Dla zwierząt pikietowali prokuraturę i sąd

- To dzieje się systemowo – mówił jeden z liderów DIOZ Konrad Kuźmiński. – W jeleniogórskiej prokuraturze rejonowej wiele postępowań przeciwko ludziom maltretującym zwierzęta zamiatanych jest pod dywan. Z osób, które znęcają się nad zwierzętami robi się osoby pokrzywdzone, a tych, którzy ratują te zwierzęta robi się kryminalistów. Prokuratura zwleka z wszczynaniem spraw przeciw oprawcom, umarza je, nie wnosi zarzutów do sądu. A sprawy są zwykle oczywiste, jak w przypadku odebranego w ubiegłym roku w Starej Kamienicy skrajnie zagłodzonego, konającego psa. Są opinie biegłych, lekarzy weterynarii, że zwierzę było głodzone, a właściciel do dziś nie ma postawionych zarzutów. W mojej ocenia oznacza to przyzwolenie organów ścigania na znęcanie się nad zwierzętami.
Jesteśmy stowarzyszeniem wolontariuszy. Zabieramy wyłącznie zwierzęta skarnie zaniedbane i maltretowane. Robimy to legalnie, w sposób udokumentowany, na podstawie artykułu ustawy o ochronie zwierząt. A prokuratura zamiast nam pomóc stawia nam zarzuty kradzieży, zakuwa nas w kajdany – dopowiada Krystyna Pietruszka z DIOZ, nawiązując do zachowania zgorzeleckiej policji, która faktycznie Konrada Kuźmińskiego trzymała 40 godzin bez wody i jedzenia w celi bez światła, a na przesłuchanie przewoziła w kajdanach zespolonych. Sąd niedawno uznał, że zatrzymanie nastąpiło z naruszeniem prawa, a celem policji było pokazanie siły.
 

Czytaj także: 

Obrońca zwierząt w kajdanach

Obrońca zwierząt zatrzymany z naruszeniem prawa

Wątpliwości w sprawie zatrzymania Konrada K.