- Pomyślałem, że znowu sąsiad z góry mnie czymś zalał – mówi. – Tym bardziej, że po rurze coś spływało. Byłem przekonany, że to jakieś wino, które rozlał…
Sąsiad mieszkał samotnie. Był typem odludka, z nikim nie utrzymywał bliższych kontaktów. Stanisław poszedł więc, by go upomnieć. Nie pierwszy bowiem raz imprezował (jak sądził), a potem nie sprzątał. Nieprzyjemny zapach wzmógł sie przed drzwiami. Jako że mężczyzna nie otwierał, włożył mu tylko w drzwi karteczkę, by się z nim skontaktował.
- Ale nie przychodził do mnie – mówi pan Stanisław. – Nie słyszałem też jego kroków po mieszkaniu. Zdecydowałem się więc iść do niego raz jeszcze. Na górze spotkałem sąsiadkę. Nacisnęliśmy na klamkę i okazało się, że drzwi są otwarte…
Do środka weszła jako pierwsza sąsiadka. Jak weszła, tak z niego wypadła.
Cały artykuł w najnowszych "Nowinach Jeleniogórskich" nr 49/09.
Komentarze (3)
Dobrze ci to wyszlo Lolek!HI!HI!Caly czas sie smieje!2pierwsze zdania mnie zabily.Az sie poplakalam.Lokatorom wspolczuje!
..straszna sprawa,oby tego żywego Pana ..nie straszył *duch nieboszczyka!
~Wiadomo ..duchy przychodzą po "swoje" ! ..brrrrrrrr :dry: