Polska w ogonie
Naukowcy zbadali dwa parametry: zaufanie do lekarzy i zadowolenie z ostatniego leczenia w 29 krajach świata.
Przed kilkunastoma dniami New England Journal of Medicine opublikował wyniki badań poziomu zaufania, jakim opinia publiczna w 29 krajach darzy lekarzy jako grupę zawodową. Badanie zostało przeprowadzone w latach 2011-2013, w ramach International Social Survey Programme (ISSP), realizowanego przez instytuty naukowe i badawcze krajów uczestniczących we współpracy międzynarodowej. Badano dwa parametry - zaufanie do lekarzy jako do grupy zawodowej oraz indywidualne zadowolenie z otrzymanego leczenia podczas ostatniej wizyty u lekarza.
W obu kategoriach wyniki tych badań dla Polski są zatrważające. Okazało się, że pod względem zaufania pacjentów do lekarzy Polacy lokują się na ostatnim, 29 miejscu. Przed nami pod tym względem jest nawet Rosja, Bułgaria i Chile. W Polsce zaufanie do lekarzy deklaruje tylko 43 procent pacjentów. Dla porównania, dużym zaufaniem darzą lekarzy obywatele: Szwajcarii, Holandii, Danii, Wielkiej Brytanii. W tych krajach poziom zaufania do wiodącego zawodu medycznego mieści się w przedziale od 83 do 76 procent. Jak widać, naszą medyczną rzeczywistość dzieli przepaść od najlepszych. Niektórzy komentujący natychmiast zwrócą uwagę na różnice zasobności Polski (najgorsze oceny) i Szwajcarii i Danii (najlepsze oceny). Z pewnością nie jest to jedyne wytłumaczenie. Na wysokim, 10 miejscu pod względem zaufania do lekarzy (zadowolonych jest 73 procent badanych), znaleźli się nasi południowi sąsiedzi - Czesi. Zarówno pod względem zasobności obywateli, jak i przeszłości historycznej (taki sam system finansowania opieki medycznej w czasach socjalizmu) niewiele różni Polskę i Czechy, a jednak wynik badania zaufania do lekarzy jest rażąco różny.
Także pod względem zadowolenia z ostatniej wizyty u lekarza polscy pacjenci lokują się w końcówce rankingu. Na 29 krajów, w których robiono badania, Polska znalazła się wraz z Chile na 25-26 miejscu. Za nami są tylko Rosja (ostatnie miejsce), Litwa i Taiwan. Z badań wynika, że w Polsce od lekarza wychodzi zadowolonych 23 procent pacjentów, a w Szwajcarii (znów najlepsze wyniki) zadowolonych jest 64 procent pacjentów. Nasi najbliżsi sąsiedzi, Czesi, pod względem zadowolenia z ostatniej wizyty u lekarza znaleźli się w połowie stawki, na 16 miejscu. Od czeskiego lekarza wychodzi zadowolonych 39 procent pacjentów.
Dlaczego wyniki międzynarodowych badań są tak złe?
Powodów jest wiele. Z pewnością badania te w dużym stopniu potwierdzają realną rzeczywistość i doświadczenia pacjentów. Nie można jednak nie zauważyć, że medialny obraz środowiska lekarskiego w ostatnich latach jest dość jednorodny. Wyłaniający się z tego obraz jest czarny i zły. Po dłuższym okresie (od 1999 roku do około 2008) znęcania się przez media nad publicznym płatnikiem, czyli kasami chorych i Narodowym Funduszem Zdrowia, zorientowano się, że na wiele zdarzeń z obszaru opieki medycznej publiczny płatnik, czyli Narodowy Fundusz Zdrowia, nie ma żadnego wpływu (NFZ to instytucja powołana do przeprowadzania przetargów na świadczenia medyczne). Teraz, w opinii niektórych mediów, najbardziej interesującym (medialnym) zdarzeniem jest błąd lekarza lub zamknięte drzwi placówki medycznej. Część opinii publicznej opisywane w mediach przypadki (prawdziwe) bierze za normę.
