka z Żeroma, która podobno podsłuchała rozmowę licealistek. Ale sądząc po tej rozmowie, ciekawe jak nauczycielka odkryła, że owo "biuro pisania podań" to sklep z prezentacjami prowadzony przez tę akurat konkretną kobietę. W ogóle nauczycielka z Żeroma nie ma tu żadnego związku ze sprawą, ona tylko podsłuchała z rozmowy licealistek, że gdzieś tam można kupić prezentację. Artykuł nie informuje o podstawowej rzeczy: JAK nauczycielka wpadła na ten trop.
Dalsza część artykułu to zwyczajne, oklepane już omówienie tematu tych prezentacji.
POlacy mają brzydki zwyczaj podsłuchiwania - to spuścizna PO komunizmie, ale kiedy NJ opiera artykuł na podsłuchanych rozmowach, to jest to poziom Koscher Zeintung !
Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że żona autora powyższego artykułu jest czynną zawodowo nauczycielką języka polskiego w jednej ze szkół średnich w Jeleniej Górze!!! Ciekaw jestem czy żona Pana Dziennikarza udziela lub udzielała korepetycji uczniom, czy kiedykolwiek pisała pracę za pieniądze. Nie oczekuję odpowiedzi bo znają ją wszyscy. 90% nauczycieli j.polskiego coś takiego robi. Natomiast czy żona Pana Dziennikarza kiedykolwiek płaciła podatki od zarobionych na korepetycjach pieniędzy? W artykule w negatywnym świetle przedstawione jest jakieś Biuro Pisania Podań (przynajmniej jest ono zarejestrowane i płaci podatki)
Jestem uczniem Żeroma i mam kłopoty z matmą a niestaćmnie na korepetycje. wielu uczniów ma podobne problemy ale nikt nic z tym nie zrobi ciekawe jest że niektórym (zarabiajacym po kilkanaście tysięcy za nic) przeszkadza że jakiś nauczyciel ktoremu obcieli płace do minimum stara siętrochę dorobić. Może czas żeby zaczeli patżećna ludzi jak na istoty równe a nie jak na stado bydła które należy wydojić
Panie Rzońca czekamy na nazwiska skoro jest pan przeciwnikiem pomawiania
beznadziejny ten portal nj24. Dziennikarze robią wiele pomyłek i wykłócają się z czytelnikami. Żenujące widowisko.Zatrudnijcie specjalistę do PR jak sobie nie radzicie
Jak zwykle w internecie anonimowe osoby atakują tego, kto ujawnij oszustwo, a nie tych, którzy oszukują. Osobiście mnie to brzydzi. Panie Rzońca, nie martw się Pan, psy szczekają, karawana jedzie dalej.
Popieram!!!! Rąbać ten kraj ile sie da .Od gminy, do samej Warszawy tak robią,i jest normalnie!!!!
Pewnie,ze za 1500 zł trudno się utrzymać. Wiem,bo sama kiedyś tak pracowałam . Ale zawsze jest wybór. To nie zesłanie , tylko wybór. Można zmienić pracę, przekwalifikować się , ale lepiej jęczeć i łoić uczniów , bo nie od dzisiaj wiadomo , że korepetycje , to zakamuflowana korupcja...