„Miłość i Polityka” jest opowieścią o zepsuciu klasy politycznej z miłością w tle. Poseł Bouladon (Bogusław Kudłek) szantażuje ministra sprawiedliwości Bertranda (Jacek Grondowy). Poseł posiada dokumenty, które potwierdzają defraudacje pieniędzy publicznych przez rzeczonego ministra. Bouladon stawia jeden warunek, który ma zagwarantować jego milczenie - pragnie spędzić tydzień na Antylach z żoną ministra Pauline (Anna Ludwicka-Mania). Na scenie zobaczymy także Jacka Paruszyńskiego (sekretarz Thibaut) oraz Martę Kędziorę (Agathe, asystentka ministra).
Spektakl rozgrywany jest na Dużej Scenie przy bardzo oszczędnej scenografii, która przez dwie godziny z przerwą nie ulega żadnym zmianom. Fotele teatralne stają się coraz bardziej niewygodne, gdy okazuje się, że aktorstwo nie porywa. Jacek Grondowy jest pozbawiony wyrazu i mdły, a Marta Kędziora w roli Agathe chwilami rozpaczliwie poszukuje jakiegoś zadania aktorskiego, co powoduje, że jej obecność na scenie jest momentami zwyczajnie niezrozumiała. Jedyną osobą na scenie, która jest wyrazista, szalenie dowcipna i pełna energii to Anna Ludwicka-Mania. Niestety komedia w reż. Pawła Paszty jest zbyt długa, ma leniwe tempo i postać Pauline, zwłaszcza w drugiej odsłonie, niczym już nie zaskakuje.
Konsekwencją obejrzenia spektaklu „Miłość i Polityka” jest przedawkowanie nudy. Co może być detoksem?
Więcej w najnowszym numerze Nowin Jeleniogórskich z 17 lutego.
Komentarze (30)
Kim jest piszący recenzję? Czy Państwo znacie nazwisko Wojciech Wojciechowski? Ja czytając recenzję tegoż wielkiego krytyka odczuwam, iż mój fotel staje się coraz mniej wygodny...Sztuka broni się sama lub upada- Wystarczy zarys akcji, a widz idąc sam osądzi czy to Himalaje czy to Rów Mariański. Nie potrzeba natomiast kwiku i wiecznej dezaprobaty, lokalnego, niedowartościowanego i wiecznie utytłanego pismaczyny. Pozdrawiam Pana Panie Wojciechu i zalecam stanąć na deskach, zmierzyć się z tekstem i pobycie w "aktorskim realu" nim kolejny raz sięgnie Pan po długopis w przerwie między serialami.
Tu też ujadasz, teatralny burku? Wszędzie ciebie pełno na Jelonce. I zawsze robisz syf pod artykułami o teatralnych spektaklach. Miszcz zmieniania sieci i nicków. Napisz coś jeszcze o molestowaniu autora w dzieciństwie albo że autor to były aktor wywalony z teatru. To twoje stałe, gimbusiarskie teksty. Pogódź się z prawdą o swoim teatrze i negatywnymi opiniami mieszkańców. Recenzja autora w 100 procentach prawdziwa.
A ja myślę że nie wystarczy zarys akcji. Ten kto widział to akcję zna i zapewne chciałby poznać opinie innych, którzy widzieli to samo ale zwykle każdy to samo odbiera inaczej. Temat tej sztuki jest tak prosty,ze można go streścić jednym zadaniem, co WW uczynił. Reszta to recenzja i tak być powinno aby krytyk wyraził swoje zdanie. Zgadzam się z nim zresztą, to nie był wielki teatralny wyczyn.Moja uwagę przyciągał B.Kudłek, którego uważam za świetnego aktora i cenny nabytek naszego Teatru. Niemiłosiernie nużył mnie J.Paruszyński. Podobno jednak za "położenie" roli winić trzeba reżysera nie aktora, bo aktor zagra to co mu reżyser każe.
Zgadzam się całkowicie z autorem. Bardzo słabiutka sztuka, mierne aktorstwo, scenografia taka że nawet nie ma na czym oka zawiesić. Zmarnowany czas i pieniądze. Ale teatr Norwida zdążył przecież nas już przyzwyczaić do miernych produkcji. Jak ktoś naciął się na szumne reklamy i chciał jeszcze raz sprawdzić, czy coś zmieniło się tam na lepsze, ma nauczkę na przyszłość. DO TEGO TEATRU PO PROSTU SIĘ NIE CHODZI!
