To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Rzecz o złocie i szopkach piramidowych

Rzecz o złocie i szopkach piramidowych

Istnieje zapomniana już dziś, ale piękna, jeleniogórska legenda bożonarodzeniowa. Ivo Łaborewicz, kierownik Archiwum Państwowego w Jeleniej Górze, uważa, że może ona liczyć nawet 600 lat! Nie wiadomo, jakiego miejsca dotyczy. Być może Wzgórza Krzywoustego, na którym stał ongiś zamek…

Ivo Łaborewicz, który jest wybitnym znawcą dawnej Jeleniej Góry, opowiada, że utarło się przekonanie, iż pod ruinami zburzonego zamku znajduje się ukryta komnata, w której zgromadzono nieprzebrane skarby. Komnata ta posiadać miała magiczne właściwości, albowiem wejść do niej i wyjść cało na zewnątrz można było tylko przez jedną godzinę w roku, a godzina ta wyznaczona była przez czas, w którym w parafialnym kościele w Jeleniej Górze odprawiana była msza św. zwana popularnie pasterką.

Oczywistym pozostaje, że przez wieki nikomu nie udawało się znaleźć wejścia do tajemniczej komnaty. Niektórzy szeptali tylko, że ci, którzy mieli to szczęście, nigdy już z niej nie wyszli…

- Legenda - mówi Ivo Łaborewicz - stała się bardzo żywa w XVIII wieku. W 1748 roku jeden z biednych jeleniogórskich perukarzy, nazwiskiem Kilian, postanowił bowiem odnaleźć komnatę i stać się bogatym człowiekiem. Udał się więc z pustym trzosem na Wzgórze. Nie wiadomo, co się z nim działo, bo przez kilka dni nikt go nie widział, dopiero po tygodniu znaleziono jego ciało wśród skał na Wzgórzu. Trzosa przy nim nie było, więc rozeszły się pogłoski, iż znalazł komnatę, tylko że pełnego worka nie był już w stanie wynieść z podziemi. Jego ciało spoczęło na nieistniejącym dziś cmentarzu Św. Ducha przy obecnej ul. Wolności...

Cały artykuł w najnowszych „Nowinach Jeleniogórskich” nr 52/2008r.