
W sztabie Protasiewicza jednak przez ten czas nie znaleziono sposobu na to, jak ściągnąć reklamę. Co gorsza, nikt nie czuł się odpowiedzialny za to, że ona wisi. Straż miejska twierdziła, że jest bezradna i nie może ukarać sztabu, bo reklama wisie w przestrzeni prywatnej.
Wreszcie, w pierwszej połowie stycznia, reklama została zdjęta. Teraz już z czystym sercem można pochwalić sztab. To nic, że zajęło mu to ponad 200 dni.
Przeczytaj także: Kto nie chce sprzątnąć baneru europosła
Komentarze (1)
Zastanawiam się, kto za to zapłacił i ile to kosztował PO?