![Zwyrodnialcy obarczają się winą](https://old.nj24.pl/sites/default/files/imagecache/szczegolowy_opis_zdj_glowne_220/mariuszv1.jpg)
- Biłem go tylko pasem lub ręką – zaznaczał. - To Iwona się nad nim znęcała, rzucała go o szafkę, biła go kablem od prodiża po całym ciele. Dużo piła, a to właśnie po alkoholu była agresywna wobec syna.
Opowiadał, że sam kupował mu słodycze, smażył też dziecku frytki. Jeśli bił, to głównie w trosce o dziecko, gdyż Bartek podchodził do rozgrzanego oleju od frytek, albo też do pieca. Na koniec – jak w tandetnym brazylijskim serialu – powiedział przez łzy, że „oddałby swoje życie teraz, żeby ten dzieciak żył”.
Później odpowiadał na pytania, nie całkiem z sensem. Z tych odpowiedzi wynika, że na kilka dni przed śmiercią, kiedy Bartuś był już tak skatowany, że już majaczył, Mariusz V. poszedł do sklepu po leki przeciwgorączkowe. Leków nie było, kupił więc tylko papierosy. Przmył mu jedną z licznych ran, ale nie pamięta czym, o się na tym nie zna.
Kiedy Iwona K. ledwo żywego Bartka niosła na rękach do szpitala, Mariusz V. nie pomógł jej, tylko siedział w domu, zrobił sobie kawę i podgrzewał zupę. - Dziecko musiało być ciężkie a Iwona szła w szpilkach – zauważyła pani prokurator. Mariusz V. odpowiedział, że był głodny.
- Kiedy i na jakiej podstawie uznał pan, że ma prawo do bicia dziecka i to w dodatku nie swojego – spytał oskarżonego sędzia.
- Iwona mi powiedziała, żebym go uderzył, bo sama już nie daje sobie z nim rady – odpowiedział Mariusz V.
Obraz „troskliwego” ojczyma obalają też ustalenia prokuratury, oparte na zeznaniach świadków i matki dziecka. To Mariusz V. znęcał się nad dzieckiem, wielokrotnie bił je kablem, pasem i kopał. Raz podczas obiadu w zasadzie bez powodu rzucił Bartka o łóżko, z kiedy chłopcu wypadły z buzi ziemniaki, kazał mu je pozbierać. Następnie przyniósł wspomniany kabel, uniósł dziecko za rączkę do góry i okładał kablem po całym ciele. Później opuścił chłopca, a że ten płakał, zaczął go bić i kopać po całym ciele. - Wujku za co mnie bijesz – jęczał Bartuś. Ale oprawca nie przestawał. Trwało to godzinę. To tylko fragment z przerażających ustaleń prokuratury. Trudno było tego wysłuchać, jeszcze trudniej opisać słowami cierpienia niewinnego chłopca.
Jak ustaliła prokuratura, katowanie chłopca trwało kilka miesięcy. Nasiliło się w dniach 15-18 maja 2008 roku. Wtedy Bartuś obrywał regularnie po kilka razy dziennie i – jak zwykle – z byle powodu.
Iwona K. dzisiaj przyznała się w całości do zarzutu nieudzielenia pomocy synkowi, nie przyznała się natomiast do drugiego zarzutu - znęcania się nad dzieckiem. Stwierdziła, że jedynie dawała mu „klapsy w tyłek”, kazała też czasem stać w kącie z uniesionymi rękami.
Nie chciała odpowiadać na pytania pani prokurator ani obrońcy Mariusza V. Odpowiadała jedynie na pytania swojego obrońcy i sądu. Zeznała, że wielokrotnie chciała odejść od Mariusza V., ale ten groził jej, że ją dopadnie. Powiedziała, że oprawca także ją bił. No i że zamykał w domu, kiedy wychodził do piwnicy albo do sklepu.
Iwona K. ma za sobą nieciekawą przeszłość. Wcześniej pracowała w nocnym klubie w Wałbrzychu. To właśnie tam poznała Mariusza V. Był on jednym z jej klientów. Iwona K. urodziła w sumie sześcioro dzieci, ale nie zajmuje się żadnym z nich. Czworo wychowuje się u członków jej rodziny lub w domach dziecka. Bartuś zmarł zakatowany, a jedna jej córeczka zaginęła...
