To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Ukradł wynalazek – zapłaci prawie 970 tys. euro

Ukradł wynalazek – zapłaci prawie 970 tys. euro

Stanisław H., technik górnik z Bolesławca obiecał swojemu znajomemu, inżynierowi Zbigniewowi T. z Bełchatowa, że pomoże mu rozreklamować i sprzedawać jego technologię przetwórstwa odpadów tworzyw sztucznych w Niemczech. Inżynier się zgodził, bo ni w ząb nie znał niemieckiego, a kolega wydał mu się rzutkim menadżerem. Tymczasem kolega nie tylko sfałszował dokumenty dotyczące wynalazku i zrobił się w nich autorem, to jeszcze sprzedał patent niemieckiej i holenderskiej firmie za setki tysięcy euro.

Jeleniogórski sąd skazał Stanisława H. na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat i obowiązek naprawienia szkody – zapłaty 967762 euro.

Inżynier T. od wielu lat pracował nad opatentowaniem technologii procesu oraz urządzeń do polimeryzacji tworzyw sztucznych. Przeróbka odpadów prowadziła do uzyskania z nich komponentów paliw płynnych i innych produktów. Już w 2002 roku inżynier uzyskał sześc patentów, a potem składał wnioski o rejestrację kolejnych.

Stanisław H. spotkał się z inżynierem, który w Bełchatowie miał własną firmę „Technologie Ekologiczne”. W 2004 roku wynalazca szukał rynków zbytu, a znajomy zaproponował mu pośrednictwo – za prowizję miał znajdować w Niemczech firmy zainteresowane kupnem technologii.

Ja – autor, on - ślusarz
Jeszcze w tym samym roku Stanisław H. skontaktował się w Niemczech w autorem artykułu na temat alternatywnych sposobów pozyskiwania energii. Przedstawił mu się, jako wynalazca. Autor tekstu poznał Stanisława H. z przedsiębiorcą niemieckim działającym w branży przetwórstwa surowców i niedługo potem przyjechał z „wynalazcą” do Polski, by zobaczyć na miejscu, jak działa linia technologiczna inżyniera T. W czasie spotkania, na którym rozmawiano po niemiecku, Stanisław H. przedstawił prawdziwego wynalazcę, jako ślusarza ze swojej firmy.

Niemcy byli bardzo zainteresowani kupnem urządzeń, negocjacje trwały. Tymczasem Stanisław H. z pomocą zaufanego informatyka sfałszował dokumentację dotyczącą wynalazków inżyniera. Wpisał swoje nazwisko, jako autora a swoją firmę - „Eco System Technologie”, jako właściciela praw. Sprokurował również dyplom ukończenia studiów inżynierskich oraz podyplomowych na AGH w Krakowie.

Rozmowy z niemiecką firmą BEBM w sprawie kupna technologii zostały sfinalizowane. Kontrahent zapłacił w sumie 650,5 tysiąca euro za instalację i wszelkie prawa wynalazcze. Zapłacił Stanisławowi H., bo Niemcy nie mieli świadomości, że wynalazek został ukradziony.

Chyba kombinuje
Pod koniec 2005 roku Stanisław H. zawarł umowę z inżynierem T. na wytworzenie zestawu urządzeń do polimeryzacji. W umowie stało, że inżynier sprzeda urządzenia, ale nie technologię. Cenę określono na nieco ponad 1 mln euro. Instalacja powstała, ale pośrednik nie kwapił się do odbioru. Inżynier zaczął podejrzewać, że kolega-menadżer może coś kombinować.

Wynalazca zawarł więc umowę z pośrednikiem w sprawie pożyczki 450 tysięcy euro. Stanisław H. dał inżynierowi tę kwotę w dwóch ratach i obaj uzgodnili, że po wpłynięciu pieniędzy i dostarczeniu urządzeń, pożyczka zostanie uznana za zapłatę.

Po jakimś czasie inżynier pojechał na targi ekologiczne do Niemiec. Wystawił tam swoją technologię za 700 tysięcy euro. Jakież było jego zdziwienie, gdy podszedł do niego przedstawiciel niemieckiej firmy i zapytał dlaczego sprzedaje on technologię firmy pana H.

