W windzie zasną - rękę podadzą
- Te bloki mają złą legendę, stare sprzątaczki straszyły, że długo tutaj nie wytrzymam, że lokatorzy straszni, że na kolanach będę korytarze szorować - Sylwia Ostrowska sprząta w bloku na Działkowicza od dwóch lat. - A ja stąd nie pójdę, dobrze mi tutaj. Co tu się okłamywać, jak przyszłam, był syf. Jak ludzie zobaczyli, że ktoś się stara, sprząta, zaczęli doceniać. Nie ma w bloku osoby, która by ręki nie podała.
Sylwia Ostrowska ma 28 lat, trójkę małych dzieci i wspólną z mężem firmę remontowo-sprzątającą. Jest pierwszą osobą sprzątającą blok, która nie uciekła stąd, nie narzeka na lokatorów i zarząd.
- Szanują mnie, rozmawiają, na kawę zapraszają. Człowiek to mógłby sobie obiady tutaj zamawiać - śmieje się pani Sylwia, chowając starannie do schowka w piwnicy sprzęt do sprzątania. Wózek i wiadra zawsze ma przy sobie. „Zostawisz na moment, spuścisz z oka, ukradną nawet papier toaletowy” - tłumaczy i zaraz dodaje:
- Działkowicza nie musi się wstydzić za lokatorów, są super, choć może tego na pozór nie widać. Ale ja bym się z mojej wsi do bloków nie wyprowadziła. Bałabym się dzieci wypuścić na podwórko. Co one by tutaj robiły?
Przyznaje, że początki pracy były trudne. Zima mroźna. Na dziesiątym piętrze regularnie koczowali narkomani, bezdomni. Zostawiali koce, strzykawki, sikali na korytarzu, w windzie. Nocowali w zsypie na śmieci. Odkąd zamontowano domofony, nocne odwiedziny dzikich lokatorów zdarzają się sporadycznie.
Cały artykuł w najnowszych "Nowinach Jeleniogórskich" nr 4/09
Komentarze (2)
ładna kobieta :)