Pracownicy ZGL-u, zajmujący się osnieżaniem otrzymali zgłoszenie o zalegającym śniegu na dachu przy ulicy Krótkiej. Dwóch z nich udało się w to miejsce, aby zabezpieczyć teren czyli po prostu wyłączyć ten kawałek ruchliwej na co dzień drogi z użytku. Jak relacjonuje pracownik firmy, który pilnował, aby ludzie nie przechodzili tamtędy było tak:
- Przyjechaliśmy tutaj i zaczęliśmy taśmą obklejać ulicę, tak aby ludzie nie chodzili tędy, aby nikomu się nic nie stało. W tym czasie czekaliśmy również na dźwig, który dojechał do nas później. Chłopak widząc, że jeszcze nic nie robimy na wysokości chciał przejść. Mówiliśmy stanowcze nie, ale on się uparł i przeszedł. Bryła lodu otarła go, wezwał policję i zaczął nas wyzywać – mówi pan Krzysztof. Miał jeszcze świadka – swojego kolegę po fachu, który potwierdził jego wersję.
Z kolei wersja młodego mężczyzny wyglądała tak:
- Zatrzymałem się i zapytałem czy mogę przejść. Jeden z nich powiedział tak, a drugi nie, więc poszedłem. Nie było żadnych oznaczeń, że jest to niebezpieczny teren i że może mi się coś stać. W tamtym roku miałem podobną sytuację, jednak wtedy miałem poważniejsze obrażenia .. kręgosłupa. Tym razem nie dam za wygraną. Robię zdjęcie tej bryły, idę na obdukcję, wezmę notatkę od policji i będę żądał o tych baranów odszkodowania - zapowiedział.
Poszkodowanemu przytakiwał inny świadek.
Na miejsce zdarzenia wezwano policję. – Policjanci spisali notatkę. Poszkodowany miał ślady przecięcia na czole i może on dochodzić swoich roszczeń przed sądem cywilnym. Funkcjonariusze sprawdzili również sposób zabezpieczenia terenu i nie znaleźli oni żadnych nieprawidłowości związanych z jego oznaczeniem i bezpieczeństwem w danym momencie - mówi rzecznik jeleniogórskiej policji Edyta Bagrowska.
Przyjrzeliśmy się sprawie. Firma odśnieżała dach jeszcze ponad godzinę. W tym czasie kilkunastu przechodniów nic sobie nie robiąc przechodziło obok dźwigu, tuż obok spadających śniegowych brył mimo ostrzeżeń pracownika – Spieszę się na autobus; ja muszę do pracy, ja tu mieszkam w tym bloku, więc szybko przeskoczę – tłumaczyło kilkoro z nich. – Sam pan widzi co tu się dzieje, nie jestem w stanie upilnować tych ludzi, mimo widoku taśm i dźwigu oni robią co chcą – tłumaczył.
O tym kto ma rację w tej sprawie najprawdopodobniej zadecyduje sąd, o ile sprawa zostanie przekazana przez poszkodowanego.
PRZECZYTAJ TAKŻE - UWAGA NA SOPLE
Komentarze (1)
Sądząc po sposobie wyrażania się "poszkodowanego" to wskazuje on na pieniacza i cwaniaka. W zeszłym roku uszkodził kręgosłup i nikogo nie pozwał, a teraz ma pretensje, że przeszedł w niedozwolonym miejscu. Wezwać CSI! Baranek boży hehehe