Nie bez wpływu na zaprezentowany w badaniach niedostatek zaufania do polskich lekarzy ma bardzo agresywna walka środowisk i korporacji lekarskich o własne interesy. Przykładem mogą być pochopne zapowiedzi zaprzestania udzielania świadczeń (odmowa podpisania umów z NFZ) lub też zaprezentowany w okresie protestu pieczątkowego - sposób „walki” z ustawą o refundacji leków. Ofiarami tego protestu byli pacjenci.
Jeszcze innym powodem niemal wszystkich problemów w opiece zdrowotnej jest rażący niedobór lekarzy w Polsce. Skutkami tego są: przepracowanie polskich lekarzy, ale także utrzymywanie się w tym zawodzie osób, które z istotnych powodów (w każdym zawodzie są takie osoby) nie powinny tego szczególnego zawodu wykonywać. Niedobór kadr lekarskich powoduje, że nie ma w tej dziedzinie jakiejkolwiek konkurencji zawodowej. Osoba, która nie sprawdziła się w jednym miejscu, bez trudu znajdzie zatrudnienie w innej placówce. Czasami nawet awansuje. Przykładem może być pewien neurolog z Bolesławca, który w tym mieście został przyłapany na łapownictwie (renty) na dużą skalę, a obecnie jest ordynatorem w Lubaniu.
W publikacjach firmowanych przez izby lekarskie czy też porozumienia pracodawców medycznych wyraźnie widać, że reprezentują one zupełnie inne wyobrażenie o relacji pacjent- lekarz od tego, które ujawniło się w badaniu International Social Survey Programme.
Czy jest szansa na stworzenie płaszczyzn porozumienia i odbudowę zaufania pacjentów?
- Opublikowane wyniki martwią. W interesie pacjentów jest ufanie lekarzowi. To zaufanie wspiera skuteczność leczenia, zastosowanych terapii i leków. Zaufanie buduje dobrą współpracę, która leży przede wszystkim w interesie pacjentów. Pacjenci potrzebują lekarzy, którym mogą ufać - podkreśla Ewa Borek, prezes Fundacji MY Pacjenci - Z problemem narastania braku zaufania nie można pozostawić polskich lekarzy i pacjentów, i liczyć, że sami sobie z tym poradzą. Takie wyniki powinny sprowokować dyskusję, z udziałem dwu zainteresowanych stron, prowadzącą do ustalenia działań naprawczych.
Kwestią oczywistą jest także to, że utrwalone przez wieki relacje lekarz-pacjent ulegają radykalnej zmianie. Świadomy pacjent przestał być wyłącznie obiektem leczenia. Jest partnerem, który przejął od lekarza odpowiedzialność za swoje leczenie. Opieka zdrowotna zmienia się zarówno pod wpływem nowych technologii medycznych, jak i przez dostęp do informacji. Internet pozwala pacjentom na wyszukanie lekarza danej specjalności, sprawdzenie, czy to dobry lekarz, a czasami daje możliwość zapisania się online na wizytę. Dla niektórych pacjentów autorytetem stał się dr Google, do którego nie trzeba czekać w kolejce i za którego usługi nie trzeba płacić.
Z punktu widzenia organizacji pacjenckich wyraźnie widać, że konieczny jest dialog i rzeczowa konfrontacja argumentów - tych, którzy płacą składki zdrowotne, i tych, którzy za te pieniądze udzielają świadczeń medycznych.
Z działań podejmowanych przez takie organizacje jak: Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, Fundacja MY Pacjenci czy Polską Koalicję Pacjentów Onkologicznych widać, że są one coraz lepiej przygotowane do zainicjowania płaszczyzn porozumienia pomiędzy sprawcami działania medycznego (lekarzami i pielęgniarkami), a opinią publiczną. Czas najwyższy ten dialog rozpocząć - dla dobra pacjentów.
Komentarze (8)
Wbrew pozorom lekarze boją się świadomego pacjenta, bo tracą status bogów i nie lubią dyskusji, bo przy tej okazji może wyjść na jaw ich niekompetencja.
