- W Jeleniej Górze będą mniejsze kłopoty niż w innych, zwłaszcza dużych, miastach, bo w trzech placówkach gimnazja funkcjonowały razem ze szkołami średnimi. Dziś gimnazja są wygaszane i pozostaje tam miejsce do zagospodarowania – wyjaśnia dyrektor Wach. Mowa o „Żeromie”, „Rzemiosłach” i „Elektroniku”, gdzie funkcjonowały przez lata dwa typy szkół. W mieście przygotowano 1568 miejsc dla absolwentów podstawówek oraz 1760 miejsc dla kończących gimnazjum (do jeleniogórskich szkół uczęszcza ponad 40 proc. uczniów spoza miasta). Dotąd pozostaje jeszcze osiemset wolnych miejsc. Uczniowie tych dwóch kategorii będą realizować w szkołach średnich różne programy.
Istniejące wolne miejsca nie oznaczają, że wszyscy dostali się tam, gdzie chcieli. - Na wybrane profile np. biologiczno-chemiczny w I LO i II LO jest znacznie więcej chętnych i zdecydowanie trudniej się będzie dostać niż w ubiegłych latach. Przyczyną jest kumulacja roczników – mówi Ryszard Wach.
Z faktu, że „Żerom” mógł zwiększyć ilość pierwszych klas (po likwidacji gimnazjum), a „Norwid” ze względów lokalowych nie ma takich możliwości, wynika głównie to, że do cieplickiego ogólniaka dostać się jest teraz trudniej. W „Żeromie” otwartych zostanie w sumie 14 pierwszych klas (7 i 7), a w Norwidzie tylko 8 (4 i 4). W obydwu szkołach znacznie łatwiej odnaleźć się w czasie oświatowego przełomu humanistom. W klasach o takim profilu są jeszcze wolne miejsca. Podobnie chętni do szkół branżowych nie muszą bać się o swoją przyszłość.
Jak ostatecznie zakończy się rekrutacja do szkół średnich i branżowych będzie wiadomo 24 lipca. To wtedy zapadną decyzje tych uczniów, którzy nie dostali się do szkół i klas pierwszego wyboru.
- Na Dolnym Śląsku nie zgłoszono problemów z naborem do szkół średnich w związku z kumulacją roczników. Mam nawet sygnały od niektórych dyrektorów szkół, że ta sytuacja wręcz niektóre szkoły średnie ratuje. Wiele szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych miały problem z naborem, a teraz to wygląda lepiej – oceniła Marzena Machałek, posłanka PiS, podsekretarz stanu w ministerstwie edukacji.
Komentarze (8)
a Ci co namieszali siedzą w Brkseli i się z nas smieją,
mają na to wyjebongo i już
Do liceow i tak trafia jakies 30-40% osób za duzo co pokazuje matura. Matury ktora jest porownywalan chyba do dawnego egzaminu do liceum, nie zdaje 20-30% osób (nie uzyskujac min 30% punktow). Dramat naukowy
Jeszcze większym dramatem jest to, co powtarzam zawsze w kontekście matury - żeby ją zdać, trzeba mieć tylko 30% maksymalnej liczby punktów, a żeby w liceum dostać 2 ze sprawdzianu, zazwyczaj wymagane jest 50%. Czyli magicznie 40% wiedzy ucznia znika na hasło "matura" mimo, że z "najtrudniejszej" matematyki ma do dyspozycji ponad 20 stron wzorów i kalkulator, dzięki czemu dowolna osoba potrafiąca czytać ze zrozumieniem powinna zdać to bez najmniejszego problemu.
Przy tak skonstruowanej maturze i regularnym okrajaniu podstawy programowej (bo dzieci przecież są tak straszliwie przepracowane, mimo że mają o 1/3 mniej treści do nauczenia się niż pokolenie lat 70. i 80.) tworzy się społeczeństwo bezmózgów. A najgorsze jest to, że nikt nie ma odwagi porządnie tego zreformować - likwidacja gimnazjów to nie reforma, a korekta wprowadzająca chaos na kilka lat.
100% racji. a najsmieszniejsze albo raczej najsmutniejsze w tym wszystkim ze dzieciaki coraz dłużej siedza w szkole (po 8 9 lekcji prawie codzien a kiedys to byl wyjątek) a skutki coraz gorsze.
Trochę przesadzasz z tymi lekcjami. Kończyłem liceum w "Żeromie" kilka lat temu i tylko w jednej klasie, jeden dzień w tygodniu miałem 8 lekcji - przy czym ostatnia to były zajęcia dodatkowe. W dwóch pierwszych klasach mieliśmy bodajże 32h zajęć tygodniowo, w maturalnej - 29h, zawsze równo porozkładane. W praktyce, poza tym wspomnianym wyżej dniem, zawsze wracałem do domu przed 15.
Ważne jest przede wszystkim to, jak dzieciak wykorzystuje czas spędzony w szkole. Jeśli siedzi na lekcjach tylko po to, żeby siedzieć i mieć obecność, bo przecież później ma korepetycje z kilku przedmiotów, to nic dziwnego, że efektów nie ma. Bez problemu da się skończyć nawet najlepszą szkołę w mieście bazując tylko na wiedzy przekazanej podczas lekcji i robieniu zadań domowych (co zajmuje 30-40 minut dziennie). Trzeba tylko chcieć, a to zawsze jest najtrudniejsze.
a po co komu szkola srednia? Dziecioki robic i pincet plus doic.
Głupota ci się uszami wylewa...
Do Norwida trudniej nie tylko dlatego, droga redakcjo, ze mniej klas otwierają. W Żeromskim afera goni aferę a nauczyciele pytają jaki dziś temat. Uczeń jest tam na ostatnim miejscu. Rodzice się skarżą a dzieciaki uciekają - właśnie do Norwida. SAD - więcej dystansu i rzetelności. Cytowanie Ma Chałek ma taki sam sens jak oglądanie telewizora.