To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Ładnie dla oka

Ładnie dla oka

Włókniarz Mirsk to jedno z objawień rundy jesiennej jeleniogórskiej klasy okręgowej. Zespół przez większą część sezonu grał jak z nut, notując przy tym serię siedmiu spotkań bez porażki. – Cieszy mnie zwłaszcza to, że potrafimy grać ładnie dla oka, ofensywnie i skutecznie – podkreśla trener Wiesław Sapiński.

24 punkty zdobyte w rundzie jesiennej dały Włókniarzowi 6. miejsce na półmetku rozgrywek. Początek rundy mieliście jednak słaby.

WIESŁAW SAPIŃSKI: – Można powiedzieć, że rozpoczęliśmy rozgrywki tradycyjnie w nie najlepszym stylu. Większa część drużyny była w rozjazdach. Część zawodników przebywała na urlopach, a inni za granicą zarabiali pieniążki. Efekt? W ośmiu rozegranych sparingach miałem do dyspozycji trzech lub czterech piłkarzy z podstawowego składu. Do sezonu przystąpiliśmy praktycznie z marszu i między spotkaniami musieliśmy nadrabiać zaległości. Po pierwszych pięciu kolejkach myślałem, że jeśli zdobędziemy 15 punktów, to będzie dobrze. Forma systematycznie jednak rosła i czeka nas spokojna zima. Cieszy mnie zwłaszcza to, że potrafimy grać ładnie dla oka, ofensywnie i skutecznie. Zdobyliśmy 37 goli i pod tym względem ustępujemy tylko Twardemu Świętoszów i Czarnym Lwówek Śląski. Tyle samo goli co my zdobył natomiast Chrobry Nowogrodziec.

We Włókniarzu zdecydowaną większość stanowią wychowankowie. Zwłaszcza wygrana z wiceliderem Chrobrym Nowogrodziec (Włókniarz wygrał 6:1) dobitnie pokazała, że jest to wasz ogromny atut.
– W momencie, gdy sporo drużyn męczy się ze znalezieniem wartościowych młodzieżowców, nas ten problem nie dotyczy. Często są oni dokooptowani do zespołu na tzw. sztukę. Sam we wcześniejszych latach często miałem z tym do czynienia. Tymczasem w Mirsku zdarzało się, że w wyjściowym składzie miałem do dyspozycji sześciu młodzieżowców. Drużyna jest młoda, perspektywiczna i przez kilka lat może grać w niezmienionym składzie.

Siła Włókniarza to nie tylko wychowankowie. Pan sam często pojawiał się na boisku…
– W tej chwili pełnię rolę koła ratunkowego. Zwłaszcza na początku sezonu musiałem wychodzić na boisko. W tej chwili nie chcę zajmować miejsca młodszym. Wystarczy, że poszarpię się z chłopakami na treningach (śmiech).

Z jakiego osiągnięcia będzie Pan zadowolony na koniec sezonu?
– W poprzednim sezonie zdobyliśmy 29 punktów i wraz z Olimpią Kamienna Góra byliśmy mistrzem rundy wiosennej. Gdyby udało nam się powtórzyć to osiągnięcie, to wszyscy będziemy się cieszyć.

Aby osiągnąć ten cel macie już konkretne plany?
– Tak. Po zakończeniu rundy zdarzyło mi się, że w okresie roztrenowania na zajęcia przychodziło po 20 piłkarzy. Na grudzień zaproponowałem im, abyśmy spotykali się 2 razy w tygodniu, aby trochę odpoczęli. Powiedzieli, że w dalszym ciągu chcą trenować 3 razy. Z wyłączeniem świąt będziemy ćwiczyć regularnie. Mamy do dyspozycji bogato wyposażoną siłownię, salę, bieżnię, a także oświetlone boisko. Jest zatem gdzie trenować. Będziemy także rozgrywać sparingi z lokalnymi rywalami. Dwa razy zagramy z Burzą Gołaczów.

Ma Pan za sobą bogatą karierę zawodniczą i trenerską. Mirsk to ostatnia przystań?
– Muszę przyznać, że we Włókniarzu pracuje mi się dobrze, jak nigdy dotąd. Klub jest dobrze poukładany i zorganizowany. Wszystko jest klarowne i czytelne. Atmosfera pracy sprzyja osiąganiu fajnych wyników. Nikt jednak nie zarzeka się, że w jednym miejscu zostanie do końca życia. Często przychodzi coś takiego jak zmęczenie materiału. Wyczerpują się koncepcje i trzeba poszukać innego miejsca. W nich także można zrobić coś dobrego.