POPIERAM POWYŻSZY KOMENTARZ . Z TAKĄ OPCJĄ BOGA SPOTKAŁEM SIĘ W PRZYCHODZNI KOŁO GARBATEGO MOSTKU. ZASUGEROWAŁEM JEDNEMU Z LEKARZY RODZINNYCH ŻEBY MI DAŁ SKIEROWANIE NA WYMAZ Z GARDŁA TO ZROBIŁ MI WYKŁAD ŻE SKORO MAM TAKIE PROŚBY TO POWINIENEM SIE SAM LECZYĆ, A CHODZIŁO O TO ŻEBY CZASEM PACJENT NIE USZCZKNĄŁ CZEGOŚ Z KOSZYKA JAKI DAJE NFZ. I TAMTA SYTUACJA UTWIERDZIĄŁ MNIE DO ZMIANY PRZYCHODNI
Z przykrością , ale potwierdzam to co piszą poprzednicy. Lekarze (nie wszyscy) często traktuja pacjenta jak zło konieczne. Nagminne jest nie udzielanie wyjaśnień co do ordynowanego leczenia, bagatelizowanie obaw wyrażanych przez pacjentów. Często w trakcie wizyty pacjent jest traktowany jak tzw "g*****", który nie wie czego chce i o czym mówi. Jak w takiej sytuacji mamy ufać lekarzom?
Niestety lekarze nie słuchają co pacjent ma do powiedzenia, nawet gdy widzą go pierwszy raz od razu wiedzą lepiej i bardziej wynika to z arogancji niż braku czasu.
Niedawno Szwajcarzy w referendum opowiedzieli się za utrzymaniem prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych - nie chcą państwowego "NFZ-u". Jest określony pewien koszyk usług podstawowych, w którym nie ma wszystkiego, jak w PL. Podobnie opowiedzieli się przeciw płacy minimalnej. Nie chcą "komuny". To mądry naród. W przeciwieństwie do naszego.
Lekarze to część społeczeństwa. Jakie społeczeństwo, tacy lekarze. Skąd się mają brać tacy, jak w Szwajcarii?
codziennie miliony Polaków naprawiają samochody w warsztatach samochodowych, swoje życie zawierzają pracy ludzi - o jakich kwalifikacjach i jakościowej pracy - na jakiej podstawie i cęści samochodowych - skąd one pochodzą ? zapłata za prostą czynność jak nap. wymiana oleju jest porównywalna a moż nawet wyższa jak za standardową wizytę lekarską .......
Uważam że tym tematem należy się zająć bowiem miliony Polaków jest w niebezpieczeństwie a tam to dopiero czarny rynek kwitnie......
Mamy kolejny przykład jak lobby lekarskie potrafi bronić się przed odpowiedzialnością.
Gdy usiłuje wprowadzić się przynajmniej częściowo weryfikacje prawidłowości diagnoz lekarskich podnosi się larum.Lekarz który po raz kolejny z rzędu nie potrafi trafnie określić podejrzenia o nowotwór i z tego tytułu ma odczuć jakiś dyskomfort to jest dopiero niesprawiedliwość.Wszystkie inne zawody ponoszą odpowiedzialność za skutki swojej aktywności zawodowej ,lekarz nie.Jestem diagnostą laboratoryjnym i nie wyobrażam sobie co byłoby gdyby któreś z koleżanek lub kolegów próbowało odciąć się od odpowiedzialnosci za wystawiony pacjentowi wynik.Wręcz przeciwnie wprowadzono autoryzowanie wyników przez diagnostę nawet jak badanie wykonał technik i za wszelkie watpliwości co do wyniku odpowiada osoba z wyższym wykształceniem.Tak też informatyk odpowiada za wykonaną usługę a budowlaniec za prosto postawione ściany budynku,tylko lekarz dalej zgodnie z ludowym porzekadłem swoje błędy zakopuje w ziemi.Jeden z lekarzy zielonogórskich na antenie programu telewizyjnego mówi,że do lekarzy chodzi wielu pacjentów zdrowych z fobią pogadania sobie o chorobach.Cóż pan "doktor" powiedział mądrego ,ni mniej ni więcej tylko dokładnie to,że wielu jego pacjentów to idioci,którzy nie wiedzą do czego służy szacowna instutucja lekarza rodzinnego.Proszę zwrócić uwagę co byłoby gdyby nauczyciel powiedział,że wielu jego uczniów to idioci.Natychmiast zostałby zawieszony w prawach wykonywania zawodu a wypowiedź byłaby maglowana medialnie przez wszystkie stacje.Lekarz mimo,że obraża pacjentów jeszcze dostał z tego tytułu wolne-przychodnie w tym rejonie są nieczynne.A propos panie "doktorze"ilość diagnozowanych fobii u pacjentów jest odwrotnie proporcjonalna do kwalifikacji i zdolności lekarza.Innymi słowy im lepszy lekarz tym mniej diagnozowanych fobii,im słabszy tym więcej.Przypomnę,że procesy kataboliczne czyli destrukcyjne w organiźmie zaczynają przeważać nad anabolitycznymi(syntetycznymi,konstrukcyjnymi) już po 25 roku życia,więc jak ma pan pacjentów srednio ok.60 to na pewno wszyscy mają fobie zdrowotne.