Oszukani Holendrzy
Tymczasem Stanisław H. znalazł kolejnych chętnych na wspólny biznes. Z Niemcem, Klausem H. zawiązali w Pradze spółkę „TKV”, która miała się zająć przetwarzaniem zużytych opon i innych tworzyw na oleje. Kontrahent nie chciał jednak finansować przedsięwzięcia więc znalazł holenderską firmę „Stibbe Management”, która miała dać pieniądze, ale oczekiwała dostarczenia know-how.

Na rzecz firmy Stanisława H., który nadal przedstawiał się jako wynalazca technologii przetwórczej, partnerzy mieli przekazać 210 tysięcy euro na rozruch wspólnej działalności oraz 15 tysięcy euro honorarium, samochód o wartości 18 tysięcy euro i komputer.

Po jakimś czasie Kalus H. przyjechał do Polski i chciał zobaczyć pracujące tu urządzenia do polimeryzacji. Stanisław H. pokazał mu je, już działające w różnych firmach. Powiedział też, że najlepiej byłoby zmodernizować je w Polsce i dopiero potem przewiezienie do Niemiec, bo tak wyjdzie taniej. Miał dostać na to kolejne 50 tysięcy euro.

W sierpniu 2008 roku Stanisław H. został zatrzymany. Ale niemieckiej i holenderskiej firmie nie udało się odzyskać przekazanych mu pieniędzy.

Stanisław H. do końca nie przyznawał się do winy i złożył wniosek o pisemne uzasadnienie nieprawomocnego wyroku.

Komentarze (8)

Panie Redaktorze, prosze poprawic. Nie chodzi o polimeryzacje a o depolimeryzacje. Poza tym wynalazek Zbigniewa T. to lipa. Mimo uływu kilunastu lat, nie powstała technologia i instalacja działająca w sposób ekonomiczny.

SKORO TUTAJ TAK SIE TO SZCZĘŚLIWIE SKOŃCZYŁO TO MOŻE SPRAWA ŁĄGIEWKI TEŻ DOTRWA DO TAKIEGO MOMENTU I NASZ DOLNOŚLASKI WYNALAZCA BĘDZIE MÓGŁ KORZYSTAĆ ZE SWOJEGO WYNALAZKU I WDROŻY GO W ŻYCIE.

Po 1: Nie krzycz.
Po 2: Co takiego odkrywczego jest w zamianie ruchu posuwistego na obrotowy? I w tym że pobiera to pewną energię?
Pan geniusz wynalazca zapewne już w dzieciństwie bawił się ''nakręcanym bączkiem''.
To nawet bardziej skomplikowany przyrząd niż ten niby-super-zderzak gdyż w ''bączku'' dochodzi jeszcze efekt żyroskopowy.

normalnie nie wierzę, że Niemcy kupili prawa do patentów tylko na podstawie sfałszowanych zgłoszeń do UP RP, nie weryfikując tego w UP RP, mało tego, pan Tokarz (właściciel patentów) ma ochronę na nie w Niemczech i USA... Moim zdaniem, nabycie ich przez Niemców nie było skuteczne, więc to oni winni dochodzić zwrotu pieniędzy od pomysłowego technika - akwizytora, to po pierwsze, a po drugie pan Tokarz winien wnieść zgłoszenia naruszenia jego patentów przez Niemców i Holendrów i od nich domagać się zapłaty pieniędzy, a nie od Polaka. A tak na marginesie, to skandal, że UP RP n udzielenie patentu potrzebował aż 7lat, bo jak widać po zgłoszeniach, wynalazca robił je w 2002 roku udzielenia dostał w 2009....

Jako, że autor tego artukułu powinien być obiektywny to polecam do zapoznania się z artykułem zamieszczonym w profesjonalnym piśmie o Panu Zbigniewie T. Artukuł ukazał się w Listopadzie 2004 roku pod tytułem Tokarz, Tokarzewski i magnetyzm paliw.Tam dokładnie jest opiasana działalność Pana Inżyniera Zbigniewa T. oraz jego droga do kariery jako wielki wynalazca.

kto co i komu ukradł to nie wiadomo bo Pan Tokarz nie jest właścicielem patentów... ma zgłoszenia patentowe ukradzione z łódzkiej uczelni. Panie Redaktorze warto sprawdzić przed pisaniem i publikacją artykułów

Przed Panem Tokarzem, już był taki wynalazca we Włoszech. Nazywał się Andrea Rossi i miał spółkę Petroldragon. Też miała przetwarzać odpady na paliwa.