- To nie oznacza, że nie będę chciał zostać w Sudetach. Mogę być jednym z członków zarządu, ale nie prezesem – mówi.
Dodaje, że popełnione zostały błędy, a jednym z głównych było zawierzenie obietnicom potencjalnych sponsorów, którzy w końcu nie wywiązali się ze swoich zapowiedzi.
- Zostałem wpuszczony w wielkie maliny, nigdy nie mając zapewnień nie pisałbym się na to – próbuje tłumaczyć prezes.
Jednak przyznać należy, że klub mówiąc żargonem piłkarskim, strzelił sobie samobója i to nie jednego. Poczynając od ściągnięcia zawodników, którzy ze względu nie otrzymywania wypłat szybko opuścili Jelenią Górę, po współpracę z zawodnikami Turowa, z którymi już w klubie ze Zgorzelca były problemy wychowawcze, a sami nie cieszyli się zbyt dobrą opinią. Jak pamiętamy – Sebastian Szymański, Tomasz Bodziński i Oskar Bukowiecki nie stawili się na ostatnim meczu fazy play –out ze Startem Lublin, gdzie w rywalizacji do dwóch zwycięstw był remis 1:1. Wystawiając Sudety do wiatru, zgorzeleckie trio pośrednio przyczyniło się do porażki zarówno drużyny jak i całego zarządu, który zdecydował o ich wypożyczeniu.
Sezon zakończył się niepowodzeniem. Klub miał walczyć o pierwszą ósemkę, okazało się, że przyjdzie im mierzyć się na drugoligowych parkietach.
- Kibicuje wam. Trzymajcie się w tej I lidze, bo ja chce do was wrócić – tak mówił w rozmowie telefonicznej z prezesem Woźniakiem, były jeleniogórski gracz – Tomasz Wojdyła, który przeniósł się do Zastalu Zielona Góra i poprowadził drużynę do awansu.
Sudety najprawdopodobniej wystąpią w drugiej lidze. Do tego potrzebują około 400 tysięcy złotych, więc - jak mówią członkowie zarządu – należy zastanowić się jak pozyskać sponsorów i jak dalej funkcjonować.
Odpowiedzialność za spadek wziął na siebie również pierwszy trener – Ireneusz Taraszkiewicz, któremu Sudety nadal "wiszą kasę" za pracę trenerską.
- W jakiś sposób też poczuwam się do odpowiedzialności za to. Tak jak się cieszyłem z awansu do 1. ligi tak teraz po spadku. Bez względu na sytuacje jaka się zdarzyła - ja w tym klubie dalej byłem, dalej pracowałem i nie opuściłem moich zawodników - mówi Taraszkiewicz.
- Zaczynając pracę z pierwszą drużyną, miałem dwuletni kontrakt z ewentualnym przedłużeniem w przypadku awansu do I ligi. Uważam, że w pełni to zrealizowałem, ale poczuwam się do dużej odpowiedzialności za to, że wylądowaliśmy tam gdzie teraz jesteśmy. Jak będzie? Trudno powiedzieć, na pewno nie uciekam od koszykówki. Zostałem po to, abyśmy nie zginęli z mapy koszykarskiej Polski i żeby koszykówka na którą pracowało mnóstwo osób istniała w Jeleniej Górze – dodaje.
- Przyznam szczerze, bardzo bym sobie życzył żeby pan trener został, bo jest on doświadczony, z dużym dorobkiem sportowym. Uważam, że pan trener potrafił w trudnych sytuacjach zrozumieć nas i nawet przy sporych zobowiązaniach finansowych z naszej strony, został z tym klubem. Przecież mógł to wszystko rzucić i dać sobie spokój. Jemu naprawdę zależy na Sudetach – tłumaczy prezes.
Jeśli dojdzie do wspomnianych dymisji, największe szansę na przejęcie władzy po I. Taraszkiewiczu ma Artur Czekański, który cały czas asystował popularnemu „Tarasiowi” podczas ubiegłych sezonów. O obsadę na stanowisku nowego prezesa będzie o wiele ciężej, ponieważ mało jest chętnych i tak wpływowych osób jak wspomniany Woźniak, który jest również naczelnikiem wydziału oświaty. Na decyzje, kto zostaje, a kto odchodzi musimy poczekać.
Z zawodników jedynie Jakub Czech wyraził chęć grania w innym, na pewno pierwszoligowym klubie i to jego najprawdopodobniej jako pierwszego pożegnamy przed nadchodzącym sezonem w II lidze.
Ostatnio komentowane
allergy asthma relief asthma rates
stromectol for sale http...
allergies and kids options treatment center
albuterol inhaler without...
Może cymbale zaczniesz się czepiać tych na górze?Boisz się prymitywów z...
severe hair loss gi journal
ivermectin for humans http ivermectin...
journal of gastrointestinal endoscopy fish allergy symptoms
...