Bardzo trafna recenzja. Aktorstwo na poziomie szkolnego teatrzyku, humor że nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać, a scenografii tam w zasadzie w ogóle nie było. To nie jest spektakl teatralny tylko wyłudzanie pieniędzy od naiwnych! Teatr Norwida - ten teatr wciąż udowadnia, że dno może być jeszcze niżej.
Detoksem może być inny teatr (Zdrojowy, Gołębiewski itd.). Tam traktują widzów poważnie, a nie na odwal się, bo dotacje dostali i reszta im wisi. Nudny jest w ogóle cały ostatni repertuar Norwida i odgrzewane w kółko Macieja te same, nieświeże kotlety. Czas najawyższy na roszady personalne w tym teatrze !
Byłem na spektaklu i niestety mogę potwierdzić słowa poprzedników że była to kompletna klapa. Nieumiejętnie rozpisany scenariusz, fatalna reżyseria i słaba gra aktorska złożyły się na to, że dotrwanie do końca sztuki było męką a nie przyjemnością. Co więcej, aktorów w dalszej części sali prawie że nie było słychać! Czy takich wątpliwej jakości "atrakcji" ma oczekiwać widz w bądź co bądź profesjonalnym teatrze, płacący duże pieniądze za bilet? Wielkie gwizdy dla teatru Norwida!
Byłeś Bożena? Na prawdę byłeś???
Jak goowno nie ma się czego czepić, to czepi się... literówki. Tutaj też zarzygasz całą dyskusję swoimi bluzgami wobec czytelników, aktorze z Teatru Norwida? Wszędzie cię pełno na forach, zakompleksiony śmiеrdzielu.
Nie jestem aktorem, zauważam tylko brak konsekwencji. Zapominasz, że podpisałeś się kobiecym imieniem.... bardziej jednak niepokoi mnie, że nazywasz mnie goownem?, albo śmierdzielem.... brawo, pozazdrościć kultury osobistej, "Bożena"
Zanim zażądasz od kogoś kultury, najpierw pokaż ją sam. Nawet nie miałeś odwagi się przedstawić, w przeciwieństwie do p. Bożeny. Ja myślę, że jesteś zwykłym trollem, który nie ma nic mądrego do napisania, to czepia się głupot u innych. "Kultura"... Buhahaha! Kultura u trolla - a to dobre!
Na premierze nie byłem, za to rozmawiałem z osobami, które były i spektakl widziały. Z przyjaciółmi - takimi zwykłymi widzami, którzy idą na komedię do teatru, żeby się kulturalnie rozerwać. I byli bardzo zadowoleni, mówili, że "się uśmiali" i że im się podobało. Idąc do teatru nie oczekiwali od sztuki, że rzuci ich na kolana jako "genialna" czy "nowatorska", czy że będzie w stylu "ambitnych dzieł". I spektakl spełnił ich oczekiwania, jako sposób na bardzo miłe spędzenie wolnego wieczoru i miłe oderwanie się od codzienności.
I mały suplement.Czytając część komentarzy, tych negatywnych w sposób dziwnie przesadzony,można odnieść wrażenie, że ich autorzy pod pretekstem recenzji, próbują uprawiać propagandę czarnego PR dla jeleniogórskiego teatru jako całości. Opinia ironisty i nadzwyczaj wymagającego, generalnie niezadowolonego krytyka (taki wniosek można wysnuć na podstawie felietonów pana Wojciecha w NJ) na temat ostatniej premiery, służy poniektórym jako punkt wyjścia do generalizowania, że "do tego teatru się nie chodzi", że wszystko tam źle, czas na zmiany itp. Strasznie to g****e i szyte grubymi nićmi.Na kilometr śmierdzi tu polityką albo prywatnymi interesikami.
Ja widzę to podobnie jak snederk
Byłam wczoraj, nie moja estetyka, ale nie twierdzę, że nie warto. Warto zobaczyć. Miałam miejsce na balkonie więc po wpisach na forum bałam się, że nie będę dobrze słyszała....bzdura! Wszystko słychać!Jeśli ktoś lubi lekko, łatwo i przyjemnie to polecam.
Bardzo kiczowata sztuka. Szkoda czasu. Na sali wszyscy ziewali. Kolejny bubel teatru Norwida. Temu teatrowi powinno cofnąć się fundusze, dyrektora zwolnić, a zespół aktorski rozgonić na cztery wiatry. Potrafią tylko robić burdel na forach, ZERO profesjonalizmu.
