Zaczęło się od telefonu do Centrum Interwencji Kryzysowych województwa wielkopolskiego. Młody męski głos, jak przekazał miejscowej policji operator, poinformował: "chcę popełnić samobójstwo". Nikt pod tym numerem potem nie odbierał juz połączeń. Policja szybko ustaliła, że dzwoniono z Bolkowa, a telefon należy do mieszkanki Katowic. Kontynuowano próbę połączenia się z numerem desperata. Bez skutku. Policja w Katowicach dotarła do właścicielki firmy, na którą zarejestrowany był telefon. Okazało się, że kobieta dała ten aparat swojemu trzynastoletniemu synowi, który akurat pojechał na szkolną wycieczkę do Karpacza. Wkrótce udało się skontaktować z opiekunką grupy uczniów, dzięki której ustalono, że syn właścicielki telefonu udostępnił go swojemu koledze i to on wybrał numer wielkopolskiego Centrum Interwencji Kryzysowych, by następnie odegrać rolę samobójcy. Czyn trzynastolatka ze Śląska oceni sąd rodzinny.
Komentarze (2)
Patrząc na obecną sytuację, okaże się, że winni będą: kobieta - dając synowi telefon,
jej syn - udostępniając telefon koledze,
wychowawca - nie pilnując łebków,
kierowca autobusu, który przywiózł szkolną wycieczkę - bo tak;
tylko nie ten, kto dzwonił...
Ale już policja kupiła nowe tasery, więc...
Bo kobieta i kierowca beda mieli kase na zaplacenie mandatow, a z lepka nic nie wydoja.