To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

W przedszkolach bronią swoich miejsc pracy

Nie będzie rewolucji w sieci przedszkoli w mieście od nowego roku szkolnego: żadne z dziesięciu miejskich przedszkoli nie chce przejść na własny rozrachunek. - To oznaczałoby utratę pracy dla części załogi – powtarzają dyrektorki.

- To się nie opłaca, znacznie wzrosłoby czesne dla dzieci – mówi Joanna Konopka, dyrektor Miejskiego Przedszkola nr 14. - Poza tym, nauczyciele straciliby wszelkie przywileje, wynikające z Karty Nauczyciela.
Jak mówi, w jej placówce rada pedagogiczna i pozostali pracownicy byli zdecydowanie za tym, by przedszkole było nadal miejskie.

- Musiałabym zwolnić z 8 osób z 32-osobowej załogi – wylicza Bogumiła Lepieszo, dyrektor Miejskiego Przedszkola nr 10 w Jeleniej Górze. W jej placówce decyzje są identyczne, jak w MP 14 – wszyscy chcą zostać przy mieście. - To nie jest dobry czas na takie przekształcenia, przed nami niż demograficzny – mówi.

Do zmian próbowały zachęcić przedszkola władze miasta, w związku zmieniającą się ustawą o samorządzie. Zakłada ona likwidację zakładów budżetowych z końcem przyszłego roku, tymczasem jeleniogórskie miejskie przedszkola są właśnie zakładami budżetowymi. W tej sytuacji placówki mogą przekształcić się w jednostki budżetowe lub przejść na własny rozrachunek. Pierwsze z tych rozwiązań będzie praktycznie niezauważalne dla dzieci, ich rodziców a także pracowników placówki. I to właśnie to rozwiązanie wybrały wszystkie przedszkola. Teoretycznie dla miasta lepszy byłby ten drugi wariant – miasto mogłoby zmniejszyć wydatki na przedszkola.

- Decyzje jeszcze nie zapadły – mówi Miłosz Sajnog, zastępca prezydenta. - Niektórzy dyrektorzy pytali, czy w razie czego oddamy przedszkola razem z budynkami. Sądzę, że gdybyśmy się na to zgodzili, kilka przeszłoby na własny rozrachunek.

Komentarze (3)

A funkcjonującym w mieście przedszkolom niepublicznym jakoś się opłaca. P. Lepieszo mówiąc, że musiałaby zwolnić osiem osób przyznaje, że ma o osiem osób za dużo, za co płacimy wszyscy, jako mieszkańcy naszego miasta. Bo forma działalności (publiczne czy niepubliczne) nie powinno mieć żadnego wpływu na liczbę zatrudnionych. Ale co tam. Budżet miasta zapłaci za każdy przerost zatrudnienia. Myślę, że obecne dyrektorki (a przynajmniej ich część) przyzwyczaiły się do cieplutkiej nieodpowiedzialności i pobierania pensji, tylko dlatego, że są dyrektorkami. Ale dość tego. Skoro będą przekształcenia, to należy zrównać w prawach i obowiązkach wszystkie przedszkola. Niech wszystkie będą niepubliczne i niech wszystkie dzieci mają takie same warunki przygotowania przedszkolnego.

Widac,że nie rozumiesz zagadnienia. Niepubliczne przedszkola same ustalaja czesne tak, aby sie to jak najbardziej opłacało. Jak jakaś spółka lub osoba fizyczna postanowi, że czesne bedzie wynosiło 1000zł, to nikt tego nie może zabronić, a jak ktos przejmie wszystkie przedszkola w mieście to nie bedzie zmiłuj - chcąc oddać dzieckio do przedszkola trzeba będzie tyle płacić ile zechcą. Ale sprawa jest o wiele głębsza. Władze miasta chcą sie pozbyc przedszkoli ponieważ nie przynosza zysku. Tylko czy jakakolwiek placówka oświaty powinna przynosić zysk?. Samorząd powinien zaspokajać potrzeby mieszkańców. Taka jest idea samorządności. My wszyscy płacimy podatki nie tylko po to aby "prezydenci" mieli pensje.Także po to aby dopłacać m.in. do oswiaty. W przedszkolach zaczyna sie kształtować młodych ludzi. Czy ktoś chce aby jego dziecko przebywało w grupie 40 osobowej pilnowanej przez 1 nauczyciela pracującego w tej grupie 8 godzin? W przedszkolach niepublicznych nie ma pod tym względem żadnych ograniczeń. Czy nasze dzieci będą bezpieczne? nie wspominając juz o jakimkolwiek nauczaniu tych dzieciaczków. Ja miałem wybór posyłając swoje dzieci do przedszkola. I mimo, że musiałem wozić dzieci w inny rejon miasta, mając niepubliczne pod nosem wybrałem publiczne bo tam są przestrzegane normy ilości dzieci w grupie i ilości nauczycieli. W przedszkolach niepublicznych jest ciagła rotacja nauczycieli, którzy za minimalną penję nie chcą podejmować się odpowiedzialności opieki nad 30-40 i większą grupa dzieci. W przedszkolu niepublicznym liczy sie sztuka. Tam każde dziecko to kasa więc przyjmuje się dzieci chore, które zarażają te zdrowe - w niepublicznym zwraca się uwagę aby chore dzieci nie przychodziły do przedszkola. Argumentów można mnożyć wiele, ale należy pamietać, że nie wszystko co się opłaca władzy jest dobre dla społeczeństwa, któremu powinna ona służyć i przez które została wybrana. Argument opłacalności powinien tu najmniej znaczyć.

stokrotka na zabpbrzu. Dzieci chodza tam chore a panie sobie z tego nic nie robia- drogo 360 zl za miesiąc i ciasno bo w mieszkaniu w bloku. Dyrektorka pazerna na siano