Pobili się pod okiem kamery

Chodzi o zdarzenie z ubiegłej soboty. – To było przed godziną 17., na skrzyżowaniu ulicy Wolności i Piłsudskiego – opisuje nam świadek zdarzenia. – Pięciu młodych mężczyzn zaczęło okładać takiego jednego. Strasznie to wyglądało, kopali go z całej siły, gdzie popadnie, także po głowie. Ten bity krzyczał bardzo głośno, a oni nie przestawali. Mnóstwo ludzi to widziało: wyjrzeli do okien, wyszli ze sklepów – opowiada świadek. – Wszyscy byli przerażeni. Trwało to dobre 5 minut.

Mężczyzna mówi, że zadzwonił po policję, podobnie jak i inni świadkowie. – Przyjechali dość szybko, ale napastnicy zdążyli uciec – mówi.
Rzecznik prasowy policji podinspektor Edyta Bagrowska przyznaje, że policja otrzymała zgłoszenia od świadków. Na miejscu patrol zastał młodego pobitego człowieka. – Policjanci poinformowali go o tym, że może złożyć zawiadomienie o pobiciu oraz zaproponowali wezwanie pogotowia – mówi rzeczniczka. – Mężczyzna nie chciał zgłaszać zawiadomienia, odmówił też oferowanej mu pomocy medycznej. Mimo tego, widząc jego stan, policjanci wezwali pogotowie. Kiedy przyjechali ratownicy, mężczyzna ten ponownie odmówił pomocy.
Mieszkańcy przyznają, że mogły być to porachunki młodych ludzi. – Nie wiem, za co dostał. Święty pewnie nie był, ale i tak nie powinno dochodzić do takich scen. Tym bardziej, że działo się to na środku ulicy, tuż pod okiem kamery monitoringu – mówi świadek. – Jak ludzie źle zaparkują, natychmiast pojawia się straż miejska, by założyć blokady. To znak, że ktoś śledzi obraz z kamery. Samochody widzą, a takiego zdarzenia nie – dziwi się.
W mieście są cztery centra obsługi monitoringu: trzy obsługuje policja, jedno – straż miejska. – Całkiem możliwe, że kamera w tym momencie była odwrócona w innym kierunku – mówi Artur Wilimek, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Jeleniej Górze. Dodał, że straż nie otrzymała zgłoszeń od mieszkańców. – Gdyby takie zgłoszenia były, z pewnością patrol by przyjechał – mówi.