To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Twardy z nowym trenerem blisko sukcesu z Celulozą

Po niepowodzeniach w III lidze zarząd klubu postanowił zmienić trenera, od tego meczu zespół prowadzi Sebastian Tylutki, który zastąpił Piotra Wodnickiego.
- Zarząd miał prawo czuć się nieusatysfakcjonowany dotychczasowymi wynikami i postawa drużyny na boisku, stąd pewnie ta decyzja. Nie mam żalu, a za dotychczasową pracę podziękowano mi po dżentelmeńsku – skomentował dotychczasowy trener, który pozostaje w drużynie wojskowych, gdzie gra na pozycji stopera.


Twardy Świętoszów – Celuloza Kostrzyn nad Odrą 1:2 (0:1)

0:1 – Budzałek (38. min.), 1:1 – Ganczarek (49.), 1:2 – Budzałek
Czerwone kartki: Rudyk (65. min.; Twardy; 2 ż.), Ganczarek (85. min.; Twardy; 2 ż.)

Jego następca zapytany, czy raczej gratulować, czy współczuć stwierdził, że sam się nad tym zastanawia. – Ale wierzę w drużynę i w siebie, inaczej bym się nie podejmował – stwierdził.
Drużyna postanowiła to zaufanie odwdzięczyć i w meczu ze znacznie wyżej notowaną Celulozą Kostrzyn pokazała się z jak najlepszej strony. Do sukcesu było naprawdę blisko, a przeszkodzili mu bardziej sędziowie niż pech. Dość powiedzieć, że wojskowi strzelili o jedną bramkę więcej od rywala; cóż z tego, skoro tylko jedna została uznana. Co do dwóch nieuznanych, to przy pierwszej sędzia linowy nie zauważył, że piłka przeszła całym obwodem linię bramkową, przy drugiej – dającej remis już w doliczonym czasie gry – ten sam sędzia dopatrzył się spalonego.
Jeśli dodać do tego osiem żółtych kartek i dwie czerwone, które zobaczyli świętoszowianie, to można uznać, że tego meczu wygrać było nie sposób (inna sprawa, że jeden z czerwonych kartoników zawodnik zobaczył na własne życzenie, wdając się w dyskusję z arbitrem).
Sebastian Tylutki nie chciał komentować pracy arbitrów; skitował tylko: - Kto widział, ten wie…
Warto dodać, że przez większą część meczu wojskowi dyktowali warunki gry – tak było przez pierwsze 30 minut w pierwszej połowie (w ostatnim kwadransie gra się wyrównała) i niemal przez całą drugą. Gospodarze przeważali nawet po wyrzuceniu pierwszego zawodnika, nie byli też gorsi w ostatnich dziesięciu minutach, gdy grali już tylko w dziewięciu (choć to właśnie w tym okresie goście zdobyli gola na wagę trzech punktów).
(mal)