To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Festiwal w oczach filmowców

Festiwal w oczach filmowców

XII Ogólnopolski Festiwal Komedii Filmowych w Lubomierzu za nami. Jak wyglądał w oczach tych, dla których do Lubomierza ściągają tłumy widzów? Zapytaliśmy o to aktorów Wojciecha Dąbrowskiego i Marzenę Kipiel-Sztukę, operatora Andrzeja Ramlaua i reżysera Piotra Matwiejczyka.

Wojciech Dąbrowski, aktor („W labiryncie”, „Pierwsza miłość”, „Plebania”): - Na festiwalu w Lubomierzu jestem pierwszy raz. Jeździłem w te strony, ale w stronę Gryfowa, nad Czochę.
Takie imprezy ładują nam akululatory. W każdym z nas jest odrobina kabotyna. Spotkanie z publicznością, rozmowy z nią, dawanie autografów – to bardzo przyjemne zajęcia! Raz na jakiś czas to absolutnie wskazane. Atmosfera tu jest genialna. Festiwal jest świetnie zorganizowany. Z jednym malutkim zastrzeżeniem – nie ma na miejscu hotelu, więc musimy dojeżdżać. Zjeżdżamy tu o godzinie 11-12 i jesteśmy przez cały dzień. Brakuje możliwości pójścia na chwilę do hotelu.

Andrzej Ramlau, operator filmowy (m.in. „Sami Swoi”, „Tato”, „Sara”, „13 posterunek”): - Jestem weteranem tego festiwalu, a do Lubomierza po raz pierwszy przyjechałem 41 lat temu. Kręciliśmy wtedy pierwsze sceny do „Samych Swoich”. Byłem drugim operatorem podczas pracy nad tym filmem. Jestem więc związany z Lubomierzem od lat. Cieszę się, że są plany odbudowy pierzei rynku, i to tej pierzei, pod którą Pawlak znalazł weterynarza, a Witia kupił kota. To wyjątkowy festiwal pod względem bezpośredniego kontaktu widzów z aktorami. Przeważnie na festiwalach są zamknięte pokazy. W Lubomierzu jest inaczej – wszyscy jesteśmy w środku uroczego odpustu, który się to odbywa. Atmosfera odpustowo-ludyczna jest niepowtarzalna. Wszyscy na scenie trochę improwizują, trochę opowiadają rzeczy od serca. Oczywiście, festiwal boryka się z coraz większymi problemami finansowymi. Wart jest, aby go wpierać, gdyż jest bardzo cenny zarówno, jeśli chodzi o promocję Lubomierza, jak i promocję filmu. Całe szczęście, że ostatnie problemy udało się przezwyciężyć. Myślę, że to sygnał, iż ten festiwal będzie trwał w dotychczasowej formule.

Marzena Kipiel-Sztuka (gra żonę Kiepskiego w „Świecie według Kiepskich”): - Kocham publiczność! Myślę, że bardzo często ze wzajemnością. Ten festiwal odróżnia się od innych tym, że tu można przyjść w sandałach, porozmawiać z widzami, nie ma stada ochroniarzy, nie trzeba przychodzić ubranym jak na bankiet, tylko bierze się pajdę ze smalcem i spotyka się cudownych ludzi, którzy przyjeżdżają tu specjalnie na festiwal. I to pomimo haniebnej pogody.
W przyszłym roku sprowadzam się do Legnicy, gdzie mieszkałam do trzydziestego roku życia. Teraz mieszkam trochę w Kołobrzegu, trochę we Wrocławiu, tam gdzie los mnie rzuci z plecakiem.

Piotr Matwiejczyk (jego film „Kup teraz” nagrodzony został Złotym Granatem): - Najwięcej pomysłów na swoje filmy opieram na tym, co gdzieś zasłyszałem czy zaobserwowałem. Życie pisze najlepsze scenariusze. Należy tylko podjąć decyzję, pod co podpiąć daną historię – pod komedię czy dramat. Pięć filmów, jakie zrobiłem pod rząd, to dramaty. Po pięciu latach wróciłem do komedii i, jak widzę, całkiem się to udało.
Zgłaszam filmy na konkursy profesjonalistów, jak i kina niezależnego. Gdy robimy film w dwie osoby, w pół dnia, zupełnie sami, można to nazwać kinem niezależnym. Gdy angażujemy całą ekipę, profesjonalnych aktorów, a kręcenie filmu zajmuje 25 dni zdjęciowych, to coś zupełnie innego. Takie filmy zgłaszam na festiwale dla profesjonalistów.
Dwa lata temu byłem w jury Zawleczki. Wtedy też lało jak z cebra. Teraz również pogoda popsuła klimat festiwalu, który w dużej mierze jest imprezą plenerową. Ale jest bardzo przyjemnie, z ochotą tu przyjeżdżam. Poza tym mam sentyment do Kargulów i Pawlaków. To dla mnie komedia stulecia!