Polecam moją książkę wydaną w ubiegłym roku pt."Dlaczego musisz być sceptyczny?",gdzie jeden rozdział poświęciłam właśnie lekarzom.
Mamy kolejny przykład jak lobby lekarskie potrafi bronić się przed odpowiedzialnością.
Gdy usiłuje wprowadzić się przynajmniej częściowo weryfikacje prawidłowości diagnoz lekarskich podnosi się larum.Lekarz który po raz kolejny z rzędu nie potrafi trafnie określić podejrzenia o nowotwór i z tego tytułu ma odczuć jakiś dyskomfort to jest dopiero niesprawiedliwość.Wszystkie inne zawody ponoszą odpowiedzialność za skutki swojej aktywności zawodowej ,lekarz nie.Jestem diagnostą laboratoryjnym i nie wyobrażam sobie co byłoby gdyby któreś z koleżanek lub kolegów próbowało odciąć się od odpowiedzialnosci za wystawiony pacjentowi wynik.Wręcz przeciwnie wprowadzono autoryzowanie wyników przez diagnostę nawet jak badanie wykonał technik i za wszelkie watpliwości co do wyniku odpowiada osoba z wyższym wykształceniem.Tak też informatyk odpowiada za wykonaną usługę a budowlaniec za prosto postawione ściany budynku,tylko lekarz dalej zgodnie z ludowym porzekadłem swoje błędy zakopuje w ziemi.Jeden z lekarzy zielonogórskich na antenie programu telewizyjnego mówi,że do lekarzy chodzi wielu pacjentów zdrowych z fobią pogadania sobie o chorobach.Cóż pan "doktor" powiedział mądrego ,ni mniej ni więcej tylko dokładnie to,że wielu jego pacjentów to idioci,którzy nie wiedzą do czego służy szacowna instutucja lekarza rodzinnego.Proszę zwrócić uwagę co byłoby gdyby nauczyciel powiedział,że wielu jego uczniów to idioci.Natychmiast zostałby zawieszony w prawach wykonywania zawodu a wypowiedź byłaby maglowana medialnie przez wszystkie stacje.Lekarz mimo,że obraża pacjentów jeszcze dostał z tego tytułu wolne-przychodnie w tym rejonie są nieczynne.A propos panie "doktorze"ilość diagnozowanych fobii u pacjentów jest odwrotnie proporcjonalna do kwalifikacji i zdolności lekarza.Innymi słowy im lepszy lekarz tym mniej diagnozowanych fobii,im słabszy tym więcej.Przypomnę,że procesy kataboliczne czyli destrukcyjne w organiźmie zaczynają przeważać nad anabolitycznymi(syntetycznymi,konstrukcyjnymi) już po 25 roku życia,więc jak ma pan pacjentów srednio ok.60 to na pewno wszyscy mają fobie zdrowotne.
Polecam moją książkę wydaną w ubiegłym roku pt."Dlaczego musisz być sceptyczny?",gdzie jeden rozdział poświęciłam właśnie lekarzom.