To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Uff, jak gorąco!

Uff, jak gorąco!

Kto żyw, szukał dziś ochłody - nad wodą, w lesie albo po prostu unikał słońca i nie wychodził z domu. W jeleniogórskim rynku ustawiono kurtynę wodą, która najbardziej spodobała się dzieciom. Maluchy miały świetną zabawę. Przejście przez wodną mgiełkę pomagało się schłodzić. Wysokie temperatury powodowały, że w wielu miejscach asfalt na chodnikach i ulicach zaczynał sie topić. Można było dosłownie przykleic się butami do prawie płynnej nawierzchni.

LP04072015_7460.JPG
LP04072015_7461.JPG
LP04072015_7462.JPG
LP04072015_7465.JPG
LP04072015_7472.JPG
LP04072015_7474.JPG
LP04072015_7476.JPG
LP04072015_7478.JPG
LP04072015_7479.JPG
LP04072015_7480.JPG
LP04072015_7482.JPG
LP04072015_7483.JPG
LP04072015_7484.JPG
LP04072015_7490.JPG
LP04072015_7492.JPG
LP04072015_7497.JPG
LP04072015_7499.JPG
LP04072015_7500.JPG
LP04072015_7506.JPG
LP04072015_7510.JPG
LP04072015_7511.JPG
LP04072015_7513.JPG
LP04072015_7515.JPG
LP04072015_7521.JPG
LP04072015_7525.JPG
LP04072015_7527.JPG
LP04072015_7550.JPG
LP04072015_7529.JPG
LP04072015_7533.JPG
LP04072015_7537.JPG
LP04072015_7540.JPG
LP04072015_7541.JPG
LP04072015_7543.JPG
LP04072015_7544.JPG
LP04072015_7545.JPG
LP04072015_7546.JPG

Komentarze (11)

zdjęcie nr.26 kapią się w brudnym Bobrze .Ohyda

i widac jakie kiepskie nawierzchnie mamy... ale co poreadzic jak si ekradnie materialy

Zniszczony warunkami pogodowymi, namówiony przez znajomych postanowiłem pierwszy raz w życiu udać się na wypoczynek nad jezioro w Wojanowie zwane - "żwirownią". Chodź stary, auto postawisz nad samym brzegiem, rozłożymy się na leżaczkach, będzie super.
Na moje uwagi, że na pewno nie jest to zbiornik dopuszczony do kąpieli, na pewno nie posiada czystej wody o jakimkolwiek zapleczu sanitarnym nie wspominając - usłyszałem mityczne "oj tam pier***sz".

Dałem się namówić. Owszem, auto stało nad samym brzegiem tego bajora szkoda tylko, że w takim ścisku pośród innych "karet ludzi ze wsi". Golfów mk2/mk3 z pootwieranymi drzwiami z włączoną na maksa muzyką hip hop której tematyką przewodnią są stosunki płciowe z policją. Młodzi wychudzeni od piko jak patyki chłopcy wytatuowani w jakieś groźne wzorki plus ich dziewczyny lekko przygrubawe damy z papierosem w ustach i tribalem nad tyłkiem. Oczywiście każdy golf grał dla swoich "plażowiczów" a dla nas pozostawała tylko mieszanka tego bełkotu.

Wspaniale, chciałem odpocząć a będę musiał wysłuchiwać tych patologicznych hitów. Trudno dam radę. Myliłem się.

10m w drugą stronę od nas w przeciwnym kierunku niż grające golfy i escorty - obozowisko rozbiła typowa Januszowa rodzina. Załadowany po dach aż zawiecha trzeszczy passat "kwadraciak". Dwa namioty + altana, ponton, koło ratunkowe, grill + akcesoria, lodówki, parasol i oczywiście wielki jak niedźwiedź pies rasy mi nieznanej. Żona w kółko pokrzykiwała Janusz to Janusz tamto, rozkładaj nie nie tutaj, źle, zasłania mi , ale jak ja się opalę (oczywiście była tak śliczna i zgrabna że do pełni szczęścia brakowało jej tylko opalenizny:)) a biedny Janusz zapieerdzielał w pocie czoła by sprostać wymaganiom księżnej. I teraz najlepsze.

