To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Wojna o dziecko

Wojna o dziecko

Matka 3-letniej Gabrysi czuje się bezsilna. Jej zdaniem sąd rodzinny, któremu przede wszystkim powinno zależeć na dobru dziecka, robi wszystko, by zgnębić jej córkę i ją samą. A sądowi pomagają w tym kuratorki, które kłamią w sprawozdaniach, policja, która nie reaguje na wezwania i sam ojciec dziecka.

Akta sprawy rozwiedzionych małżonków, którzy nie mogą dojść do porozumienia co do opieki nad córką, obrastają pismami, wnioskami, sprawozdaniami i zażaleniami. Matka Gabrysi i babka dziecka wiedzą swoje – dziadek dziewczynki ze strony ojca był kiedyś ławnikiem, a więc zna tam wszystkich w sądzie i sprawa jasna. A kuratorki działają na zlecenie ojca Gabrysi, bo – choć to sąd orzekł, że kontakty ojca z dzieckiem mają się odbywać w ich obecności – za każdy taki kontakt otrzymują wynagrodzenie. Więc, czy dziecko chore, czy zdrowe, czy do kontaktu dojdzie, czy nie – gdy kuratorka przyjeżdża, to wynagrodzenie się jej należy.

On nalegał
Matka Gabrysi nie wie właściwie dlaczego wyszła za ojca dziewczynki. Znali się trzy lata, zaszła w ciążę, a on nalegał na ślub.

- Od początku jego rodzina mnie nie akceptowała. Zresztą on był i nadal jest od niej silnie uzależniony. Zwłaszcza od siostry. Po ślubie zamieszkaliśmy u niego. Wytrzymałam od wtorku do piątku, nawet nie miałam klucza, a w mieszkaniu rządziła jego matka – wspomina Małgorzata.

Małżeństwo trwało właściwie tylko pięć miesięcy. On zamieszkał u niej, w mieszkaniu jej matki. Według relacji Małgorzaty, wychodził rano do pracy, wracał wieczorami, pieniędzy na życie nie dawał, a gdy ona jeździła jeszcze na zaoczne zajęcia na uczelnię, to nigdy jej nie zawiózł. Zresztą powiedział, że on dziecka bawił nie będzie. W końcu wyprowadził się. Gabrysia miała miesiąc. Niedługo potem zaczęła się wojna, która trwa do dziś.

Płacze i wymiotuje
Zaczęło się, jak mówi kobieta od tego, że podała męża o alimenty. Ojciec Gabrysi zawnioskował do sądu o ustalenie kontaktów z dzieckiem. Sąd uznał, że ojciec może widywać córkę sześć razy w miesiącu w domu dziecka.

Małgorzata twierdzi, że na początku ojciec w ogóle nie interesował się dzieckiem. Konflikt między rodzicami Gabrysi zaostrzył się jeszcze bardziej, gdy kobieta złożyła pozew o rozwód. Sprawa rozwodowa trwała jedenaście miesięcy. Sąd powierzył opiekę nad dzieckiem matce, a ojcu ograniczył prawa rodzicielskie. Ustalił jednak kontakty cztery razy w miesiącu w obecności matki u siebie w domu. Według opinii psychologów z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego, ojciec Gabrysi ma ograniczone predyspozycje wychowawcze, przede wszystkim nadmierną zależność od rodziny generacyjnej i dość niski poziom wiedzy pedagogicznej.

- Dziecko się go boi, reaguje na ojca panicznym płaczem, konwulsjami, po prostu nie chce do niego iść. Któregoś razu, gdy zabrał ja do siebie beze mnie, odebrałam dziecko z podrapanymi plecami i śladami pogryzienia przez pchły. O tym wszystkim informowałam sąd, ale te zgłoszenia pozostają bez reakcji – opowiada kobieta.

Ojciec Gabrysi rozpoczął realizację kontaktów w obecności kuratorów. Przyjeżdża z jedną lub drugą panią do domu córki i wtedy – jak opowiada matka dziecka – zaczyna się piekło.

