To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Bezdomna spłonęła w szałasie

- Wielokrotnie oferowaliśmy jej pomoc. Odmawiała - mówi Marian Tyka, sołtys Siedlęcina

Miała 53 lata, a od kilku mieszkała na dworze. Najpierw w baraku, od kilku miesięcy w szałasie, w lesie na skraju Siedlęcina. Wczoraj Bożena F. spłonęła w pożarze swojego szałasu.

Przez wiele lat kobiecie pomagali jak mogli sołtys Siedlęcina i ośrodek pomocy społecznej w Jeżowie Sudeckim. Schorowana kobieta, z amputowanymi stopami mogła spokojnie mieszkać w komfortowych warunkach i mieć utrzymanie.

- Mówiła jednak, że ośrodek, gdzie załatwiliśmy jej miejsce, to dla niej więzienie, nie mogła tam pić. Wolała las i wolność – mówi Marian Tyka, sołtys Siedlęcina.

Kobieta od lat piła denaturat, mieszała go z mlekiem. „Malibu”, jak sama mawiała. Być może trunek zajął się od ogniska, przy którym Bożena przesiadywała. Płonący szałas zauważył ktoś przejeżdżający autem pobliską drogą.

- Nawet nie było potrzeby wołania straży pożarnej. Szałas zrobiony z gałęzi z prymitywnym zadaszeniem z folii i innych materiałów spalił się błyskawicznie. Bożena leżała blisko paleniska, koszmarny widok – dodaje M. Tyka.

Kobieta mieszkała w Siedlęcinie od urodzenia. Jeszcze na początku lat 90. pracowała w tutejszym pegieerze. Miała mieszkanie w bloku. PO tym, jak PGR padł Bożenę przeniesiono do „czworaków” przy wieży rycerskiej, bo nie płaciła za mieszkanie. Już wtedy ciągnęło ją do alkoholu.

- Wtedy była jeszcze młoda, mogła szukać pracy i żyć, jak człowiek. Ale wolała towarzystwo i picie. Biednie, bo biednie, ale zawsze to był jakiś dach nad głową. Zresztą w tym mieszkaniu, na podłodze urodziła swoje najmłodsze dziecko – dodaje sołtys.

 

Reportaż o kobiecie, która wybrała życie w lesie w najbliższym wydaniu "NJ"

W tym baraku mieszkała poprzednio kobieta
s1.jpg
s2.jpg
s3.jpg
s4.jpg
s5.jpg
s6.jpg