Przed inauguracyjnym meczem „piastowiczów” nie zaliczano do faworytów. Aspiracji na grę w wyższej lidze nie ukrywali za to zawodnicy i działacze bogatyńskiej Granicy z nowym prezesem Jackiem Panfilem (zastąpił Andrzeja Lipko). Od kilku lat regularnie plasują się oni w czołówce tabeli, ale zawsze brakuje kropki nad i. Teraz było podobnie. Futboliści Granicy w każdym meczu zostawili sporo zdrowia na boisku, jednak wiceliderowi zabrakło sześciu punktów. Po rocznej karencji nie udał się powrót do grona czwartoligowców Nysie Zgorzelec. - Jeśli nie teraz, to kiedy” - pytali kibice. Znów rozczarowali się, choć szczęście było było blisko. Nieoczekiwanych sześć frajerskich porażek i tyleż remisów uplasowały Nysę dopiero na trzeciej pozycji. Napastnicy z obu klubów imponowali najlepszą skutecznością w okręgówce (Granica 73 gole, Nysa 78). Oba zespoły czołówki miały w swoich szeregach super snajperów, Ireneusza Słomiaka i Grzegorza Rydola (obaj zdobyli po 28 bramek).
Dlaczego awansował Piast, który w minionych sezonach należał do ligowych przeciętniaków lub tułał się w dolnym rejonie tabeli, a nie doświadczone, dobrze zorganizowane sąsiedzkie kluby rywali?
- Do każdego meczu piłkarze wychodzili z nastawieniem, że są do zdobycia kolejne trzy punkty – mówi były szkoleniowiec młodzików Piasta, juniorów z Leśnej i liderów z Zawidowa (pierwszy sezon seniorski), absolwent kursu trenera II klasy, Rafał Wichowski. - Wynik zdecydowanie przerósł oczekiwania. Największy wpływ na sukces miały indywidualne umiejętności zawodników i wiara w nie, charakter drużyny jako zwycięzcy, dobra atmosfera w zespole, długa ławka rezerwowych. Po rundzie jesiennej uwierzyliśmy w szansę wygrania czwartej ligi. Choć zabrakło jednego z filarów Piasta, starszego z braci Michalkiewicza, Tomasza (wyjechał w celach zarobkowych za granicę), bramki strzelali koledzy, najwięcej (21) Tomek Grabowski.
Zawidowski Piast regularnie zwyciężał, choć nie grał technicznej piłki. Najlepszą taktyką okazały się szybko kontratak i solidna, skuteczna defensywa (strata tylko 27 goli). Beniaminek IV ligi musi teraz spełnić wymogi licencyjne. Chociaż trzon drużyny ma pozostać bez zmian, niezbędne są wzmocnienia.
Plan wykonany ponad normę. Końcowy efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Tak najkrócej można podsumować wysokie, czwarte miejsce piłkarzy GKS-u Raciborowice. Po kapitalnej końcówce rundy jesiennej (siedem ostatnich meczów bez porażki), podopieczni trenera Mariusza Rutkowskiego awansowali po rundzie rewanżowej o dwie lokaty. GKS napsuł krwi wielu rywalom. Nowe talenty to 20-letni pomocnicy, Adrian Biały i Łukasz Sosnowski.
- Mogło być lepiej – oceniają kibice lubańskich Łużyc. - Pozyskanie strategicznego sponsora (Łużyckie Kopalnie Bazaltu S.A.) i powrót z SMS-u Łódź Łukasza Staronia nie przełożyły się na oczekiwane wyniki. Piłkarze i trener Waldemar Wolreiter znaleźli się na celowniku internautów. Przez osoby nieprzychylne zostali oni oskarżeni o konflikt, lekceważenie treningów i kibiców. Nawoływano do zmian. Tych nie było, zespół Łużyc poprawił formę strzelecką, ale nie zachwycił, stąd piąte miejsce. W przypadającą w listopadzie 65 rocznicę istnienia Łużyc, co przypomniał zasłużony działacz Kazimierz Biniaszczyk, nie udało się wrócić do IV ligi. Kiedyś w Lubaniu były spotkania drugoligowe.
Więcej na temat podsumowanie w lidze okręgowej przeczytasz w przyszłotygodniowym wydaniu NOWIN JELENIOGÓRSKICH
Komentarze (2)
olimpia kamienna góra to obecnie najgorzej zarządzany klub nie ma trenera ten który jest obecnie to czyste beztalencie [ ma 1400 zł miesiecznie ] zarzadu praktycznie nie ma jeden działacz kreci lody na lewo i prawo w dodatku jest to człowiek który nie został wybrany demokratycznie tylko namaszczony przez burmistrza
podzielam zdanie kolegi olimpia to dziadostwo najgorsze od 50 lat a na stadionie w magazynku to ten pseudo działacz zrobił sobie melinę pijacką i razem z pseudo kibicami urządza libacje