Hamak był przyczepiony do dwóch pni drzewa, które były wkopane w ziemię. Każdy z nich miał około 170 cm wysokości i kilkadziesiąt centymetrów średnicy. Hamak trzymał się na zaledwie kilku gwoździach. Kiedy dziewczynka huśtała się, o jeden z konarów opierał się jej brat. Nieoficjalnie wiadomo, że potrząsał nim, ale ten wątek sprawdzą śledczy.
- W pewnym momencie ten pień drzewa zawalił się i przygniótł dziewczynkę. Jeden z opiekunów, który był w pobliżu nie mógł sam ściągnąć tego drzewa z dziewczynki ponieważ było za ciężkie. Wychowawcy reanimowali dziewczynkę do przyjazdu pogotowia – mówi Kamila Wolańska, zastępca Prokuratora Rejonowego w Lubaniu.
Brat 5-letniej dziewczynki jest w szoku i znajduje się pod opieką psychologa. Wychowawcy nie mogą uwierzyć w to, co się stało. To nie była pierwsza wycieczka dzieci z poznańskiego domu dziecka do znanego w regionie teatru „Klinika lalek”.
- Dzieci rok temu także tutaj wypoczywały. Są tutaj warunki spartańskie, ale dzieciom bardzo się podobają. Pracują z nimi animatorzy, a dzieci są bardzo zadowolone z zajęć. Bardzo im się tutaj podobało w ubiegłym roku dlatego chciały ponownie tutaj przyjechać – mówi Artur Nawrot, dyrektor Domu Dziecka nr 3 w Poznaniu.
Właśnie te spartańskie warunki będą teraz pod okiem śledczych, którzy sprawdzą, czy wszystkie przedmioty, którymi bawiły się dzieci, w tym hamak i elementy, do których był przymocowany były bezpieczne i posiadały niezbędne atesty. Nie udało się nam porozmawiać z właścicielami obiektu, a zarazem twórcami teatru „Klinika Lalek”. Są w szoku podobnie jak opiekunowie dzieci. Na ich posesji jest sporo rzeźb i zrobiony na drzewie prowizoryczny domek, który technicznie nie wygląda najlepiej.
- Warunki są dobre, a ci ludzie żyją w zgodzie z naturą i bardzo chętnie zajmują się dziećmi. To naprawdę bardzo bezpieczne miejsce, a to był nieszczęśliwy wypadek – dodaje Artur Nawrot.
Z Poznania na kolonię do Wolimierza przyjechało dziesięcioro dzieci wraz z animatorami i opiekunami. Dzisiaj rano zapadła decyzja, aby odwieźć dzieci do Poznania. Dyrektor domu dziecka przyjechał jak tylko dowiedział się o wypadku.
- Tam już czeka na nich sztab ludzi, którzy im pomogą. Dzieci są bardzo wystraszone. Od rana zjeżdżają się dziennikarze i telewizje, więc nie jest to najlepsze dla tych dzieci. One potrzebują teraz spokoju – dodaje dyrektor domu dziecka.
Przed godziną 18. przyjechał po dzieci jeden z jeleniogórskich przewoźników, który zabrał je do Poznania. Wcześniej policjanci na prośbę organizatorów sprawdzili pod kątem technicznym busa, który odwoził dzieci. Prawomocnym opiekunem 5-latki, która zginęła w Wolimierzu był psycholog.
Komentarze (8)
ale tam syf jest wyjdzie teraz artystom kolonia bokiem;-)
Współczuję p.Dariuszowi, człowiekowi oddanemu dzieciom, tworzącemu cudowne rzeczy, a zarazem współczuję wychowawcom i dyrektorowi domu dziecka. Ogromna tragedia, tego co przeżywają i brat, i dzieci, i wychowawcy z organizatorami nie sposób pojąć.
Jest to przeżycie z pewnością ale teraz się odbije bo będą sprawdzali wszystko klinika lalek od lat kocha dzieci ale to co się stało to tragedia może nieodpowiedzialność zaniechanie teraz juz po fakcie stało się
spółczuje a szukanie winnych nic tu nie da każdy z nas ma coś w domu co może starzać niebezpieczeństwo i nikt tego nie sprawdza
mój synek znalazł trutke na szczury chociaż była dobrze schowana i na szczęście odrazu się o tym dowiedziałam a gdybym nie zdążyła? tym ludziom należy się pomoc psychologa a nie szukanie winnych
:(
duska to nie p.Dariusz tylko p.wiktor jest wlascicielem stacji
To co się stało to się w głowie nie mieści:( bardzo przykre :(