Małgorzata i jej matka nie chcą wpuszczać do mieszkania ojca dziecka, zresztą nie maja takiego obowiązku. Ale skarżą się w pismach do sądu, że kuratorki w sprawozdaniach ze swoich czynności i towarzyszeniu ojcu dziewczynki, za każdym razem zaznaczają, że ojciec dziecka nie został wpuszczony do domu.

Matka dziewczynki skarży się też na fakt ukarania jej przez sąd grzywną za utrudnianie kontaktów dziecka z ojcem.

- Sąd znowu interpretuje wszystko na korzyść ojca. Nie bierze pod uwagę faktu, że dziecko było chore, że ja mogłam być chora – dodaje kobieta.

W jednym ze sprawozdań kuratorskich z realizacji kontaktu ojca z dzieckiem kuratorka relacjonuje, że „obserwując matkę i babkę odnosiło się wrażenie, iż celowo inspirują one tworzenie nerwowego klimatu. Między innymi pod adresem ojca dziecka w jego obecności kierowały do niego pretensje rodzinne sprzed wielu lat. Mówiły one podniesionym głosem. Wypychały dziecko w kierunku wyjścia mówiąc: „no idź do ukochanego tatusia”. Wypowiedzi matki i babki wyraźnie irytowały dziecko. Było ono nad wyraz rozdrażnione, spłakane i z odruchami wymiotnymi”.

Kuratorka relacjonuje dalej, że w końcu matka wypchnęła dziecko za drzwi, a ojciec wziął je na ręce i uspokoił. Potem razem z kuratorką ojciec poszedł córką na spacer. Gabrysia była spokojna, rozmawiała z nim, nie bała się. Gdy ojciec odprowadził dziecko do domu, Gabrysia na widok matki wyciągnęła do niej ręce. Jednak matka, jak relacjonuje kuratorka, nie chciała jej wziąć. Miała powiedzieć, by ojciec zajmował się córka do godziny dziewiętnastej, bo tak zostały ustalone kontakty.

Ojciec zabrał więc Gabrysię i z kuratorka pojechał do swojego domu. Tam, według sprawozdania urzędniczki, dziecko było radosne i rozmowne, a podróż zniosło bez problemów.

Końca tej wojny o dziecko nie widać, choć obie strony twierdzą, że na Gabrysi zależy im najbardziej. Sąd zasypywany jest kolejnymi pismami i wnioskami, a z jego rozstrzygnięć i postanowień żadna ze stron nie jest zadowolona.

 

Całość czytaj w 43 numerze "NJ"

Komentarze (12)

niestety tym kobietą się poprzewracało w głowach lecą do sadu wymyślają rożne historyjki ot całe kobiety :!!

Chore baby ! To ,że nie udało jej się z ojcem dziecka to On musi być zły ? Szlag mnie trafia jak dziecko staje się kartą przetargową , to one najwięcej cierpią ! Wiem co piszę znam kilka przypadków i dochodzę do jednego winosku tu chodzi o kare dla ojca i alimenty.

Ciekawe w jaki sposób Nowiny mają dostęp do kart czynności dozoru lub sprawozdań?

Po co prać brudy rodzinne publicznie - może jeszcze do Rozmów w Toku niech polecą.

takie tematy są ważne- to problem wielu kobiet, które mają przechlapane przez byłych facetów z urażoną dumą!
Tak to jest, że jak kobieta wniesie o rozwód, to faceci zrobią wszystko, żeby się mścić i utrudniać sprawę. Po co? A tak sobie, na złość.

