To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Poszkodowana w wypadku walczy o odzyskanie wzroku

Edyta Dering pojechała do Lublina a nadziei na odzyskanie wzroku w lewym oku. Fot. ROB

 

– Zrobiła się taka głusza, potem poczułam, że krew zalewa mi twarz – opowiada 33-letnia Edyta Dering, która najbardziej ucierpiała w grudniowym wybuchu w szkole chemicznej w Jeleniej Górze. Ledwo widzi na prawe oko, na lewe wcale.

 

Pani Edyta była słuchaczką studium farmaceutycznego, które ma zajęcia w III LO w Jeleniej Górze (budynek dawnej Budowlanki).

– Zapoznawaliśmy się z działaniem Aparatu Soxhleta – wspomina feralne grudniowe zajęcia w pracowni chemicznej. – Uczestniczyło w nich 9 osób, podzielonych na trzyosobowe grupy. Każda grupa miała swój aparat, na którym wykonywała doświadczenia. Polegało na tym, że w tym aparacie, w takim koszu grzewczym, gotował się eter.

 

Pamięta wszystko bardzo dobrze. – W pewnym momencie nastąpił ogromny wybuch. Zrobiła się głusza, miałam ciemno przed oczami – mówi. – Po chwili już była panika, wszyscy wybiegli z pracowni. Ja instynktownie też wybiegłam z sali, ale nie widziałam za wiele. Poczułam tylko, że twarz zalewa mi krew. Wszyscy zaczęli panikować, dzwonić po pogotowie. Po chwili wybuchł drugi Aparat Soxhleta. Całe szczęście, już wtedy nikogo w pracowni nie było.

 

Nie ma pojęcia, dlaczego tak się stało. Jak mówi, doświadczenia nadzorowała pani dyrektor i wszystko szło zgodnie z planem.

– Pech chciał, że stałam blisko tego aparatu. Miałam mnóstwo szkła w oku, na twarzy, także w ręce – mówi.

Od razu po tym, jak trafiła do jeleniogórskiego szpitala, przeprowadzono jej operacje na obu oczach. – Wtedy nie było pewne, czy uratują mi lewą gałkę oczną. Musiałam podpisać zgodę na usunięcie jej. To był dla mnie dramatyczny moment – wspomina.

 

Gałkę udało się uratować, ale pani Edyta straciła wzrok w lewym oku, w prawym widzi wszystko za mgłą. Niedawno wyszła ze szpitala w Jeleniej Górze. Trudno jej samodzielnie funkcjonować. Zazwyczaj porusza się z opiekunem, który pomaga jej np. wchodzić po schodach. Ogląda telewizję siedząc metr przed ekranem. Wciąż ma sporo odłamków szkła w ręce. Lekarze powiedzieli jej, że z czasem będzie ono wychodzić na zewnątrz.

 

Cały artykuł w "Nowinach Jeleniogórskich" nr 3/13.

Komentarze (9)

Koszmarny wypadek...

Dużo zdrowia dla tej pani, oby wszystko miało szczęśliwy finał

Praca z eterem bez środków ochrony osobistej, wogóle praca w pracowni analitycznej bez takich środków, szok
Prokurator dla Pani dyrektor.

Okulary ochronne podczas takich eksperymentów to minimum, jakie powinno było zostać spełnione! Brak wyobraźni!

szkoda dziewczyny życie przed nią a tu taka niepewność

Szkoda wielka tej Pani ale gdzie środki ochrony .Uważam że każdy ponosi winę i opiekun i wykładowca. Nikt nie jest małym dzieckiem. życzę zdrowia i odzyskania choć w jednym oku pełnegowidzenia pozdrawiam

Nie jestem prawnikiem,ale powinna Pani otrzymac odszkodowanie za wypadek,oraz rente,tylko trzeba o to walczyc,a u nas nie jest to latwe,prosz byc dobrej mysli

Kobieto walcz, poszukaj sobie dobrego prawnika, bo to że dostaniesz odszkodowanie to pewne tylko kwestia jakiej wysokości. Zbieraj wszystkie rachunki związane z leczeniem, nawet te związane z konsultacjami u psychologa, bo to że masz teraz lęki to każdy biegły sądowy stwierdzi. I jeszcze jedno im więcej konsultacji lekarskich tym lepiej, rozważ też czy takie przypadki jak Twój nie są leczone za granicą i za jakie pieniądze - to też można umieścić w pozwie. A szkoła może wykaże się empatią i zorganizuje jaką akcję charytatywną żeby zebrać pieniążki na leczenie.