To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Warto czytać: Historia morderstw w Pilchowicach

Warto czytać: Historia morderstw w Pilchowicach

Są książki, w których atmosfera budowana jest w oparciu o postacie literackie i zachodzące między nimi interakcje, umiejętnie wciągające czytelnika w dyskurs odbiorczy. Są też tytuły, w których klimat opowieści rysowany jest sugestywną, obrazową kreską słowa. Do tych ostatnich należy zaliczyć „Zaporę” Huberta Hendera.

Na dolnośląskiej zaporze w Pilchowicach pewien wędkarz nocą znajduje zmasakrowane zwłoki kobiety. Widok jest tak wstrząsający, że nawet najbardziej doświadczeni policjanci z Jeleniej Góry z trudem ukrywają przerażenie. Jak się okazuje, to dopiero początek makabrycznej serii zabójstw, a każde kolejne znalezione ciało budzi coraz większy lęk i panikę mieszkańców okolicznych miejscowości. Co jeszcze może wydarzyć się tej jesieni?

Klimat i atmosfera, to niewątpliwie pierwsze, co uderza czytelnika podczas lektury. Tytułowa zapora, monumentalna budowla, dzieło techniki ludzkiej, która okiełznała naturę i w sugestywny sposób, mocno obrazowym językiem, współtworzy przestrzeń fabuły powieściowej. Okiełznała naturę, ale jednocześnie z tą otaczającą, zachowaną naturą współgra, choć nie jest po stronie życia. Zmasakrowane ciało kobiety, znalezione na zaporze, każe kojarzyć to miejsce ze zbrodnią i wynaturzeniem ludzkim. I to udało się Henderowi zrealizować umiejętnie i przekonująco. Zapach, obraz i jeszcze częściej dźwięk przyrody, rozwijającej się na opuszczonych terenach wokół budowli, to swoiste theatrum zbrodni, inscenizacja godna seryjnego zabójcy. Ale to także, a może nawet przede wszystkim, symbol sytuacji tych, którym przyszło zmierzyć się z krwawą i zwyrodniałą zagadką kryminalną.

Przerażenie – to główna reakcja powieściowych policjantów na miejscu pierwszej zbrodni. Zarówno ich doświadczenie, jak i wyobraźnia, nie obejmują tego, co zobaczyli na własne oczy. Śledczy w powieści „Zapora” to jednak nie nieudacznicy. Z punktu widzenia prowadzonych czynności wykrywczych realizują właściwe działania krok po kroku. Ich przedstawiciel, główny bohater, Iwanowicz, zna sztukę śledztwa, jednak z karty na kartę książki coraz bardziej gubi się w zaułkach dochodzenia. Wartością samą w sobie powieści Hendera jest właśnie postać przywołanego policjanta. Narracja realizowana jest z perspektywy kryminalnych, starających się zidentyfikować, wytropić i zatrzymać sprawcę. Postać Iwanowicza jest specyficzna jak na współczesną literaturę kryminalną, albowiem podszyta jest lękiem i rozedrganiem wewnętrznym, które bohater próbuje tłumić lekturą książek, słuchaniem muzyki, oglądaniem filmów. To nie jest typ „brudnego Harrego”, ani też wyrzucony na margines społecznego życia samotny wilk z nieokreślonym talentem psa śledczego. Trochę przerysowana jest ta „lękliwa”, zwyczajna strona osobowości Iwanowicza. Ta charakterystyka – jak pada w książce – „zaprzeczenia przeciętnego gliniarza” zbyt mocno zakorzeniona jest na poziomie narratorskiej opowieści i samoświadomości bohatera, zamiast w budowanych dialogami i decyzjami scenach powieściowych. A szkoda, bo Hender z tak ciekawie zmyślonym bohaterem mógł stanąć na areopagu obok najlepszych polskich twórców kryminałów.

„Zapora” to debiut warty lektury i zauważenia. Autor niewątpliwie ma zadatki na ciekawego pisarza historii niecodziennych i mocnych, w sam raz na dobry polski thriller.

Leszek Koźmiński
(blog.kryminalnapila.pl)