Dzisiaj przed sądem Mariusz V. i Iwona K. próbowali wzajemnie przerzucać winę między sobą. Bez skruchy prześcigali się w zeznaniach, kto bardziej, a kto mniej bił chłopca.
Mariuszowi V. grozi nawet dożywocie, Iwonie K. - od roku do 10 lat więzienia.
Przeczytaj także: Oprawcy Bartka staną przed sądem
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Komentarze (10)
Nie mogę powstrzymać się od słów jakimi bym ich obojga wyzwała!!!Czytam ten artykuł i poprzedni w tej sprawie.Jak to jest że nikt tego biednego dziecka nie słyszał jak płakał z bólu.obydwoje zasługujecie na kare śmierci albo dożywocie!!!Gdzie jest sprawiedliwość jakie 10 lat dla takiej matki ,o ile można ją tak nazwać.3,5 letnie dziecko stawia do kąta z podniesionymi rączkami!!!nic nie upowaznia jej do traktowania tak dziecka.Cóż ono zawiniło?zresztą co to za matka która tyle dzieci urodziła i żadnego nie ma przy sobie już to mówi samo za siebie, oczywiście na szczęście dla tych dzieci ze nie są z nią a to że zaginęło jej jedno dziecko to też dziwna sprawa kto wie jaki los spotkał i tamtą istotkę?mam nadzieję ze ich sądy odpowiednio potraktują!!!piszę to i płaczę bo nie mogę uwierzyć w to jak można tak katować i traktować dziecko szok:(
PUBLICZNA EGZEKUCJA!!!To jedyna sprawiedliwa kara dla tych zwyrodnialców!!!
ukamienować
nie jestem za kara smierci , ale tych dwoje to POWIESIC normalnie na suchej galezi i nad rzeka ,bo wtedy zawsze wyjscie jest moze sie utopia ZWYRODNIALCE
Od momentu kiedy dowiedziałam się o przejściach Bartusia nie ma dnia żebym o nim nie myślała ze łzami w oczach.
To zwyrodnialcy najgorszego sortu.Mam nadzieje,że współwięźniowie zgotują im odpowiedni los,bo sam wyrok to według nie stanowczo za mało.Dla takich oprawców przydała by się średniowieczna sala tortur :angry:
Tragedia Bartusia bardzo mnie dotknęła, nie ma chyba godziny żebym o nim nie pomyślała aż łzy same się do oczu cisną, zastanawia mnie natomaist tylko jedno, jaka łapczywa hiena staje w obronie tego czegoś, powinni powiedzieć przed sądem to co maja do powiedzenia i do widzenia , na szubienicę albo na stos obydwoje.
Za każdym razem gdy wyglądam z mojego okna widzę okna na ulicy Jedwabnej w KG gdzie umierał samotnie skatowany Bartuś...Łapie mnie straszny skurcz za serce...Jakim trzeba być człowiekiem żeby coś takiego zrobić|?i jakim człowiekiem trzeba być żeby nie zareagować na taki straszny krzyk dziecka|?Wstyd mi że jestem mieszkanką tego miasta...
skopac i zabic skurczysynow!! a sasiadow, ktorzy niewinnie sie tlumacza spałować.
Wszyscy ślą gromy na zwyrodnialców. Słusznie. Dlaczego jednak nie ukarano sąsiadów, którzy słyszeli i widzieli co działo się w tym domu? Nie wiedzieli,że 3-latek jest bity przez wiele godzin? Nie wiedzieli, że matka sama chętnie go bije, wyzywa, zamyka w pustym domu? Nie wiedzieli, że dziecko moczy się ze strachu i nie słyszeli jak jest za to karane? Nie tłumaczy ich w żaden sposób strach przed agresywnym sąsiadem. Jedyne co jestem w stanie zrozumieć, to niewiara w to, że Policja czy opieka społeczna, nic nie zrobią w tej sprawie. Chcieli mieć swiety spokój, oby go już nigdy nie zaznali... Chciałam sprawdzić co czuje człowiek bity kablem - sprawdziłam, jest to bardzo mocny ból. Nie wyobrażam sobie jak można w czasie pokoju dopuścić do tak bestialskiego traktowania małego dziecka - nawet hitlerowcy zwykle nie znęcali się nad ludźmi w tak okrutny sposób, a tu matka...
..Ten maly CHLOPCZYK gdyby dorosl..na pewno by przypominal TATUSIA !.Smutne.. Moze wsrod ANIOLKOW..ma lepiej ??.