Gdy tylko Janusze weszli do wody, pławić się w rosnącym na zielono bajorze, czworonóg poczuł się zagrożony i zaczął szczekać. I to nie tak sobie tam haukać nie nie. To było coś jakby skowyt/ryk. Spodziewałem się, że Jany wyjdą i będą kapać się na zmianę, dopuszczałem nawet myśl że zabiorą tego psa do wody (i tak już nie zamierzałem się kąpać w tym syfie) ale nie. Pan Janusz z wody wołał do zawiązanego pimpusia "chodź chodź, boisz się? ojejejejejeje pimpuś ojejejejeje pimpuś" . I teraz moje położenie wyglądało następująco - na prawo patologiczne załogi hip hopowych golfów nie darzących sympatią policji i świata ogółem, na lewo państwo Janusze z ujadającym zwierzęciem i krzykami które kierowali do siebie wzajemnie, na wprost zarastająca zielenią, zaśmiecona butelkami i innymi przedmiotami woda, za mną moje auto piekące się w słońcu "liżące" swoje rany zawieszenia - bo aby dojechać w owe "cudowne miejsce" trzeba balansować na granicy złamania wahaczy, jak ktoś ma wielowahaczowe zawieszenie to wie o czym mówię.

Koniec? a w życiu. Zaraz za moim samochodem rozłożyła się pato rodzinka. Dzieci owładnięte czymś, jakimś adhd w najłagodniejszym przypadku plus mamusia wielka jak szafa i tatuś w ciąży spożywczej. Nie widziałem żeby nad wodę poza ręcznikami zabrali dla dzieci cokolwiek. Choćby coś zimnego. Jedynym bagażem była krata piwa najtańszego z możliwych którego nazwy nie wymienię :) Na to widać pieniędzy starczyło. Pierwszą rzeczą którą zrobiły dzieci było oddanie moczu ze skarpy do wody i wielka radość przy tym bo fajnie "bulgocze", drugą bieganie dookoła mojego auta i leżaka wykrzykując jakieś pojedyńcze wyrazy. Oczywiście mama i tatuś zajęci byli spożywaniem zakupów.

Reasumując, wróciłem do domu i kilka godzin starałem się wyparzyć swoją skórę pod prysznicem by zmyć z siebie odór tej wody do której miałem wątpliwą przyjemność wejść aż po pas. Smród brud i ubóstwo. Trzoda, i patologia na brzegach, rozrywka dla marginesu , plebsu którego nie stać by pójść wypocząć gdzieś w cywilizowanych chociaż trochę warunkach. Choć może oni tej cywilizacji nie potrzebują. Nie polecam. W tym kraju by wypocząć normalnie trzeba zapłacić. Z tego względu, że wydatek 5 - 15zł za wstęp dla przykładowego patusa, ćpuna, młodziaka z golfa i janusza są barierą nie do przeskoczenia. NIE POLECAM NIGDY WIĘCEJ KONTAKTU Z TĄ PATOLĄ.

Zrobiłeś mój dzień! Po ile prawa autorskie?

Bierz jak swoje, tą historię napisało życie. :)

Rosół ...jak dla mnie "pulizera" masz już w kieszeni. Dzięki za tak barwne ujęcie rzeczywistości :-) czekam na następne trafne komentarze.

Proszę nie obarczać mnie taką odpowiedzialnością... bo będę miał tremę przed napisaniem czegokolwiek. Może załapię się na stanowisko pracownika redakcji? Umiałbym napisać ciekaaawy artykuł :)

Czy ktoś wie co to za pies na zdjęciu 25 i 26 , nie wyrażnie widać a taki nam zaginął miesiąc temu

Rosół...rewelacyjny opis prawdziwa Polska rzeczywistośc,pozdrawiam.

Sadza zmieszana z psim g... - sztandarowy produkt miejscowych specjalistów od pozorowanych napraw dróg- się rozpuściła.

Tylko 2 ''specjalistów'' mnie zminusowało? Do dzieła, przecież jest was tam więcej, ''fachowców'':)