Była synowa uczyniła przedmiot wymiany z dziecka, które syn za pokwitowaniem ma odbierać i oddawać matce. On dostosuje się w tej kwestii, ale niestety nie reaguje na występki matki, bowiem każda reakcja może odwrócić się przeciw niemu – było wiele prób preparowania przeciw niemu doniesień na policję i prokuraturę, na szczęście służby te trafnie zdiagnozowały fakty i zamiary nikczemnych doniesień kobiety. Pragnę przerwać pasmo kształtowania złych nawyków i przykładów, ale co mogę jako babcia, bowiem w moim odczuciu ona wychowa patologie społeczną, a ja nie mam możliwości – ograniczony/utrudniony kontakt z wnuczką. Kiedy wykręcam numer tel. komórkowego wnuczki słyszę podszywająca się pod wnuczkę matkę – zawsze tak samo na sekretarce brzmi ..nie mogę odebrać telefonu proszę zadzwonić później. Z przerażeniem śledzę jak kosztem dziecka kobieta zaspakaja seksualne potrzeby (niegdyś kosztem rodziny- w tym z nieletnimi) nie bacząc na krzywdy własnego dziecka. Dulszczyzna w domu rodziców niesie żniwo na pokolenia. Sąd mając dowody – dowody w przedmiocie sprawy dające wyraz z kim ma się do czynienia, moim zdaniem nie powinien powierzać opieki takiej matce. Przeraża mnie nie jedno, ale to że dziewięcioletnie dziecko mówi, że jest seksy jak mówią mamy koleżanki, odrabia lekcje w szkole, do domu wraca po 20 od wyjścia do szkoły nie wróży dobrej przyszłości tej niewinnej ofiary niepohamowanej żądzy rozbuchanej matki. JEŚLI JUŻ RODZICE DZIECI NIE CHCĄ, NIE MOGĄ EGZYSTOWAĆ WE WSPÓLNYM GOSPODARSTWIE NIE CZYŃCIE PRZEDMIOTEM WASZYCH ROZGRYWEK OFIARAMI WŁASNE DZIECI!

I to pisze kobieta o kobiecie. Wychowała SYNUSIA na NARCYZA. Musi SYNUŚ po spotkaniach potwierdzać na piśmie że odbył spotkanie z DZIECKIEM - to ból!!!
KOBIETO- przeciwnym razie gdyby matka dziecka nie miała twardego dowodu ze spotkania ojca z dzieckiem , ukochany tatus natychmiast z wspierany przez ciebie skierował by do sądu rodzinnego WNIOSEK o wypłacenie mu grzywny /z kieszeni matki do kieszeni ojca/ za rzekome utrudnianie kontaktów".To tutaj dziecko jest WEKSLEM. Patrz :
W prowadzony w życie przez "przyjazne państwo" w 2011 r. w DZIEŃ MATKI przepis art. 5821 § 3 kpc , kara matki grzywną na rzecz ojcow za tzw "utrudnianie kontaktów z dzieckiem".

- Córka została ukarana, że 2 razy nie wydała dziecka do kontaktów ojcu. Sąd nie brał pod uwagę ze dziecko po południu zasnęło jak tatuś przyjechał pod dom. Ojciec KAT NAWET jak wnuczka jest chora to zabiera ją do siebie. Nie ma żadnych wytłumaczeń ze dziecko ma temperaturę, ze śpi itp.
Dziecko musi być dyspozycyjne, Spi to okręcamy kocykiem i córka wynosi z domu do samochodu. Sąd nie zbadał, ze ojciec dziecka jest chory psychicznie. Jest ustawa, i sąd ma prawo karać matki. Jak przychodził do domu po dziecko to wszystkim ubliżał rodzinie a nawet sąsiadom. A kontakty TO PRZECIEŻ SĄ DOBREM DZIECKA!!!!!!!!!!!!!!!

Są kobiety i mężczyźni którzy dobro dzieci mają gdzieś!!!! Są sądy które pozwalają na to by piekło dzieci i wojny rodziców trwały latami!!!!!A gdzie w tym wszystkim są dzieci ??????????? Nikt nie widzi ich cierpienia???? Nikt nie pyta o to czego one chcą ??? Opanujcie się !!!!! Nie używajcie swoich własnych dzieci do walk!!!!!!!! Ja i moje dzieci przeżyliśmy piekło bo tak chciał "tatuś" są ojcowie którzy przeżywają piekło bo tak chce "mamusia" .......ani ojcem ani matką nie można być tylko z nazwy .Dziecko to największe szczęście jakie może spotkać człowieka ...więc pozwólmy i zróbmy wszystko by było uśmiechnięte i szczęśliwe !!!!!!!!!!

hydroxychloroquine sulfate tabs 200mg plaquenil define chloro

is chloroquine available over the counter chloroquine tablets chroloquine

cloroquina 250 mg http hydroxychloroquine sulfate 200 mg