To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Fałszywy doktor stanie przed sądem

Fałszywy doktor stanie przed sądem

Było uczucie, czułe słowa i zapewnienia o miłości. Były też duże pieniądze, miłosny zawód i oszustwo. Przed sądem stanie wkrótce 54-letni jeleniogórzanin, Ryszard K., który poznaną na portalu randkowym kobietę oszukał nie tylko w miłości, ale też i na sporą sumę – prawie 300 tysięcy złotych.

Pani Halina, mieszkanka Pyrzyc w Zachodniopomorskiem. Uchodzi za osobę „przy kasie”. Prowadzi własny biznes – sklepy. Szczęścia w życiu szuka, m.in. na portalach społecznościowych i randkowych.

Tak właśnie poznała Ryszarda z Jeleniej Góry, który przedstawił się jej jako ginekolog – genetyk. Początkowo wirtualna znajomość przeniosła się do realu. Pan doktor odwiedzał przyjaciółkę, ona przyjeżdżała do niego.

Musiał być czarujący i ujmujący. Nie wiadomo, czy to stan emocjonalny zakochanej kobiety, czy wyjątkowe zdolności do udawania i kreowania fikcyjnej postaci przez Ryszarda K. wzbudziły tak duże zaufanie u pani Haliny, że uległa jego prośbom i zaczęła pożyczać mu pieniądze.

Fałszywy ginekolog mówił, że ma szerokie pomysły biznesowe. Chciał budować klinikę ginekologiczną. Mówił też, że potrzebuje pieniędzy, by zapewnić jakimś ludziom lokale zastępcze, bo kupuje jakieś „obciążone” lokatorami nieruchomości. Mówił także Halinie, że w związku z prowadzoną działalnością ma różne wydatki i chwilowe problemy finansowe. Gdy kobieta przyjechała w te strony w odwiedziny przyjaciel zabrał ją na wycieczkę i pokazał pewien piękny obiekt w Szklarskiej Porębie, który rzekomo miał kupić.

Przyjaciółka nie podejrzewała niczego i pożyczała pieniądze mężczyźnie dokonując przelewów przez internet. Początkowo sumy nie były duże, później transze dochodziły do kilkudziesięciu tysięcy złotych. W ślad za przekazywanymi pieniędzmi nie szły żadne pokwitowania, czy umowy, choć w końcu niewielką część pieniędzy Ryszard K. oddał swojej przyjaciółce.

Stało się to po tym, gdy zniecierpliwiona kobieta zaczęła domagać się zwrotu pieniędzy. Wcześniej, gdy poruszała temat ich wzajemnych rozliczeń pan doktor ograniczył kontakty, by przestać odbierać telefon.

Mężczyzna zapewniał jednak, że pieniądze odda. Odwlekał to jednak, mówił, że jeśli mu jeszcze trochę pożyczy, to on odda inwestycję, zarobi na niej i dzięki temu odda cały dług.

Pani Halina na własną rękę próbowała odzyskać utopione przez tę znajomość pieniądze, ale w końcu zdecydowała się zawiadomić prokuraturę o wyczynach „Tulipana”.

Początkowo prokuratura umorzyła postępowanie, bo złożone zawiadomienie było zbyt ogólne, a poszkodowana nie przedstawiła świadków, którzy mogliby potwierdzić oszukańczy charakter, a przede wszystkim zamiar działań Ryszarda K. Kobieta zażaliła się jednak na tę decyzję do sądu, a ten uwzględnił jej rację.

Po wykonaniu czynności we wznowionym postępowaniu i przesłuchaniu kilku osób prokuratura znalazła już punkt zaczepienia. Przesłuchiwany za pierwszym razem Ryszard K. nie przyznał się do winy. Przyznał, że był w związku z panią Haliną i że pożyczał od niej pieniądze, ale nie oszukiwał jej, że jest lekarzem.

Przy powtórnym przesłuchaniu mężczyzna przyznał się do postawionego mu zarzutu oszustwa i poza potwierdzeniem znajomości i bliskich kontaktów z poszkodowaną odmówił złożenia wyjaśnień, zwłaszcza w kwestii rozliczeń finansowych z kobietą.

Ryszard K. zaproponował dobrowolne poddanie się karze. Prokurator przystał na to i ustalił z nim karę 4 lat więzienia w zawieszeniu na 9 lat i obowiązek naprawienia szkody w całości. Mężczyzna był już karany za czyny przeciwko mieniu.