Żenująca gra aktorska na poziomie wiejskiego teatrzyku, nędzna scenografia (a właściwie zupełny jej brak), fatalna reżyseria - czy to wszystko na co stać obecny teatr Norwida?? Jakże dramatyczny upadek naszego teatru od czasów p. Kocy!
Zapomniałeś dodac "stały widzu" że od czasów Pana Kocy i Pana Klema oczywiście. :):) :) :)
Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, a wyszedł... znowu kicz. Na dodatek z fatalnym wykonaniem. Aktorzy mówiący tak, że połowa teatru ich nie słyszy, powinni cofnąć się do szkół aktorskich. Zdecydowanie nie polecam.
byłam w niedzielę i muszę potwierdzić opinie poprzedników o złej grze aktorskiej i że aktorów nie było słychać. Siedziałam mniej więcej w połowie sali i mało kto w ogóle rozumiał co się dzieje na scenie. Produkcja bardzo oszczędna - więc reszta też nie skupiała uwagi. Ogólnie mocno się zawiodłam na tym spektaklu,myslałam że będzie lepszy. Liczę że reżyser i dyrekcja teatru wyciągną wnioski na przyszłość.
Jeżeli chodzi o spektakl to bawiłem się świetnie, a oklaski w trakcie trwania przedstawienia (pierwszy raz od bardzo dawna)oraz częste wybuchy śmiechu widzów mogą świadczyć o potrzebie takich przedstawień
Polecam.
Jeżeli chodzi o spektakl to bawiłem się świetnie, a oklaski w trakcie trwania przedstawienia (pierwszy raz od bardzo dawna)oraz częste wybuchy śmiechu widzów mogą świadczyć o potrzebie takich przedstawień
Polecam.
W niedzielę przedstawienie było beznadziejne. Sala się nudziła, niektórzy chcieli wychodzić.Ten teatr to jakaś porażka. Nic nie umiejący aktorzy do kopania rowów, bo tylko do tego się nadają. Próżniaki żyjące na garnuszku społeczeństwa. Co oni potrafią? Nic!
W niedzielę przedstawienie było beznadziejne. Sala się nudziła, niektórzy chcieli wychodzić.Ten teatr to jakaś porażka. Nic nie umiejący aktorzy do kopania rowów, bo tylko do tego się nadają. Próżniaki żyjące na garnuszku społeczeństwa. Co oni potrafią? Nic!
W niedzielę przedstawienie było beznadziejne. Sala się nudziła, niektórzy chcieli wychodzić.Ten teatr to jakaś porażka. Nic nie umiejący aktorzy do kopania rowów, bo tylko do tego się nadają. Próżniaki żyjące na garnuszku społeczeństwa. Co oni potrafią? Nic!
A ja byłam w sobotę i bawiłam się świetnie. Siedziałam na balkonie i wszystko słyszałam. Nie jestem znawcą i pewnie dlatego sztukę odebrałam intuicyjnie - chciałam miło spędzić czas i tak się stało, a z teatru wyszłam ubawiona. A kto to jest Wojciech Wojciechowski?
Powtarzasz się trollu. Ile razy jeszcze napiszesz te same wyssane z palca bzdury pod innymi nickami?
"Jedyną osobą na scenie, która jest wyrazista, szalenie dowcipna i pełna energii to Anna Ludwicka-Mania." Kali pisać recanzja.
Byłam na spektaklu w weekend i mogę potwierdzić opinie, że bardzo źle było słychać aktorów. Do tego ogóle fatalne wykonanie. Mam nadzieję, że więcej takich wpadek nie będzie, bo to jest kpina z widzów.
Oto z jakiej rodziny pochodzi rezyser. Jego krewny Józef jest "Jeszcze lepszy". Dlaczego młody Paszta rezyserował spektakl? Co na to dyr J.
Tadeusz Paszta (ur. 6 marca 1905 w Warszawie, zm. 24 czerwca 1979[1]) – pułkownik LWP, współpracownik NKWD i NKGB od 1940, zastępca dyrektora Departamentu V MBP w 1946, kierownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w latach 1946-1948, komendant wojewódzki MO w Białymstoku od 1944. W 1946 odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi[2].
Odpowiedzialny za krwawą pacyfikację powiatów: węgrowskiego i sokołowskiego w grudniu 1946.
Członek PPR. W 1976 roku napisał książkę Z pokolenia w pokolenie w formie pamiętnika.