Kobieta zauważyła plamę na podłodze korytarza w nocy. Myślała początkowo, że to może jakiś olej. Posprzątała zabrudzenie, a to, co zebrała na śmietniczkę wyrzuciła do śmieci.
- Jednak nad ranem zorientowała się, że może to być rtęć. Wezwała na pomoc straż pożarną i policję. Ewakuowaliśmy mieszkanców tego budynku, a kobietę, która miała bezpośredni kontakt z rtęcią i jej dwójkę dzieci hospitalizowano - mówi Stanisłąw Graczyk, oficer prasowy kamiennogórskiej straży pożarnej.
Substancja, którą do domu wniosła kobieta - na śmietniczce, szmacie, butach i rękawiczkach - wydzielała toksyczne opary. Oddychali nimi przez jakiś czas domownicy dlatego przewieziono ich do szpitala.
- Wezwaliśmy jednostkę chemiczną z Wałbrzycha. Mieszkanie zostało wyczyszczone - dodaje S. Graczyk. Trudno oszacować, ile rtęci mogło zostać rozlanej. Strażacy przyjęli, że około 50 mililitrów.
Tymczasem policja sprawdza kto i w jakich okolicznościach mógł rozlać rtęć w budynku.
Komentarze (4)
Termometrów rtęciowych już od dawna nie ma w sprzedaży, stąd brak znajomści charakterystycznego zachowania się rozlanej rtęci i konieczność "przeprowadzenia" badań chemicznych. Pary rtęci są bez wątpienia szczególnie szkodliwe, ale nie wywołują natychmiastowych objawów "gorszego się poczucia". Trzeba dokładnie zebrać widoczne kulki i wszystko posypać drobno-zmieloną siarką z jodem (częściowa neutralizacja), ale zapewne dzielna straż wie jak właściwie działać w takim przypadku.
sunstancja yhmm
termometry rtęciowe są w sprzedaży :-) allegro.pl , jest ich pełno.