To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Słupowi spółkę sprzedam

Słupowi spółkę sprzedam

Firma B. z Radomierza nieźle sobie radziła na rynku. W czasach, gdy Polska jest w budowie, a także wcześniej, zamówienia na granitową kostkę brukową były z wielu miejsc w Polsce. Jednak na nierzetelność firmy poskarżył się zielonogórskiej prokuraturze jeden z tamtejszych przedsiębiorców. Sprawę oszustwa jednak umorzono, a wtedy zielonogórzanin zainteresował działalnością spółki z Radomierza prokuraturę w Jeleniej Górze.

Zaczęto przyglądać się rodzinnej spółce, której udziałowcami było małżeństwo H. Firma B. nie wywiązywała się ze zobowiązań, były zastrzeżenia, co do prowadzonej przez spółkę rachunkowości. Zauważono, na przykład, że część wpływów księgowana była na konto spółki, a część na konta osobiste wspólników.

Spółka B. przestała w pewnym momencie spłacać raty leasingowe za maszyny budowlane o wartości ponad 730 tysięcy złotych. Do drzwi spółki zaczęli pukać wierzyciele i komornicy. Jednak maszyn na placu nie znaleźli.

W pewnym momencie jedynym udziałowcem spółki został pan H., który następnie zbył udziały osobie, która z prowadzeniem biznesu nigdy nie miała nic wspólnego. Udziały o wartości 100 tysięcy złotych właściciel firmy zbył w dwóch transakcjach aktem notarialnym. Nabywca zarobił na tym... 400 złotych. Tyle bowiem dostał „słup” do ręki za użyczenie nazwiska i podpisanie umowy.

- Jako taka transakcja nie budziłaby wątpliwości, gdyby nie fakt, że do nowego prezesa-właściciela zaczęły zgłaszać się firmy, które wobec spółki B. kierowały roszczenia, a także Urząd Kontroli Skarbowej. Ten człowiek wyznał, że wyświadczył po prostu przysługę panu H., bo ten go o to poprosił – mówi Marcin Zarówny, zastępca Prokuratora Okręgowego w Jeleniej Górze.

Zeznania właściciela-słupa wniosły dużo do sprawy. Prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o unieważnienie umów sprzedaży udziałów spółki B. Prokuratura dowodziła, że sprzedaż była fikcyjna, a dotychczasowy właściciel chciał w ten sposób uniknąć konsekwencji swej niegospodarności. Sąd uznał te argumenty.

H. zdążył jeszcze sprzedać nieruchomość w Mysłakowicach na rzecz osoby bliskiej, a ta odsprzedała ją dalej. Transakcja nie opiewała na jakieś znaczne kwoty, ale skarga pauliańska ze strony prokuratury nie była możliwa.

Gdy prokuratura zaplanowała przesłuchanie H. i ewentualne dalsze czynności, ten zniknął. Poszukiwany jest listem gończym.